lipca 14, 2020

Jojo Moyes, W samym sercu morza

Moyes, książka
Wydawnictwo: Między Słowami
Kraków 2020
ISBN: 978-83- 240- 7192- 0
Stron:544


         Czy smutny widok rozpadającego się lotniskowca na cmentarzysku statków może wywołać łzy i wzruszenie?
         Czy dwa światy, które dzieli ponad pół wieku może połączyć niewidzialny most stworzony z nigdy nie przebrzmiałych emocji i wspomnień?
Na oba pytania jest tylko jedna odpowiedź: TAK. I tę odpowiedź znajdziemy na kartach powieści Jojo Moyes „W samym sercu morza”.
Intrygujące jest także to, że Jojo Moyes oparła fabułę na prawdziwych wydarzeniach z życia swej babci, tzw. „wojennej żony”.

Pomiędzy światami

         To moim zdaniem najlepsze podsumowanie tej powieści. Akcja rozpoczyna się w 2002 roku. Młoda studentka Jennifer z chłopakiem i swoją babcią podróżują po Indiach. W pierwszym momencie czytania można by odnieść wrażenie, że zapowiada się przyjemna, wakacyjna historia, ale trwa to tylko przez moment: do chwili, gdy trafiają na cmentarzysko statków i jeden z nich przykuwa uwagę starszej pani. To wystarcza, by zawirował świat, a akcja przeniosła się do zupełnie innych czasów; czasów pełnych emocji tak wielkich, że tylko morze mogło je przyjąć. To właśnie wówczas zaczyna się właściwa powieść.
Jojo Moyes przenosi Czytelnika w czasy tuż po II wojnie światowej, na lotniskowiec Victoria, którym płyną tzw. „wojenne żony”. Kim są? To młode Australijki, które podczas wojny poślubiły brytyjskich żołnierzy. Śluby były wówczas zawierane zwykle w pośpiechu, a młodzi mieli dla siebie niewiele czasu – ot, tyle, ile trwały przepustki. Później mężowie opuszczali Australię, a parom pozostawały tylko wspomnienia i listy. Kiedy nastąpił koniec wojny pojawiła się szansa, by młodzi mogli rozpocząć wspólne życie. Jednak by tak się stało, dziewczęta musiały podjąć najtrudniejszą decyzję: opuścić rodzinne domy i popłynąć w nieznane: do nowego kraju i do mężów, których tak naprawdę znały bardzo krótko.

Wojenne żony i morze

         Dowódca lotniskowca HMS Victoria, komandor Highfield nie był zachwycony faktem, że musi przewieźć setki kobiet z Australii do Anglii. Miało to być tylko sześć tygodni, jednak czuł, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli. Na pokładzie znajdowały się zaś przedstawicielki różnych warstw społecznych, reprezentujące różne postawy wobec życia. Dzieliło je niemal wszystko, łączyła tylko nadzieja. Nie było więc łatwo zapanować nad taką grupą zwłaszcza, że i marynarze spoglądali na dziewczęta z coraz to większym zainteresowaniem.
         W miarę oddalania się od lądu początkowa tęsknota za domami zaczęła zmieniać się w rozmyślania nad nowym życiem, jakie miały rozpocząć w dalekim kraju. Czy tak naprawdę mężowie je kochali? Czy czekali na ich przybycie? Kilka wieków wcześniej Krzysztof Kolumb napisał w swoim pamiętniku: „Morze daje nam nowe nadzieje, a noc nowe marzenia…” 

Tak też czuły się wojenne żony zawieszone pomiędzy dwoma światami: tym, który na zawsze opuściły i tym, który był wielką niewiadomą. Towarzyszyły im fale emocji tak silne, jak silne były fale rozbijające się o burty lotniskowca. Sama Jojo Moyes napisała: „Świat znany młodym Australijkom powoli oddalał się o kolejne mile morskie, a Victoria stała się światem samym w sobie, istniejącym w oderwaniu od życia na lądzie.”
         Na wiele tygodni lotniskowiec staje się ich domem, a nawet światem. Kobiety muszą na nim żyć, znosić trudy podróży i przetrwać mimo naturalnie rodzących się konfliktów. Na zamkniętej przestrzeni otoczonej przez morze pojawiają się więc różne sytuacje: nie brakuje wrogości i napięć, ale są też przyjaźnie i więzi, których nie sposób będzie rozerwać.

Cztery bohaterki, cztery światy

         Głównymi bohaterkami powieści są tak naprawdę cztery kobiety, które reprezentują różne środowiska Australii i przypadkowo znalazły się w tej samej kajucie:
Margaret jest córką farmera, która zostawia ojca i braci, by rozpocząć nowe życie u boku ukochanego męża. Podróż to dla niej nie lada wyzwanie, gdyż ciąża niekiedy stanowi kłopot podczas rejsu. To bezpośrednia i otwarta dziewczyna, której nie sposób nie lubić, choć bywa szczera do bólu. W podróż zabiera zaś ze sobą nie tylko dzieciątko pod sercem…
Jean może wydawać się nieco irytująca, ale tylko na początku, dopóki nie poznajemy jej historii. Poza tym to szesnastolatka, która tak naprawdę dopiero uczy się życia i po prostu pragnie miłości… Miłości, którą obdarzył ją młody mąż, do którego płynie. Poza tym kocha życie i zabawę. Chce cieszyć się każdą chwilą i jest ciekawa wszystkiego, co ją otacza.
Avice jest przedstawicielką bogatej klasy, której tatuś postarał się, by mogła jak najszybciej popłynąć do ukochanego. Rozpieszczona młoda dama uważa, że należy jej się wszystko, co najlepsze i sama myśl o tym, że musi popłynąć lotniskowcem to dla niej wręcz obelga. Do tego dochodzą współtowarzyszki z kajuty, którym daleko do dobrych manier i miana dam.
         Frances to zasłużona pielęgniarka z Australijskiego Szpitala Generalnego. Konkretna, profesjonalna, zdystansowana, tajemnicza i na pozór chłodna skrywa tajemnicę przeszłości. Tak jak inne kobiety płynie do Anglii, by rozpocząć nowe życie, ale w rzeczywistości ucieka przed przeszłością. Według opisu to ona jest główną bohaterką powieści, jednak jej losy łączą się nierozerwalnie z kobietami, z którymi mieszka w kajucie.
         Te cztery kobiety zmuszone do zamieszkania w jednej kajucie odkrywają, że tak naprawdę łączy je więcej niż początkowo przypuszczały. Przez pryzmat ich zachowań, emocji, niepewności, strachu i nadziei Czytelnicy mogą zrozumieć jak wiele odwagi oraz determinacji wymagało od kobiet porzucenie wszystkiego co bliskie, by wyruszyć na spotkanie mężów, których twarze niekiedy zdążyły już się zamazać. Pozostały im tylko:
*wiara, że przysięga małżeńska była złożona szczerze i z prawdziwą intencją
*nadzieja, że mężowie czekają na nie w dalekim kraju i z radością przyjmą do swej rodziny
*miłość do mężczyzn, którym ślubowały i która od początku dodaje im odwagi, by płynąć w nieznane.
         Nawet tajemnicza Frances w pewnej chwili traci swój chłodny dystans i pokazuje twarz, jakiej nikt wcześniej się nie spodziewał. I wówczas właśnie to ona wysuwa się na pierwszy plan powieści.
         „W samym sercu morza” to wyjątkowa powieść: wciągająca i nieprzewidywalna tak, jak nieprzewidywalne jest morze.
To nie tylko historia o odważnych kobietach, które wyruszyły w długi rejs, by rozpocząć nowe życie u boku ukochanych.
To także historia ludzkiej natury, emocji i pasji skrytych głęboko w sercu każdego człowieka.
To także historia świata który tworzył się na nowo po zakończeniu krwawej i wyczerpującej wojny. Świata, który mimo okrucieństw wojny wciąż pragnął miłości.
Polecam i to nie tylko na letnie wieczory.

Kilka uwag

         Nieco myląca jest okładka, która może sugerować lekką, romantyczną powieść osadzoną we współczesności. Podkreśla to jednak tylko słynne powiedzenie, żeby nie osądzać treści po okładce.
         „W samym sercu morza” to polski tytuł i niewątpliwie ma siłę przyciągania. Moim zdaniem jednak oryginalny jest bardziej trafny. Poza tym "W samym sercu morza" kojarzy mi się również z filmem.
Te moje uwagi nie mają jednak żadnego wpływu na treść. Powieść jest świetna i jeżeli ktoś lubi opowieści o uczuciach trwalszych niż morskie fale, wzbogacone barwnymi opisami oraz przedstawione na historycznym tle na pewno będzie zadowolony. Warto sięgnąć po tę książkę.


Opis:
Opowieść inspirowana prawdziwą historią babci Jojo Moyes.
Jak wiele może zmienić jedna podróż? Jennifer przypadkiem trafia na plażę pełną starych, zapomnianych statków. Nie spodziewa się, że w tym miejscu odnajdzie opowieść o podróży, która zmienia wszystko.
Wojna się skończyła. Frances wchodzi na pokład Victorii, okrętu, który ma ją zabrać do Anglii. Wszyscy myślą, że płynie do ukochanego, ale to jedynie pretekst, by uciec przed przeszłością na drugi koniec świata. Na statku pełnym młodych kobiet aż wrze od konfliktów, zazdrości i napięć. Po zmroku, kiedy na pokładzie słychać tylko szum fal, Frances przypadkowo poznaje Henry’ego. To spotkanie staje się najgorszą, ale zarazem najlepszą rzeczą, jaka mogła się jej przydarzyć.
Czy przysięgi wierności wystarczą, aby oprzeć się miłości? Czy podróż może być ważniejsza niż ostateczny cel?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger