lutego 06, 2021

Bal gorejących

 
Bal Karola Szalonego

Sala pałacu była oświetlona pochodniami. W ich blasku tańczyli ubrani w kostiumy  najdostojniejsi książęta Francji. Wśród nich był sam król. Nagle otworzyły się drzwi i do środka weszło dwóch pijanych mężczyzn przebranych za wilki. Władca gwałtownie chwycił pochodnię, by zobaczyć kim są niespodziewani goście. Przez przypadek zawadził o jednego z przebierańców. Płócienny kostium nasączony żywicą i woskiem w mig zajął się płomieniami. Człowiek zmienił się w żywą pochodnię. Zaczął krzyczeć i miotać się po sali, przenosząc ogień na innych. Zaczął się koszmar. Tancerze płonęli żywcem. Ich krzyki mroziły krew w żyłach. Jeden z książąt wskoczył do stojącej pod ścianą beczki. Płomienie sięgnęły nawet króla, jednak on zamarł. Z przerażeniem w oczach patrzył na ten spektakl tak długo, aż spowiła go błękitna mgła…

         Ta historia wydarzyła się naprawdę. „Bal gorejących” opisano wielokrotnie na kartach kronik. Przeszedł do historii jako „Bal des Ardents” (Bal Podpalonych) lub „Bal des Sauvages” (Bal dzikich Mężów).

 

Szalony król na tronie

         Karol VI wstąpił na tron francuski w 1380 roku. Początkowo nikt nie przypuszczał, że młody Walezjusz jest chory psychicznie. Był wprawdzie nadwrażliwy i słabego zdrowia, jednak nie stanowiło to problemu. Niespodziewanie, podczas marszu do Bretanii dostał ataku szału. Chwycił za miecz, krzyknął „Naprzód, na zdrajców!” i zaczął wymachiwać nim na oślep przekonany, że brat Ludwik i towarzyszący mu rycerze chcą go zgładzić. Zdążył zabić czterech z nich, zanim szambelan nie chwycił go w pasie i nie odebrał broni. Po tym ataku Karol przez 4 dni leżał nieprzytomny. Przewieziono go do Le Mans i wezwano 92 – letniego medyka Wilhelma de Harcigny. Władca na pozór wrócił do zdrowia i po powrocie do Paryża odbył nawet dziękczynna pielgrzymkę do bazyliki  Marii Panny Radosnej nieopodal Laon. Od tego czasu jednak ataki się powtarzały.

 

         Medycy upuszczali „zatrutą krew”, ale to nie pomagało. Sędziwy Wilhelm de Harcigny uznał, że należy odsunąć go od poważnych spraw i ceremonii oraz… zapewnić rozrywkę. Królowa Izabela Bawarska wzięła sobie do serca te rady i postanowiła zadbać o dostarczenie Karolowi przyjemności. Okazją ku temu był ślub jej dwórki.

 

Bal w Hôtel Saint – Pol

         Był 28 stycznia 1393 roku. Królowa Izabela cieszyła się ze ślubu swej damy dworu. Z tej okazji urządziła bal przebierańców, na który zaproszono też króla. Karol i towarzyszący mu książęta przebrali się za „leśne dzikusy” lub wilki. Zabawa się rozpoczęła. Sala pałacu była oświetlona pochodniami. W ich blasku tańczyli najdostojniejsi panowie Francji przebrani za „leśne dzikusy”. Wszyscy mieli na sobie płócienne kostiumy nasączone woskiem i żywicą, do których przykleili konopne włókna i sierść. Ich pląsy w rytm muzyki, fikołki oraz prezentacje przed siedzącymi gośćmi, wywoływały salwy śmiechu. Zgadywanie, kto kryje się pod maską stanowiło jedną z największych atrakcji balu.

Nagle otworzyły się drzwi i do środka weszło dwóch pijanych mężczyzn przebranych za wilki. Nikt nie wiedział, że to tylko jego brat Ludwik, książę Orleanu z przyjacielem. Zaskoczony Karol gwałtownie chwycił pochodnię, by zobaczyć kim są niespodziewani goście. Przez przypadek zawadził o jednego z przebierańców. Nasączony żywicą i woskiem kostium w mig zajął się płomieniami. Człowiek w jednej chwili zmienił się w żywą pochodnię. Zaczął krzyczeć i miotać się po sali, przenosząc ogień na innych. Zaczął się prawdziwy koszmar. Tancerze płonęli żywcem. Ich krzyki mroziły krew w żyłach. Jeden z książąt, pan de Nantouillet wskoczył do stojącej pod ścianą beczki. Płomienie sięgnęły nawet Karola, jednak on zamarł. Z przerażeniem w oczach patrzył na ten spektakl tak długo, aż spowiła go błękitna mgła…

         To Joanna, księżna du Berry poznała władcę i narzuciła na niego swoją obszerną, niebieską suknie. Tak zdołała zdusić ogień i uratowała mu życie. Zapanował chaos. Izabela Bawarska zemdlała. Ludzie krzyczeli, próbowali ratować płonących, przy czym sami parzyli sobie ręce. Hrabia Joigny zginął. Hugon de Guisay zmarł następnego dnia, a  Iwajn de Foix i Aimery de Poitiers konali dwa dni. Przeżyło tylko dwóch: król Karol oraz pan de Nantouillet.

 

Król ze szkła

         Po tych wydarzeniach Karol już nigdy nie odzyskał psychicznej równowagi. Bywały dni, że nawet nie wiedział, kim jest. Niekiedy biegał po pałacu i wył jak wilk. Uspokajał się dopiero, jak opadał z sił. Na widok żony zaczynał krzyczeć i chował się za meblami. W 1399 roku uroił sobie, iż jest ze szkła. Ze strachu przed stłuczeniem nikomu nie pozwalał się dotykać. Kazał nawet wszyć do swojego kaftana metalowe pręty, by zabezpieczyć szklane ciało. Miewał chwile przebłysku świadomości, podczas których starał się wypełniać obowiązki króla i męża. Izabela miała jednak dosyć ataków męża i podsunęła mu do łoża córkę handlarza koni, niejaką Odette, która była do niej podobna. Karol nie zauważył różnicy.

         Zmarł w 1422 roku.

 


Literatura:

Adams, T., The Life and Afterlife of Isabeau of Bavaria. Baltimore, MD: Johns Hopkins University Press 2010

​Henneman J.B. O. de Clisson and Political Society in France under Charles V and Charles VI, Philadelphia 1996

Knecht R., Walezjusze: Królowie Francji 1328–1589, Kraków 2019

Kowalkowska W., Szaleńcy na tronach, [w:] Wróżka 5/2000

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger