marca 09, 2019

Ochrona przed klątwą i urokiem


Septy, klątwy, uroki
Ochrona, obraz Ann Milovidova

 

Ochrona przed klątwą i urokiem

 

Każdy z nas spotyka się z niechęcią, zazdrością i gniewem ze strony innych ludzi. Za tymi uczuciami stoją niezwykle silne emocje, które zgodnie z wierzeniami przekształcają się w wibracje mogące zaszkodzić nam i naszym bliskim oraz  doprowadzić do wielu nieszczęść. Dlatego ochrona przed klątwą i urokiem wciąż cieszy się tak wielką popularnością. Do dziś używamy tych samych określeń, co nasi przodkowie, a mianowicie: „złe oko”, urok, złorzeczenie, klątwa… Do dziś także zadajemy sobie te same pytania:

Czym są?

Jak się przed nimi bronić?

W jaki sposób z nimi walczyć?

         Zamiast szukać na ślepo, można wrócić do źródeł i tam poszukać odpowiedzi.

 

◦ Złe oko

Nie bez przyczyny mawia się, że oczy są zwierciadłem duszy. To w nich doszukujemy się nastroju drugiego człowieka, jego intencji, a nawet osobowości. Już w starożytności spojrzeniu przypisywano bardzo duże znaczenie i nadal jest ono dla nas niezwykle ważne. Kiedy z kimś rozmawiamy bardzo często patrzymy mu w oczy. Niekiedy spotykamy osoby, z którymi nie sposób nawiązać kontaktu wzrokowego, gdyż mają ciężki, przytłaczający wzrok. Sami mawiamy, że „komuś źle z oczu patrzy” i instynktownie nabieramy do niego dystansu. Według przekonań ludowych tacy ludzie najczęściej rzucają złe spojrzenie. Jak wynika ze źródeł, nie zawsze jest to jednak zamierzone. Bywa, że ludzie czynią to w sposób zupełnie nieświadomy, na przykład gdy z zazdrością spoglądają na nas, nasze dzieci, kwiaty lub inne dobra. Niestety, konsekwencje są takie same, jak przy świadomym rzuceniu złego oka.

O tym zjawisku mowa jest zarówno w źródłach etnograficznych dotyczących przesądów ludowych jak i w legendach z Pomorza i Kujaw.

 

◦ Złorzeczenia

Wspomniałam już, że słowa mają wielką moc. Raz rzucone, nigdy nie wracają. Złorzeczenie to po prostu życzenie komuś nieszczęścia – to świadome i celowe działanie wymierzone przeciwko danej osobie lub rodzinie. Można o nim mówić, gdy ktoś życzy innym czegoś złego i to życzenie wypowiada na głos. Jest to więc negatywna energia skierowana przeciwko innej osobie. Ma dużą moc, a skutki potrafią być odczuwalne nawet długo po wypowiedzeniu słów. Można by powiedzieć, że takie życzenie nieszczęścia jest swoistym zaklęciem przeciwko drugiemu człowiekowi.

Warto zwrócić uwagę na fakt, że nieświadomie można życzyć nieszczęścia samemu sobie, więc czasem lepiej nie mówić niczego złego na swój temat, nawet w przypływie negatywnych emocji.

 

◦ Szepty

Szeptami nazywamy ciche, powtarzane magiczne formułki skierowane przeciwko drugiemu człowiekowi. Nigdy nie są wypowiadane wprost, lecz mówione za plecami potencjalnej ofiary. Wytwarzają negatywną energię, która ma otoczyć zaatakowaną osobę ciemnym kokonem, gęstym niczym mgła, a w konsekwencji utrudnić jej dalszy rozwój, sprowadzić pecha i doprowadzić do choroby.

Szepty uważano niegdyś za jeden z najbardziej podstępnych sposobów czynienia zła.

 

◦ Klątwy

Klątwy to najgorsza forma ataku na drugiego człowieka. Są to słowa wypowiedziane świadomie i z premedytacją, często poparte wyraźną intencją oraz odpowiednio przygotowanym rytuałem. W wielu przekazach znajdujemy informacje, że ludzie udawali się do czarownicy, żeby rzuciła klątwę na np. nielubianą sąsiadkę albo krewnego. Uważano, że uczyni to ona skutecznie, gdyż ma wiedzę i… magiczne akcesoria. Co ciekawe wśród tych „akcesoriów” wymienia się między innymi garnki, fartuchy, chusty i… mrowiska. Rzadziej pisze się o czarodziejskich różdżkach.

 

Sposoby chronienia się przed złem


Nie trzeba broni, by skrzywdzić drugiego człowieka. Czasami wystarczą słowa, których siła jest ogromna. Od wieków wierzy się, że już sam zamiar zaszkodzenia innej osobie oraz wypowiedzenie przeciw niej intencji potrafią wpływać na otaczającą rzeczywistość. Tego typu ataki na innych nie pozostają jednak bez konsekwencji dla złorzeczącego. Zła energia wraca, a wracając uderza nawet z potrójną siłą. Nasi przodkowie nie mieli co do tego żadnych wątpliwości. Wierzyli w potęgę słów, więc szukali najróżniejszych sposobów żeby uchronić się przed potencjalnym zagrożeniem. Wystarczył cień podejrzenia, że na rodzinie lub domu ciąży urok bądź klątwa, przeczucie albo złe słowo usłyszane pod adresem domownika, a starano się odczynić zło i wzmocnić ochronę. Nigdy nie pozostawiano tego losowi.

Oczywiście, gdy nastało chrześcijaństwo twierdzono, że najskuteczniejszą metodą na wszystkie złorzeczenia jest… przeżegnanie się po trzykroć i odmówienie modlitwy. Większość ludzi jednak nie była aż tak pewna skuteczności tej metody. Dlatego sięgano również po inne metody – te, które przekazali im rodzice i dziadkowie. Nieważne, że pochodziły z czasów panowania dawnej wiary. Uważano, że skoro stosowano je przez wieki z pewnością sprawdzą się znacznie lepiej niż nowe formułki. Na wszelki wypadek stosowano więc równocześnie  obie metody. Dzięki temu zachowały się do dziś.

 

Miotła

Bardzo pomocna w rytuałach ochronnych była miotła, którą symbolicznie wymiatano złe spojrzenia, uroki i złorzeczenia. Podczas tego rytuału często recytowano zaklęcia. To jedno z odtworzonych:  

Niechaj wszelakie zło wymiecione stąd zostanie,

Nikogo nie skrzywdzi, do ziemi powróci. Amen.

 

Krzyżowanie palców

Inną, równie skuteczną metodą było znane nam wszystkim krzyżowanie palców i wypowiadanie formułki:

Żadne zło mnie nie dotyczy,  wracajcież, skąd przychodzicie.

Bardzo często dodawano jeszcze znane nam do dziś słowa „a kysz”!

Zwyczaj krzyżowania palców  miał na celu przede wszystkim ochronę przed złem i klątwami oraz zapewnienie sobie lub komuś bliskiemu szczęścia w trudnej sytuacji. Bardzo często gest służył jeszcze jako metoda unieważnienia złożonej przysięgi.

To jednak nie wszystko. Uważano, że krzyżowanie można zastosować także jako magiczna praktykę wymierzoną przeciw innym. Wierzono na przykład, że krzyżując palce, ręce lub stopy można opóźnić lub wręcz uniemożliwić rozwiązanie u położnicy.


Spluwanie

Kolejną metodą ochrony przed złem było spluwanie. Robiono to, by szybko i łatwo pozbyć się rzuconych słów: zarówno przez kogoś, jak i przez samego siebie. Do dziś, gdy powiemy coś, co mogłoby zaszkodzić nam albo rodzinie odruchowo spluwamy przez lewe ramię.

Zwyczaj spluwania polegał na tym, żeby odczynić złe oko albo rzuconą klątwę po trzykroć spluwając przez lewe ramię. Innym szybkim sposobem było splunięcie i zasypanie „wyplutego uroku” solą. Była tylko jedna niepisana zasada: nikt nie mógł tego zobaczyć.

Bywało, że wychwycono urok zanim jeszcze zaczął działać. W tym wypadku sprawa była bardzo prosta. Odczyniano go bowiem, spluwając trzy razy na ziemię i wołając:

Na psa urok!, Niech to piorun strzeli!

 albo

Niech to licho porwie!

Spluwanie uważano za niezawodny sposób przerzucania uroku i bezpiecznego oddalenia go od siebie. W trudniejszych przypadkach nie było innej rady, jak wezwanie wiedźmy i szukanie pomocy u niej.  Dotyczyło to przede wszystkim chorób urocznych i klątw, które uniemożliwiały normalne funkcjonowanie gospodarstwa.

 

Odpukiwanie w niemalowane

Kolejną magiczną praktyką stosowaną do dziś jest odpukiwanie w niemalowane drewno. Wiąże się ono ściśle z żywiołem ziemi – tak jak i samo drzewo bardzo często pojawiające się w magii ludowej. Zwyczaj ten sięga czasów, gdy osobę zmarłą kładziono na świeżo wystruganej i niemalowanej desce, zaś wszyscy obecni pukali w drewno, żeby odpędzić diabła czyhającego na jej duszę. Istnieje jednak jeszcze jedno wyjaśnienie tego zwyczaju. Ma ono swoje korzenie w dawnym kulcie zmarłych przodków. Otóż wierzono, że ich dusze przebywają w płycie stołu, jako najważniejszym meblu domostwa (namiastki ołtarza). W razie zagrożenia gospodarz stukał w spód stołu, by obudzić dusze przodków i wezwać je do obrony. Dlatego był to zwykle pierwszy wnoszony do domostwa mebel.

Współcześnie zwyczaj odpukiwania w niemalowane drewno służy pozbywaniu się pecha, „odczarowywaniu” nieopatrznie wypowiedzianych słów lub odpędzaniu złej wróżby. Zazwyczaj czyni się to trzy razy, wciąż trzymając się tego elementu magicznych zaklęć.

Tyczy się to nawet sytuacji, gdy ktoś usłyszał nadmierne pochwały (np. na temat swoich dzieci, zwierząt gospodarczych, roślin lub rzeczy ). Na Pomorzu i Kujawach, tak jak w większości regionów wierzono (i wierzy się nadal), że nadmierne chwalenie kryje za sobą zazdrość, a tym samym może ściągnąć nieszczęścia: na przykład chorobę lub śmierć w przypadku dzieci i zwierząt, uschnięcie rośliny albo zepsucie przedmiotu.

 

Podkowa na szczęście

Powszechnie stosowanym ochronnym zabiegiem, który jednocześnie miał przynieść domowi szczęście i dostatek, było zawieszanie podkowy na drzwiach lub ścianie domostwa i budynków gospodarczych. Zresztą tego symbolu szczęścia używamy do dziś.

Podkowa miała na celu chronić ludzi i zwierzęta przed wszelkimi urokami i czarami oraz zapewnić szczęście i dobrobyt. Najważniejsze było jednak to, by podkowę umocować ramionami ku górze – tak by wszystko, co dobre, wpływało do niej i tam pozostawało.

Istniał również zwyczaj, by podkowę przybijać siedmioma żelaznymi gwoździami, gdyż właśnie tą liczbę od wieków uznaje się za wyjątkowo szczęśliwą. Można by się zastanawiać, dlaczego podkowa stała się tak popularnym sposobem na ochronę i zapewnienie sobie dostatku. Wiąże się to prawdopodobnie z jej kształtem, przypominającym półksiężyc lub łuk. Od wieków był on uważany za jeden z najpotężniejszych znaków magicznych, zapewniających ludziom ochronę przed złymi mocami. Co ciekawe, podkowy możemy zobaczyć nawet dziś na ścianach domostw zarówno na Pomorzu, jak i Kujawach. Są zawieszane nie tylko w celach ochronnych lub dla zapewnienia sobie szczęścia, ale przede wszystkim jako oryginalne ozdoby.

Do dziś niektórzy zawieszają podkowę w niewłaściwy sposób: ramionami w dół – tym samym pozbawiając ją swego  magicznego działania. W ten sposób właściciele wypuszczają z domów to, co najlepsze, i pozwalają pozytywnej energii oraz szczęściu wypływać. Może warto, by szybko odwrócili swoje podkowy i pozwolili napełnić życie szczęściem oraz dobrobytem.

Niekiedy podkowę przybijano także na progu domostwa lub budynku gospodarczego. Wówczas służyła także nieco innym celom, o których piszę w dalszej części książki.

 

Rośliny u powały

Wigilia świętego Jana była wyjątkowa pod wieloma względami. Wiele tradycji i zwyczajów zachowało się również na Pomorzu i Kujawach. Jak wiadomo, rzucane w tym czasie czary miłosne miały najsilniejsze działanie, a wielu śmiałków wybierało się na poszukiwanie magicznego kwiatu paproci.

Był to jednak doskonały moment również na to, by zapewnić sobie i swym bliskim bezpieczeństwo oraz ochronę przed zarazą i chorobami spadającymi na człowieka „z powietrza”. W tym celu zbierano rośliny o magicznych właściwościach, na przykład: bylicę, łopian, gałązki osiki i dziurawiec, a następnie zatykano je za belki w izbach lub wkładano w poszycia dachów.

Jeszcze dziś możemy trafić do domostw, gdzie u powały lub na strychach znajdziemy ususzone rośliny. Bynajmniej nie są to domostwa zielarek, lecz zwykłych ludzi, którzy zachowali tradycje przekazane im przez rodziców.

 

Wianki i bukiety

Popularne było wieszanie na drzwiach lub ścianach wieńców, które od zawsze symbolizowały ofiarę, ochronę, urodzaj, siłę żywota, płodność, obfitość, dobrobyt i… magię. Pierwotnym zadaniem wieńca było najczęściej przychylne usposobienie do siebie bóstw natury. Ten zwyczaj znalazł się również na Pomorzu i Kujawach.

Dla ochrony przed czarownicami i urokami pleciono wieńce lub tworzono bukiety, które zawieszano na drzwiach domostw lub budynków gospodarczych. Bywało, że dymem z nich okadzano ludzi, by zapewnić im ochronę przed chorobami urocznymi, oraz zwierzęta, na przykład krowy, aby uchronić je przed czarami, które mogły odebrać im mleko. W tym celu zapalano wianek lub bukiet, a następnie gaszono, tak by nie było płomienia, jednak żeby unosił się z nich dym (szczególnie ważne było to w nieszpory i oktawę przed Zielonymi Świątkami, gdyż właśnie wówczas czarownice mogły wyrządzić największe szkody, oraz podczas święta Matki Boskiej Gromnicznej, kiedy to okadzano dom dymem z jałowca). Miało to na celu ochronić domostwo nie tylko przed wszelkimi urokami, ale także przed uderzeniem pioruna.

W ochronnych wiankach znajdowały się często następujące rośliny: jarzębina, koniczyna, kopytnik, lubieszczyk, macierzanka, mięta, piwonia pachnąca, rosiczka (rosa słoneczna), rozchodnik, szyszki i targownik. Często wykorzystywano także: aksamitki, arcydzięgiel lekarski, babkę, barwinek, begonię, bez czarny, bez (lilak), brzozę, bylicę, chaber łąkowy, czarcie ziele, czosnek, dziewannę, dziewięćsił biały, dzięgiel zwyczajny, dziurawiec, grzmotnik, grzybień biały, jałowiec pospolity, koper włoski, lawendę, leszczynę pospolitą, lipę, łopian, mak, nagietek, olszę zwyczajną, ostróżkę zbożową (srocze łapki), paproć, rozchodnik płaskolistny, rutę ogrodową, skrzyp polny, tatarak pospolity, topolę osikę, wiciokrzew, tojeść i wierzbę.

Przykładowo w powiecie grudziądzkim splatano pięć wianków z macierzanki, rozchodnika, grzmotnika, krzyżowego ziela i bazi. Bardzo ważną rolę w ochronie domostwa i jego mieszkańców spełniały również wianki splecione z macierzanki, rozmarynu i nieśmiertelnika. Strzegły one niemowlę, kiedy niesiono je do chrztu, zdobiły ubranka dzieci idących do pierwszej komunii, przypinano do sukni ślubnej panny młodej, często zawieszano na ścianach izb, aż wreszcie wkładano do rąk zmarłym, by ułatwić im przejście na drugą stronę. Niekiedy pleciono wieniec z pietruszki i ruty, który stosowano do przepędzania z domu złych duchów.

Do dziś w wielu domach zachował się zwyczaj wieszania na drzwiach wejściowych wianków z kwiatów, gałązek drzew i dostępnych w danym czasie płodów ziemi. Widać to szczególnie przed świętami Wielkiej Nocy i Bożego Narodzenia. Nie jest to nic innego, jak pozostałość po tych dawnych, magicznych praktykach, których celem była ochrona domu przed czarami i wszelkim złem oraz zapewnienie mieszkańcom spokoju, harmonii i szczęścia. 

 

Wieniec szczęścia

Wieniec szczęścia stanowił nieco inną formę tradycyjnych wianków ochronnych zawieszanych na drzwiach. Ten był wyjątkowy, ponieważ jego głównym celem było zapewnienie gospodarzom szczęścia i dobrobytu. Oczywiście, pełnił również tradycyjną funkcje ochronną. Wykonywano go najczęściej jesienią, gdy plony zostały już zebrane, a matka ziemia powoli przygotowywała się do zimowego snu.

Do stworzenia takiego wieńca potrzebne były przede wszystkim dary natury, czyli to wszystko, co w danym czasie ofiarowywała przyroda. Wykorzystywano więc kolorowe liście, kasztany, żołędzie, korale jarzębiny, gałązki roślin zimozielonych oraz wszystkie inne dostępne owoce jesieni. Podczas tworzenia takiego wianka najważniejsze było sprecyzowanie własnych marzeń, czyli przekazanie intencji, w jakiej go wykonywano: mógł to być dobrobyt, zdrowie, rozbudowa domu, szybkie zamążpójście i tak dalej. Niegdyś z takim wieńcem udawano się później do kościoła, by go poświęcić i dopiero wówczas wieszano go w domu gospodarza.

 

Woda, sól i chleb

Na Pomorzu wielkim kultem cieszyła się święta Agata – szczególnie wśród rybaków. Podczas obchodów jej święta (5 lutego) zabierano do kościoła wodę w kubeczkach oraz sól i chleb na talerzykach w celu poświęcenia. Były one niezbędne jako ochrona domów w czasie naporu lodów i powodzi. Wykorzystywano je, gdy fale morskie robiły się coraz większe: gdy zagrażały wsiom i miasteczkom a kry na rzekach piętrzyły się, grożąc powodzią. Ludzie wychodzili wówczas na brzeg, by rzucić do wody poświęcony chleb, wysypać sól oraz wylać wodę. Wierzono, że dzięki tym zabiegom klęska ominie ich zagrody.

Rybacy zabierali poświęconą sól zawsze, kiedy wybierali się na połowy. Jeśli spotkał ich sztorm, wysypywali szczyptę soli na fale z nadzieją, iż wkrótce morze uciszy się i pozwoli im bezpiecznie wrócić do domów.

Poświęcona sól miała jeszcze jedno magiczne zastosowanie, ściśle związane z patronką, świętą Agatą, jako tą, która chroni przed klęskami żywiołowymi – szczególnie przed ogniem. Kiedy we wsi wybuchł pożar, sól rzucano w ogień z wiarą, że szybko zdusi szerzące się płomienie. Tak czyniono na przykład w powiatach toruńskim, tucholskim i wąbrzeskim. Natomiast w powiatach chojnickim i sępoleńskim sól poświęconą w dniu świętej Agaty dodawano do potraw oraz w razie choroby dawano bydłu.

 

Wstążki i świecidełka w trzcinach i na gałęziach

Wiara w topielców, topielice i utopców, którzy czyhali w otchłaniach rzek, stawów i jezior na niesfornych amatorów pływania, była bardzo silna. Jeszcze niedawno niektóre z akwenów cieszyły się tak złą sławą, że uważano je za siedziby tych demonów i z racji tego nazywano je potocznie topieliskami lub topielcami. Między innymi z lęku przed nimi wzięło się przekonanie, iż nie należy kąpać się przed nocą świętojańską (aby święty Jan ochrzcił wodę, a wówczas wodne demony będą mniej groźne) oraz po zachodzie słońca, gdy wychodziły ze swoich ukryć, by karmić się srebrzystymi promieniami księżyca.

Inną metodą ochronną, ściśle związaną z dawnymi praktykami ofiarnymi, było zawieszanie kolorowych wstążek lub świecidełek na gałązkach drzew zwisających nad wodą lub na trzcinach. Miało to na celu przebłaganie topielic i kapryśnych utopców, by nie wciągały śmiertelników pod wodę.

 

Wyrzucanie srebra

         Jednym z najstarszych zwyczajów, które miały ochronić gospodarstwo przed burzą i sprawić, że pioruny będą omijały wszystkie budynki, było wyrzucanie przed dom srebra (mogły to być pieniądze, sztućce, biżuteria i tym podobne). Czyniono to jak najwcześniej, gdy tylko dostrzeżono burzowe chmury na niebie. Wierzono, że w ten sposób zdoła się odpędzić nawałnicę oraz niszczycielskie pioruny. Srebro uważano za tarczę ochronną, która zabezpieczy nie tylko przed gniewem żywiołu, ale także przed zabłąkanymi duchami. Zwyczaj ten występował między innymi na Pomorzu.

Oczywiście, kiedy już zagrożenie minęło, wszystkie wyrzucone przedmioty skrupulatnie zabierano. 

 

Butelka wiedźmy

Inną formą ochrony przed czarami i urokami jest znana od średniowiecza tzw. butelka wiedźmy. Jej przygotowanie jest bardzo proste. Wystarczy znać kilka podstawowych zasad. 

Jak przygotować butelkę wiedźmy?


 

 

Na podstawie książki: A. Koprowska – Głowacka, Magia ludowa z Pomorza i Kujaw, Gdynia 2016

 

1 komentarz:

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger