listopada 05, 2018

Zaklęta królewna z Troków

Na górze dominikańskiej w Trokach, tuż za klasztorem, znajdowała się niegdyś świątynia boga Ałłajbosa. Najstarsi ludzie powtarzali, że wzniesiono ją w miejscu dawnego zamku, który zapadł się pod ziemię wraz z mieszkańcami i bajecznymi skarbami. W podziemiach przebywała zaś zaklęta królewna, która strzegła tych bogactw. Było wielu śmiałków, którzy próbowali zdobyć bogactwa, jednak nikomu nie udało się dotrzeć tak głęboko. Nieszczęśnicy najczęściej gubili się w wykopanych przez siebie korytarzach, a jeżeli komuś udało się wrócić, zapadał na ciężką chorobę i wkrótce umierał. Powtarzano, że tylko wybranemu człowiekowi dane będzie zdobyć skarby i wyzwolić królewnę.
            Pewnego razu dominikanin z klasztoru na górze położył się jak zwykle na łóżku w swej celi i zasnął. Choć zazwyczaj zasypiał twardo niczym kamień, tym razem miał dziwny sen. Nie widział wprawdzie osoby, która to mówiła, ale wyraźnie słyszał głęboki głos.
- Wiadomo ci bez wątpienia, że w tej górze są niezmierzone bogactwa, których strzeże pokutująca królewna. Jeżeli odprawisz mszę za jej grzeszną duszę, wybawisz ją, a skarby staną się twoimi.
- Jakże jednak tam dotrę? – zapytał.
- Nie musisz nigdzie iść. Wystarczy, że odprawisz tę mszę nocą, na tej górze, w miejscu gdzie ongiś stała świątynia. Musisz spełnić jeden tylko warunek.
- Jakiż to?
- Otóż przygotowując się do nabożeństwa, musisz zabrać ze sobą wszystko, co potrzebne. Nie możesz zapomnieć o niczym, gdyż nawet jeśli powtórzysz ofiarę Pańską albo zwrócisz się do tronu Przedwiecznego o łaskę dla grzesznej, nic nie będzie już skuteczne. Stracisz szansę na ocalenie duszy królewny i zdobycie skarbów.
            Dominikanin zbudził się, pamiętając każde słowo. Nie bardzo wiedząc, co powinien uczynić, zwrócił się do braci. Ci wysłuchali go uważnie.
- Czy to aby nie jakieś diabelskie podszepty? – zapytał, kończąc opowieść. 

- Skoro głos wzywał do ocalenia grzesznej duszy, powinieneś odprawić tę mszę. – stwierdził jeden z najstarszych braci – Nie tylko rozwiążesz tajemnicę góry, ale i uwolnisz nieszczęśliwą pokutnicę.
- A skarb? – zapytał inny, zaciekawiony zarówno snem, jak i zasłyszanymi historiami.
- No cóż… - wzruszył ramionami dominikanin – Oddamy biednym, jak to się należy.
            Pozostali przyznali rację, więc przestał mieć wątpliwości. Postanowił zrobić wszystko jak należy i z uwagą przygotowywał się do mszy.
- Tylko o niczym nie zapomnij! – napomnieli go.
            Duchowny skinął głową, składając na stole wszystko, co potrzebne do odprawienia nabożeństwa. Nie zapomniał nawet o świecach i gdy tylko słońce zaszło za horyzontem, udał się w miejsce, gdzie stała niegdyś świątynia Ałłajbosa. Tam, w dogodnym miejscu wzniósł ołtarzyk z kamieni i darni, zapalił świece, a następnie rozpoczął mszę. Zdało mu się, że cały świat zamarł w oczekiwaniu na rezultat ceremonii. Nastała cisza. Nawet wiatr ucichł w konarach drzew i szum liści nie zakłócał modłów. Wszystko szło zgodnie z planem i dominikanin już kończył nabożeństwo. Wreszcie nadeszła długo oczekiwana chwila uprzątnięcia ołtarza. I wówczas stała się rzecz straszliwa. Kiedy chciał zagasić świece, pobladł, jego serce zaczęło bić niespokojnie i ogarnęła go rozpacz. Uświadomił sobie, że nie zabrał ze sobą szczypców, którymi powinien je zagasić. W mgnieniu oka słodka nadzieja na uwolnienie pokutującej duszy przemieniła się w gorzką żałość. Wszystkie zabiegi okazały się daremne. Gdzieś z głębi góry dosłyszał tylko stłumiony chichot, a gwałtowny wiatr, który się zerwał, pochylił drzewa i zgasił świece na ołtarzu. Pełen smutku dominikanin wrócił do klasztoru. Na pytające spojrzenia braci, odpowiedział krótko.
- Zawiodłem.
            Zaklęta królewna nie została ocalona, a skarby wciąż pozostają ukryte w głębi ziemi. Jak dotąd nikomu nie udało się odnaleźć tajemnego przejścia. Nikt także nie usłyszał już tajemniczego głosu, wzywającego do ocalenia pokutującej duszy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger