lutego 06, 2021

Cena zbawienia

Złoty klucz każdy zamek otworzy. Nawet ten, który wiedzie do nieba.

Odpusty
obraz Tim C. Gundert, Pixabay

Jaka jest najprostsza droga do nieba? Wcale nie umartwianie się, pokuta i modlitwa. Dla wielu cena zbawienia ma materialny wymiar. Jest to pełna kiesa. Doskonale wiedziała o tym bizantyjska cesarzowa Irena, która wprawdzie kazała oślepić własnego syna, ale dzięki religijnej gorliwości i przede wszystkim hojności wobec klasztorów była czczona jako święta.

         Jak widać cena zbawienia okazała się dla niej w zasięgu ręki.


Cennik (nie)ustalony

         W pierwszych wiekach chrześcijaństwa każdy ciężki grzech, np. cudzołóstwo lub zabójstwo kończyło się wykluczeniem ze wspólnoty. Żeby do niej wrócić, trzeba było poddać się surowej karze i nie kończyło się to na przysłowiowych „trzech zdrowaśkach”. Niekiedy grzesznikom brakowało życia, by odkupić dawne winy. To się jednak zmieniło, gdy mnisi zrozumieli, że grzech można zamienić w brzęczące monety. Cena zbawienia zyskała wówczas na znaczeniu.

         W V wieku n.e. mnisi wędrujący po ziemiach dawnego Imperium zaczęli odpuszczać grzechy za gotówkę. Dzięki temu zamożny grzesznik szybko i bez kłopotu mógł zrzucić z ramion ciążące mu winy i oczyścić sumienie. Już nie musiał myśleć o ciężkiej pokucie, a snu nie spędzały mu z powiek myśli o konieczności postu lub pielgrzymki. Wystarczyło uiścić opłatę i sprawa załatwiona. Ba, każdy grzech miał nawet swoją cenę. Jak widać mnisi liczyć potrafili.

 

Odpust za krucjatę

         Błogosławiony Urban II był papieżem, który zasłynął przede wszystkim jako ten, który na synodzie w Clermont w 1095 roku ogłosił hasło „świętej wojny” i wydał dekret „Treuga Dei”, dzięki któremu wszyscy uczestnicy krucjat mieli dostąpić zupełnego odpustu. Wizja wymazania grzechów w zamian za krucjatę okazała się dla wielu nie lada pokusą.  

 

Z papieżem do spółki

         Papież Bonifacy IX potrafił liczyć. W końcu nie przez przypadek horrendalnie wysokie podatki nazywamy do dziś „annatami bonifacjańskimi”. Szybko zorientował się, jak opłacalnym interesem jest opłata za odpuszczenie grzechów. Zgodził się na nią, ale pod warunkiem, że połowa z zysków będzie przekazywana na potrzeby jego administracji. W 1392 roku udzielił nawet jubileuszowego odpustu Polsce. Ci, którzy chcieli uzyskać oczyszczenie z grzechów musieli tylko… wnieść opłatę. Sama królowa Jadwiga nie poskąpiła srebra.

         Kolejni papieże nie byli gorsi. Juliusz II i Leon X oferowali odpust za ofiary w myśl zasady: kto da więcej pieniędzy, otrzyma dłuższy odpust od cierpienia w czyśćcu. Nie zapomniano nawet o tym, by cennik dostosować do zamożności społeczeństw, więc… bogaci wprawdzie płacili więcej, ale od biednych wyciągano wszystko, co się dało. Cennik również był zróżnicowany. Władca musiał więcej zapłacić np. za pozwolenie na ślub z bliską krewną, niż za odpuszczenie grzechu morderstwa brata, żony, czy ojca.

 

Odpust dobrem powszechnym

         Wprawdzie według doktryny Kościoła odpust dotyczył wyłącznie pokut zasądzonych na spowiedzi, jednak szybko stało się to tylko teorią. Pokusa łatwego zarobku była zbyt duża. Odpusty stały się wręcz nagrodą za publiczne okazanie pobożności: za ucałowanie figury, odbycie pielgrzymki, uczestnictwo w stosownym nabożeństwie.

         W XV wieku papież Sykstus IV ogłosił, że można otrzymać również odpust za dusze w czyśćcu cierpiące. Niektórzy duchowni dostrzegli w tym złoty interes. Odpowiednio przedstawiona wizja krewnych cierpiących katusze sprawiała, że wiele rodzin wręcz zrzucało się, by wykupić dusze bliskich z mąk piekielnych. Nie zapomniano jednak o tych najuboższych. I oni mogli uzyskać odpust dla zmarłych, np. powtarzając konkretne modlitwy przez określoną ilość dni. Zbieranie odpustów stało się wręcz modą. Pewna kobieta zebrała podobno aż 154 000 dni odpustu – pisał o tym teolog René Laurenti.

 

Odpust dobry na wszystko

         Czy aby na pewno? Skoro można było kupić szczebel drabiny, która przyśniła się świętemu Jakubowi to znaczy, że granice zostały przekroczone, a cena zbawienia otarła się o granice absurdu.

         Kiedy główny inkwizytor polskiej prowincji dominikanów, Johann Tetzel został komisarzem ds. odpustów, sprawy nabrały jeszcze większego rozmachu. Pojawiły się nawet listy opłat za odpuszczenie różnych grzechów. Każdy miał swoją cenę; ba, można było nawet uzyskać odpust za grzechy jeszcze niepopełnione. Sam Tetzel mawiał: „Gdy tylko złoto w misce zadzwoni, do nieba jakaś duszyczka pogoni”. Jego działalność stała się jednym powodów buntu Marcina Lutra.

         Papież Leon X przyznał, że odpusty były nieuczciwie sprzedawane. W 1561 roku na soborze trydenckim uregulowano zasadę ich udzielania, a 3 lata później wprowadzono zakaz odpuszczania grzechów za pieniądze. Wszystkich, którzy nadal handlowali odpustami papież obłożył ekskomuniką.

         Sprawa odpustów ostatecznie została uregulowana dopiero za papieża Pawła VI w 1967 roku.

 

Literatura;

Fischer – Wollpert R., Leksykon papieży, Kraków 1996

Gutowscy M. i A., Papieże w dziejach Kościoła, Warszawa  2000

Hüls R., Kardinäle, Klerus und Kirchen Roms: 1049 – 1130, [in:] Bibliothek des Deutschen Historischen Instituts in Rom, Tybinga 1977

Kelly J. N.D., Encyklopedia papieży, Warszawa 1997

Lagenda I., Lato L., Wyprzedaż świętości, [w:] Wróżka, 2013

Pastor L., The History of the popes, from the Close of the Middle Ages, London 1908

Pollard A., Tetzel Johann [in:] Encyclopaedia Britannica, 1911

Wierusz – Kowalski J., Poczet papieży, Warszawa 1986


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger