listopada 09, 2018

Piękna królewna z Góry Zamkowej w Wilnie

W Wilnie, na Starym Mieście wznosi się wzgórze określane przez Litwinów mianem Pilies kalnas. Jest to Góra Zamkowa, nazywana również Górą Giedymina. Niegdyś wznosił się tu zamek górny, poświadczony w źródłach w 1323 roku, a częściowo zniszczony w 1661 roku, podczas wojny polsko – rosyjskiej. Z jej szczytu roztacza się piękny widok na miasto, zwłaszcza o zachodzie słońca. W dole widać morze domów, gmachów, zaułków, krętych uliczek, kościołów i wież leżących w malowniczym zagłębieniu kilku wzgórz.
Z górą wiąże się legenda o pięknej królewnie, która do dziś mieszka w jej podziemiach i czasami pokazuje się wybranym. Bynajmniej, nie potrzeba jej modlitwy za udręczoną duszę, ani też wybawienia przez dzielnego młodzieńca. Królewna po prostu tu znalazła swoje miejsce na ziemi, a jakim sposobem pozyskała nieśmiertelność? O tym milczą wszystkie źródła. Jeżeli ktoś ją spotka, będzie może miał okazję, by zadać to pytanie.

            W górze zamkowej na terenie Wilna znajdują się ogromne skarby – być może pozostałość po dawnym skarbcu zamkowym. Mieszka tam również piękna królewna, która traktuje podziemia jako swoje domostwo.
Dawno temu, pewien bednarz, który przechodził obok góry z nowymi obręczami na beczki spotkał śliczną panienkę. Ubrana była w długą, czerwoną suknię, zaś jasne włosy miała zaplecione i upięte wokół głowy. Uśmiechnęła się do bednarza.
- Potrzebuję takich obręczy do obicia kubłów. Czy mogłabym liczyć na twoją pomoc, panie? – zapytała.

- Choćby i zaraz! – odpowiedział bednarz, zachwycony jej urodą.
- Poszedłbyś zatem do mojego mieszkania i zajął się tym osobiście?
- Tak, niech panienka prowadzi!
Poszła przodem, zaś on poprawił sobie obręcze i śmiało ruszył za nią. Szli prosto ku szczytowi góry, co zaczęło zastanawiać bednarza. Nie było tam przecież żadnego domu, gdzie mogłaby mieszkać tajemnicza dziewczyna. Jakież było jego zdziwienie, gdy w pewnym momencie zniknęła porastające wzgórze trawa i w tym miejscu pojawiły się żelazne drzwi, które otworzyły się ukazując długi i ciemny loch. Strach zjeżył mu włosy na głowie, gdy okazało się, że ma zejść po schodach w nieprzeniknioną ciemność.
- Nie lękaj się. – uspokoiła go panienka – Nie stanie ci się nic złego. Potrzebuję tylko twojej pomocy.
            Westchnął ciężko, raz jeszcze spojrzał na zachodzące słońce tak, jakby nie miał już go więcej oglądać i zstąpił do podziemi. Na samym końcu długiego korytarza ujrzał wiele kubłów wypełnionych złotem i srebrem.
- To właśnie te kubły. Proszę, byś obił je obręczami. – stwierdziła spokojnym głosem.
            Dopiero teraz ta, którą wziął za córkę jakiegoś zamożnego kupca, ukazała mu się w całej swej krasie. Czerwona suknia zalśniła od złotych haftów, a na jej głowie pojawiła się zdobna klejnotami korona. Zrozumiał, że ma przed sobą legendarną wileńską królewnę. Pokłonił się i już bez słowa zabrał do pracy. Gdy wszystkie obręcze zostały zamocowane na kubłach, królewna napełniła jego czapkę złotem i wyprowadziła z podziemi.
- Dziękuję. – usłyszał jeszcze, zanim żelazne drzwi nie zamknęły się i nie zniknęły.
Bednarz wrócił do domu i opowiedział o dziwnej przygodzie. Na dowód swych słów pokazał czapkę wypełnioną po brzegi złotem. Od tego czasu żył godnie i uczciwie. Jeszcze na starość wracał wspomnieniami do tego dnia, gdy spotkał tajemniczą królewnę.
- Cokolwiek wam będą mówili – opowiadał wnukom – Wiedzcie, że ona naprawdę istnieje. Widziałem ją na własne oczy. Jest piękniejsza od jakiejkolwiek kobiety, która chodzi po tej ziemi.
*
            Nieco inna historia przydarzyła się pewnemu młodzieńcowi, który kończył właśnie lata terminowania u rzemieślnika. Nie raz i nie dwa, słyszał opowieści o tajemniczej królewnie, która żyje w podziemiach Góry Zamkowej i strzeże wielkich skarbów. Z początku traktował te opowieści jak baśnie, które powtarza się z pokolenia na pokolenie i zbywał je uśmiechem. Z biegiem czasu jednak zaczął sobie wyobrażać niezwykłą istotę, która była najwyraźniej nieśmiertelna i mogła żyć w ciemnościach. Wyobraźnia zaczęła płatać mu żarty, gdyż zamiast jakiejś poczwary przystosowanej do takiego życia, coraz częściej widział oczyma wyobraźni piękną, złotowłosą królewnę o błękitnych jak Wilia oczach. Nie minęło wiele czasu, a zakochał się w nierealnej postaci i nie było dnia, by o niej nie myślał. Rozważał nawet, jakby ją spotkać i wyznać swe uczucia. Gotów był nawet rzucić wszystko i zamieszkać pod górą, gdyby tylko zechciała mu się ukazać i zaprowadzić do swego mrocznego mieszkania.
            Los potrafi sprawiać niespodzianki. Pewnego razu, gdy młodzieniec wędrował samotnie po górze, spotkał wyśnioną piękność. Była taka, jak to sobie wyobrażał. Uśmiechnęła się do niego, a gdy już ochłonął ze zdumienia i chciał powiedzieć o swych uczuciach, uniosła rękę.
- Znam twoje myśli. Nie musisz nic mówić. – szepnęła.
            Zaprowadziła go w głąb góry i przeprowadziła obok stosów złota i srebra. Nawet nie spojrzał na piętrzące się skarby, wpatrzony w jej postać. To przekonało ją, że nie zależy mu na bogactwie. Pozwoliła mu zostać przez całą noc, a o świcie odprowadziła do wyjścia.
- Czy spotkam cię jeszcze? – zapytał.
            Nie odpowiedziała. Jej uśmiech był jednak tak promienny, jak słońce, które wschodziło nad Wilnem. Tego też dnia, wieczorem poszedł w to samo miejsce z nadzieją, że spotka ją ponownie. Tak też się stało. Historia powtórzyła się przez kilka dni i nocy.
            Majster zaczął łajać młodzieńca, który spóźniał się i przez cały czas był zamyślony, zamiast wkładać całe serce w wykonywaną przez siebie pracę. Gdy nie skutkowały ostrzeżenia, zagroził w końcu, że jeśli chłopak się nie otrząśnie, sięgnie po bat i w ten sposób wybije mu z głowy mrzonki. Nie zmusił go jednak do wyznania, gdzie spędzał noce.
            Młodzieniec zwierzył się tylko najbliższemu przyjacielowi. Ten nie uwierzył do końca w jego opowieść, ale uznał, że kompan noce spędza po prostu u ukochanej i nie chce zdradzić jej imienia. Nie nalegał więc i po prostu przyjął jego wersję jako metaforę. Nazajutrz majster, u którego obaj terminowali od rana chodził wściekły wokół warsztatu, i na przemian mruczał do siebie, pomstował i głośno przeklinał. Okazało się, że chłopak nie stawił się do pracy. Mijały godziny, a on nie przychodził. Nie pojawił się też w kolejne dni. Najwyraźniej po tych wydarzeniach nie wrócił już do świata żywych i na zawsze pozostał w głębi góry, u boku wymarzonej królewny z legend.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger