marca 21, 2015

Nicolas Japikse, Orańczycy. Wilhelm Orański, część 2

Malarz: Anhonie Mor, ok. 1554
Hrabia Wilhelm Bogaty uważał, że te ustępstwa będą korzystne dla interesów rodu i wzrostu jego potęgi. Julianie natomiast pozostała troska o syna, co okazywała przez całe swoje życie (nawet jako dojrzały mąż stanu, Wilhelm pisywał do niej pełne czułości listy- przypis tłumacza). Kiedy zaś w późniejszych czasach Wilhelm twierdził w swojej „Apologii”, że otrzymał komnatę tuż przy cesarzu - jak wspomina Hoof - nie należy tego rozumieć dosłownie. Bez wątpienia jednak Karol V przeznaczył młodemu hrabiemu von Nassau ważne miejsce w Niderlandach. Obserwował go z wielkim zainteresowaniem i często rozmawiał z inteligentnym chłopcem. Dobierał mu także rozrywki i czuwał nad wykształceniem.  W sposób szczególny dbał zaś o wykształcenie wojskowe oraz polityczne. Najwyższą koniecznością było jednak  nieustanne kontrolowanie i ocenianie jego postępów, ponieważ cesarz był często nieobecny w Niderlandach. W związku z tym najwięcej miała w tych kwestiach do powiedzenia generalna namiestnicza, siostra cesarza: Maria, która była niezwykle uzdolnioną i bardzo wysoko postawioną kobietą. Młody książę przebywał bardzo długo na jej dworze. W maju 1545 zabrała go nawet w podróż do północnych prowincji. Już jako chłopiec, Wilhelm zajmował się także interesami swoich braci. Myślę jednak, że nie miało to wówczas dużego znaczenia; traktowano to bardziej jako metodę wychowania i sprawdzania ich wpływu na jego rozwój. 

            Właściwe wychowanie odbywało się w Bredzie, gdzie książę przebywał przez większą część sześciu lub siedmiu lat. Wówczas nauczył się języka francuskiego i niderlandzkiego, które później całkowicie sobie przyswoił. Poznał również łacinę. Jego ojciec obawiał się, że wkrótce zapomni języka niemieckiego i już w 1549 roku uznał za konieczne przysłać mu niemieckie książki, by nie zapomniał macierzystego języka. W Bredzie musiał też nauczyć się sztuki rycerskiej, konnej jazdy i władania bronią. Nad rozwojem młodego księcia, jego zdolności oraz wpływów czuwał Champegney, brat wpływowego już wówczas Granvelli. Wilhelm przystosował się doskonale do dworskich wymagań. Wkrótce stał się przykładem narodowego szlachcica i dworzanina. Ponadto biła od niego wielka siła i charyzma, które niewątpliwie przyciągały. Innych ludzi potrafił już wówczas pozyskać sobie rozrzutnością i korzystaniem z przyjemności życia. W pełni dorównywał równym mu stanem hrabiom: van Egmont, van Aremberg, van Hoorn czy baron van Montigny. W podobny sposób postępował wobec innych mężów stanu, jak choćby Granvella i Viglius, czy hiszpański dowódca Julian Romero.
            Kiedy tylko w 1551 roku uzyskał pełnoletniość, ożenił się. Jego wybór padł na Annę van Egmont, córkę niedawno zmarłego Maksymiliana van Egmont, hrabiego von Buren. Cesarz zaakceptował to małżeństwo. Żona wniosła Wilhelmowi w posagu liczne posiadłości, w tym: hrabstwa Buren, Yselstein, Leerdam, Acquoy, Eindhoven, St. Maartensdijk; zaś po śmierci matki Anny jeszcze Beverweert. Życie małżeńskie Wilhelma i Anny wydawało się szczęśliwe.

 Breda stała się zaś miejscem wielkich uroczystości, które odbywały się tam bardzo często. Szczególnie wielkie obchody miały miejsce po narodzinach trójki dzieci Wilhelma i Anny, z których to Filip Wilhelm i Maria właśnie tam przyszli na świat.
            Wilhelm, podobnie jak jego wuj Henryk miał bardzo lekką rękę do wydawania pieniędzy i gdyby nie znalazł osoby, która czuwała nad jego majątkami i oszczędnościami, z pewnością nie zostałoby mu wiele. Prowadził życie wytwornego szlachcica i dworzanina, był jednak przede wszystkim żołnierzem. W 1551 roku został kapitanem kompanii konnych,            w 1552 roku awansował na pułkownika dziesięciu chorągwi niderlandzkich, zaś później służył blisko głównego sztabu wojsk cesarskich podczas nowej wojny Karola V z Francją. W 1555 roku mianowano go naczelnym dowódcą wojsk pod Givet.
            Przez całe lata jego postawa wobec rządu, a przede wszystkim wobec generalnej namiestniczki oraz potężnych mężów stanu takich jak Granvella czy Viglius była pełna szacunku. Służbę w polityce władz traktował jako rzecz pierwszorzędną i honorową, cieszył się z okazywanych mu łask. Żalił się  jedynie na ciągłe zmiany miejsc wojska oraz na to, iż niekiedy pozbawiano go pierwszeństwa. Właśnie te drobne kwestie, pomijając już wysokie mniemanie o sobie i swej potędze, zapowiadało kłopoty i bunt na przyszłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger