tego
bloga prowadzę już od 5 lat. W tym czasie zmieniło się bardzo wiele. Moje życie
zatoczyło niejeden krąg; niejeden raz upadłam (i to w dosłownym znaczeniu, jak
na SMowca przystało); niejeden raz miałam wrażenie, że nie pozbieram się po
kolejnym rzucie czy pogorszeniu. A jednak za każdym razem potrafiłam podnieść
głowę i dostrzec tę jaśniejszą stronę życia. Nauczyłam się wiele. Nie waham się
otwarcie mówić o chorobie; nie ukrywam się w domu, gdy mam trudności w
poruszaniu (ba, oswoiłam nie tylko kule, ale i wózek inwalidzki, na który
siadam w razie potrzeby). Niepełnosprawność nie jest wyznacznikiem mojego
życia. Ona po prostu jest jego częścią.
Choroba zmieniła wiele w moim życiu.
To prawda. Straciłam dawną pracę, wielu znajomych, a nawet krewnych (niski
ukłon i podziękowanie dla tych, którzy zostali). Nie powiem, że było łatwo. Nie
obyło się bez łez. Jednak ostatecznie uznałam to za weryfikację. Weryfikację
tych, którzy mnie otaczali. Jednocześnie zyskałam bardzo wiele. Gdyby nie choroba,
pewnie nie pisałabym tego bloga i nie poznałabym Was. Za to gorąco dziękuję.
Choć pisałam od dzieciństwa, to
właśnie w w 2009 roku została wydana moja pierwsza książka. Nie
wiedziałam wówczas, że jestem chora. Byłam jeszcze sprawną kobietą, mającą
wiele planów na przyszłość. Los bywa jednak przewrotny. Rok po pojawieniu się
książki na ryku trafiłam do szpitala i… okazało się, że nie jest to wysunięty
kręg ani porażenie nerwów, a stwardnienie rozsiane. Mimo pogarszającego się
zdrowia, w ciągu sześciu lat napisałam dziesięć książek. W końcu była to moja
pasja. Starałam się w nich przekazać to, co pozostało z naszego kulturowego dziedzictwa
i tradycji: podania, legendy i zwyczaje oraz nieco przybliżyć historię pięknego
Pomorza. Czas jednak na zmiany, gdyż wbrew niektórym opiniom nie zyskałam
wiele. Ot, za cały rok sprzedaży książek zebrałoby się może na jeden turnus
rehabilitacyjny. Tymczasem ja, żeby jakoś funkcjonować potrzebuję znacznie
częstszej rehabilitacji i leków, bez których nie siedziałabym teraz przy
komputerze i nie pisałabym do Was. Poszukiwania materiałów, częste tłumaczenie
tekstów oraz ich opracowanie stanowiło dla mnie bardzo duże wyzwanie i wbrew
pozorom było ciężką pracą.
Uznałam, że czas na odpoczynek i
zebranie sił. SM zmusiło mnie do zwolnienia tempa w sposób bardzo istotny oraz
do refleksji nad tym, co jest najważniejsze. Nie robię już planów na lata, bo
nie wiem, co przyniosą następne dni. Zbyt wiele marzeń odkładałam na później i
to „później” zabrała mi właśnie choroba. Niektóre z leków, które mogłyby mi
przywrócić nadzieję na realizację chociaż części marzeń są niestety poza moim
zasięgiem. Nie pozostało mi więc nic innego, jak westchnąć i stworzyć inną
listę- listę celów, które chciałabym jeszcze osiągnąć. To, że nadal walczę z
chorobą jest w bardzo dużej mierze Waszą zasługą: Waszej pomocy, słów wsparcia,
uśmiechu oraz ogromnej ilości pozytywnej energii, jakiej mi nie szczędzicie.
Nie,
nie zamierzam kasować bloga. Zbyt wiele pracy włożyłam w jego powstanie, zbyt
wielu osobom przydały się zawarte w nim treści. Chcę tylko zmienić nieco jego
profil. Do tej pory służył głównie prezentowaniu książek i ich fragmentów,
relacji ze spotkań oraz recenzji. Nieco rzadziej pisałam treści związane z
moimi zainteresowaniami, opinie książek oraz posty po prostu o mnie. Niedługo
zmieni się właśnie ten podział. Blog będzie głównie o moich pasjach i
zainteresowaniach, życiu oraz otaczającym mnie świecie. Niejednokrotnie
podzielę się z Wami moją subiektywną oceną zachodzących wokół nas zmian.
Pozostaną recenzje oraz teksty związane z historią i mitologią, bo nie
wyobrażam sobie życia bez książek i… historii.
Jak
napisała laureatka Nagrody Nobla Selma Lagerlöf: „W ucieczce ginie zawsze więcej wojowników
niż w walce.”. Ja nie zamierzam uciekać i chować się w czterech kątach
mieszkania. Obiecuję, że będę walczyła tak długo, jak stanie sił oraz wiary, że
jest chociaż jeden człowiek, któremu jestem potrzebna.
Od września zapraszam więc na nową
odsłonę bloga: bardziej zróżnicowanego, pisanego o życiu, pasjach, radościach i
smutkach pewnej eSeMki, która nie chce chować się w cieniu swojej choroby.
Jesteś Wielka i Wspaniała!
OdpowiedzUsuńZawstydzasz mnie...
No nie... Każdy z nas jest taki. Kiedy musimy mierzyć się z czymś niespodziewanym, potrafimy stanąć do walki.
UsuńAniu. Jedziemy na tym samym wózku. Myślę podobnie. Jesteś WIELKA i bardzo ię cieszę, że Cię znam, chociaż tylko z portalu społecznościowego.
OdpowiedzUsuńDarku, tak jak napisałeś: jedziemy na tym samym wózku i oboje nie poddajemy się mimo choroby. Ja również bardzo cieszę się z tej znajomości.
UsuńCzekam na nową odsłonę tego bloga. Chętnie poczytam o codziennym życiu SM-ki i o tym, że poza chorobą życie też istnieje. 3mam kciuki :-)
OdpowiedzUsuń