![]() |
Malarz: Anthonio Mor, ok. 1554 |
Część 5
Równie
ważne jak rozwój opozycji wobec polityki władcy jest pytanie, czy na motywy jego
postępowania wpływały w jakiś sposób
przekonania religijne. Niektóre przekazy- wśród nich Apologia- wskazują na to,
jakoby współczuł innowiercom i podobnie jak Henryk II nie uważał, że
wprowadzenie Inkwizycji jest potrzebne. Nikt jednak nie wie, jaka była prawda.
W każdym razie wyrażał to tak samo usilnie, jak sprawę opuszczenia Niderlandów
przez wojska hiszpańskie.
Sądzę,
że jest to możliwe. Książę Wilhelm był człowiekiem nie tylko bardzo
inteligentnym, ale także współczującym. Jego człowieczeństwo ujawnia się
kilkakrotnie w korespondencji, jaką prowadził. Mimo to jego życie religijne w
owych latach nie było zupełnie jasne. Oficjalnie wyznawał katolicyzm, w którym
wychowywano go od dwunastego roku życia. Jednak w młodości matka zasiała w nim
ziarno wiary ewangelickiej, które wciąż tam tkwiło. Było to nasienie, które
kiełkowało w duszy zwolennika augsburskiego wyznania wiary. W Apologii dał
nawet dowód, jak duży wpływ na jego przekonania religijne miała ogłoszona w
Augsburgu wolność religijna i podkreślił swoje wychowanie w duchu ewangelickiego
kościoła. W tych latach jednak uważał za właściwe bronić religii swego władcy i
wyznawać ją mimo tego, że wciąż był w rozterce między swoim dawnym życiem a zewnętrzna maską. Życiowe
doświadczenie podpowiadało mu jak należy postępować. Kiedy w 1558 roku zmarła
jego żona Anna von Egmont, została pochowana w obrządku katolickim. Matka
księcia, Juliana nie chciała wówczas przybyć na uroczystości do Bredy wraz z
trojgiem pozostałych dzieci:
„Chciałabym, by i książę nie uczestniczył.
Chociaż on uważa to za wolę Boga ja wiem,
że sprowadzi to na nas nowe wielkie nieszczęście”.
Matka doskonale zdawała sobie sprawę,
że jej najstarszy syn nie żył w zgodzie ze swoją prawdziwa wiarą.
Nie
można oczekiwać, że człowiek w takim położeniu zaakceptowałby prześladowania i
palenie niekatolików na stosach. Zresztą prześladowano wówczas przede wszystkim
kalwinów, których książę i tak nie rozumiał. Kiedy w 1561 roku przebywał w swoim księstwie, zaniepokoiły go toczące
się we Francji spory między hugenotami a katolikami. W swoich
rozporządzeniach religijnych głosił, by chronić: „nasz święty Kościół
i zakazał głoszenia kazań o nowych,
przewrotnych doktrynach. Nie było to jednak bynajmniej prześladowanie
niekatolików. Celem było przede wszystkim utrzymanie spokoju na terenie kraju.
Mimo
to nie chciał w Apologii przypisywać religii zbyt wielkiego znaczenia. Książę
żył życiem „Grand Seigneur” i zazwyczaj niewiele go obchodziły nabożeństwa.
Jego sposób życia zmienił się nieco po śmierci pierwszej żony – wraz ze swym
bliskim otoczeniem zatracił wówczas wszelki umiar, oddając się nieposkromionym
zabawom i wszelkiemu wyuzdaniu. W towarzystwie kobiet bardzo lekkomyślnie
wyrażał się niekiedy o religii. Ówczesną niderlandzką szlachtę zaskakiwał tym, że
bardzo szybko przychodził do siebie po wszelkich zabawach. Nie zrujnował się
także, zaś życie upływające na kosztownych pijatykach i w wielkim luksusie
wprawdzie mu towarzyszyło, lecz nie wypełniało jego życia. Był przede wszystkim
politykiem i wciąż rozwijał się jako mąż stanu. Taki też właśnie pozostawał dla
innych, podczas gdy naprawdę w skrytości ducha największe znaczenie miały dla
niego ludzkość i religia.
Polityka
ta zachwiała się, gdy nie wykonał rozkazu Filipa II. Po jego odjeździe
powtórzył dobitnie:
„surowe rozporządzenia przeciw heretykom należy zawiesić”
Władze musiały mu
dwukrotnie przypominać o królewskim rozkazie i to bardzo wyraźnie. W jego polityce coraz wyraźniej wyłania się
także opozycja wobec Granvelli, który po wprowadzeniu nowych nadziałów
kościelnych został arcybiskupem Mechelen i prymasem całego niderlandzkiego
duchowieństwa. Wkrótce też został kardynałem i doradcą nowej namiestniczki
generalnej, księżnej Małgorzaty Parmeńskiej – przyrodniej siostry Filipa II.
