Noc
była wyjątkowo ciemna. Ciężkie chmury wisiały nisko nad ziemią, ukrywając
gwiazdy i księżyc. Tylko od czasu do czas błyskawica rozjaśniała okolicę, a
ponury grzmot przetaczał się przez niebo. Fale biły niespokojnie o brzeg,
potęgując wrażenie, że wszystko wokół drży w posadach. Mieszkańcy Rowów już
dawno spali lub w zaciszu domostw palili gromnice i modlili się o rychłe
uspokojenie nawałnicy.
Tymczasem,
około północy pojawił się tajemniczy żaglowiec. Nie zważając na czyhające w
odmętach niebezpieczeństwo spuszczono szalupę. Wsiadło do niej pięcioro ludzi,
szczelnie okrytych długimi płaszczami. Dwóch z nich zaczęło wiosłować, by czym
prędzej dopłynąć do brzegu. Niewielka łódź tańczyła na falach odrzucana siłą
wiatru i potęgą fal tak, jakby sama natura chciała zapobiec tej wyprawie.
Jednak w tej nierównej walce to ludzie okazali się tym razem zwycięzcami.
Dotarli do wybrzeża i wyciągnęli szalupę na piach. Padły rozkazy, wszystkie
wypowiadane w języku szwedzkim.
-
Ruszamy tam!- jeden z mężczyzn wskazał ręką na wzgórze, gdzie wznosił się
niewielki kościół.
Wkrótce dotarli na miejsce. Drzwi
świątyni były otwarte, więc weszli bez wahania do środka. Dopiero tam zrzucili
płaszcze i odkryli oblicza.
-
Idźcie po pastora.- dodał ten sam mężczyzna. Na żółtym kaftanie, w który był
odziany błysnął złoty łańcuch. Jednocześnie pomagał zdjąć nakrycie ostatniej
osobie.- Pozwól, moja pani.
Gdy tajemnicza kobieta zdjęła
płaszcz, okazało się, że ma na sobie piękną, białą suknię ozdobioną klejnotami.
Jej złote loki rozsypały się na ramiona. Rozejrzała się niepewnie po ciemnym
kościele i po chwili zwrócił bladą twarz w kierunku mężczyzny.
-
Myślisz, że się zgodzi?- zapytała cicho, podnosząc na niego błękitne niczym
niebo oczy.
-
Nie ma wyjścia.- wzruszył ramionami i spokojnie usiadł w jednej z ław-
Zaczekajmy.
W tym samym czasie dwóch Szwedów
udało się do domu pastora. Kilkakrotnie uderzyli pięściami w ciężkie drzwi.
-
Otwierać! W imieniu Jego Królewskiej Mości Gustawa Adolfa Wazy!
Po chwili ciszy, usłyszeli powolne
kroki. Zazgrzytał zamek i w uchylonych drzwiach ukazała się zaspana twarz
pastora. Obrzucił niespodziewanych gości bacznym wzrokiem. Nie wyglądali na
rozbitków, których morze wyrzuciło na brzeg ani na nieszczęśników szukających
pomocy i schronienia na noc.
-
Co się stało?- zapytał zdumiony.
Mężczyźni
nie wdawali się w długie rozmowy.
-
Odziejcie się szybko. Pójdziecie z nami.
-
Ale…
-
Wyjaśnimy później. Jego dostojność nie zamierza czekać.
-
Jego dostojność?- wyszeptał przerażony pastor. Nie był pewien, czy aby się nie
przesłyszał, ale wysłannicy nie zamierzali niczego tłumaczyć. Dali mu tylko
tyle czasu, by mógł się ubrać i poprowadzili go do kościoła. Kiedy już
przekroczyli próg świątyni, jeden z nich zameldował.
-
Przyprowadziliśmy pastora jak waszmość kazał.
Mężczyzna podniósł się z ławy i ujął
dziewczynę za rękę. Uśmiechnął się do niej.
-
A nie mówiłem?
-
Co… Co ja mam zrobić?- dopytywał coraz bardziej zaniepokojony pastor.
-
Czynić swoją powinność.
-
Ale…?- wciąż nie wiedział czego się od niego oczekuje.
Para
podeszła do ołtarza.
-
Żadnego „ale”. Po prostu udzielisz nam ślubu.
-
Tutaj? Teraz?- duchowny miał coraz więcej wątpliwości.
-
Owszem.- odpowiedział zniecierpliwiony i wyjął pistolet. Bez wahania wycelował go
w pastora. Powtórzył z naciskiem- Tutaj i teraz.
Duchowny uniósł bezradnie ręce i
pokręcił głową.
-
Skoro taka jest wasza wola.- westchnął- Ja umywam od tego ręce, ale udzielę wam
ślubu, skoro tak bardzo wam na tym zależy. Dajcie mi chwilę…
Podczas gdy przygotowywał się do
odprawienia ceremonii, pan młody ujął twarz dziewczyny w dłonie. Spojrzał jej w
oczy i szepnął.
-
Wiedz, że prawdziwie cię miłuję i już na zawsze będziesz moja- zarówno przed
Bogiem jak i przed ludźmi.
W tym czasie towarzyszący im
mężczyźni zapalili świece przy ołtarzu i przyklękli. Pastor odmówił odpowiednie
modlitwy. Kiedy padła formuła zaślubin, oblubieńcy powtórzyli ją żarliwie i
słowa te przypieczętowali pocałunkiem. Ich towarzysze podpisali się pod
stosownym dokumentem jako świadkowie. Wydawało się, że cała historia zakończy
się szczęśliwie.
Kiedy
jednak duchowny kończył modlitwy, kolejna błyskawica rozjaśniła niebo i wnętrze
kościoła. W jej blasku błysnęło ostrze sztyletu. Jeden z obecnych wbił ostrze w
plecy pastora. Grzmot burzy i huk fal zagłuszyły jego przeraźliwy krzyk. Ciało
zawinięto w płaszcz i zabrano ze sobą. Wrzucono je na dno szalupy, a gdy
Szwedzi powrócili na okręt, wrzucili je do morza.
Nikt nie wiedział skąd przypłynął ów
statek, ani dokąd podążał. Opowiadano później, że panem młodym był jeden z
generałów króla Gustawa Adolfa, choć nie brakło plotek, iż to sam król zawitał
do Rowów. Pojawiły się także pogłoski, jakoby śmiertelny cios zadano nie
pastorowi, a oblubienicy i to w chwilę po ślubie.
Jakkolwiek
było, tajemnicze zaślubiny miały miejsce. Nigdy nie poznano też imion pary
kochanków. Do dziś jednak, kiedy w Rowach zapadają ciemności, można spotkać
zjawę owego pastora. Przechadza się zwykle po lesie, który porósł miejsce
dawnego kościoła i przylegającego doń cmentarza. Tylko on wie komu udzielił
podówczas ślubu.
Więcej opowieści w książkach: "Duchy, zjawy i ukryte skarby. Niesamowite miejsca województwa pomorskiego" oraz "Legendy Ustki i Ziemi Słupskiej".
Niesamowita i bardzo tajemnicza historia. Aż przeszły mnie ciarki.
OdpowiedzUsuń