Granvella był obrońcą polityki Filipa w Niderlandach i posiadał wielkie wpływy.
Realizacja zamiaru usunięcia go wymagała zdecydowanych czynów, ale księciu
brakło poparcia w większości regionów kraju. Postanowił więc połączyć politykę
z aspiracjami dynastycznymi. W grę wchodziło tu drugie małżeństwo księcia z
Anną Saską. Pochodziła ona ze znanej luterańskiej rodziny i była córką elektora
Maurycego, z którym Karol V prowadził w Niemczech wojnę.
Zresztą
książę Wilhelm już wkrótce po śmierci pierwszej żony zaczął rozglądać się za
kandydatką do drugiego małżeństwa. Nic w tym też dziwnego, że zmienił kierunek.
W ten sposób poszedł w ślady swojego ojca, który postąpił podobnie po śmierci
pierwszej żony. Książę zastanawiał się przez jakiś czas nad wyborem pomiędzy
księżną Lotaryńską a Saską. Ubieganie się o rękę Renaty Lotaryńskiej – córki
księżnej Krystyny jednak się nie powiodło. Starania o Annę Saską dały pozytywny
rezultat, choć napotkały na poważny opór ze strony dziadka Anny – landgrafa
Filipa Heskiego oraz rządu niderlandzkiego. Książę uzyskał jednak poparcie
elektora Augusta Saskiego, który był opiekunem Anny i w ten sposób zostały
usunięte wszystkie przeszkody na drodze do małżeństwa. W szczególności chodziło
tutaj o kwestię religijną. Małżeństwo ogłoszono w Niderlandach jako katolickie
i w ten sposób Orańczyk przekonał Filipa II, że był w błędzie podejrzewając go
o skłanianie się ku luteranom. Natomiast krewnym Anny obiecał, iż przychyli się
do ich wiary zaś kwestie religijne utrzyma w przyjacielskich stosunkach.
Aczkolwiek początkowo uparcie odmawiał tej przychylności w sprawie religii.
Ostatecznie zmuszono go w akcie notarialnym do wypełnienia życzeń żony odnośnie
spraw wiary i wreszcie dał na to swoje słowo. Znamienity jest fakt, że jednak wolał
przekonywać żonę, iż rycerskie powieści jak „Amadis de Gaule” są znacznie
lepsze od zamartwiania się nad Biblią. Słowa te mogą świadczyć, że sprawy
religijne go wówczas nie interesowały i w ogóle się nimi nie zajmował. Dowodzą
też, iż rozważał wówczas możliwość odwołania małżeństwa. Jak zresztą sam pisał,
małżeństwo:
„służyło dla wielkiego honoru i szczęścia – mojego i mojego rodu”
Utrzymywał też, że dla zdobycia
znaczenia i po to, by wejść w strefę wpływów niemieckiego domu książęcego
podeptał więzy krwi, a przyjął truciznę. Podobnie by mógł mówić o małżeństwie z
Renatą choć otworzyłoby ono dla niego zupełnie inne widoki polityczne. Decyzja,
którą podjął była jednak zupełnie samodzielna. Pozostaje zrozumiała tylko w
świetle rozważań polityki zagranicznej.
W
sierpniu 1561 roku odbyło się przygotowane z wielkim przepychem wesele.
Do Lipska przybyli nawet przedstawiciele Filipa II, który musiał przemilczeć swój sprzeciw. Książę Wilhelm wykazał się wielką odwagą i zmysłem dyplomatycznym upierając się przy swej woli. To zwycięstwo jednak jeszcze bardziej oziębiło jego stosunki z panującymi. To zrozumiałe, że po tego rodzaju wydarzeniu Granvella zaczął baczniej przyglądać się „Milczkowi”.
![]() |
Malarz: Abraham de Bruyn |
Do Lipska przybyli nawet przedstawiciele Filipa II, który musiał przemilczeć swój sprzeciw. Książę Wilhelm wykazał się wielką odwagą i zmysłem dyplomatycznym upierając się przy swej woli. To zwycięstwo jednak jeszcze bardziej oziębiło jego stosunki z panującymi. To zrozumiałe, że po tego rodzaju wydarzeniu Granvella zaczął baczniej przyglądać się „Milczkowi”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz