Wydawnictwo:
Między Słowami
Kraków 2020
ISBN:
978-83- 240- 7192- 0
Stron:544
Czy smutny widok rozpadającego się
lotniskowca na cmentarzysku statków może wywołać łzy i wzruszenie?
Czy dwa światy, które dzieli ponad pół
wieku może połączyć niewidzialny most stworzony z nigdy nie przebrzmiałych
emocji i wspomnień?
Na
oba pytania jest tylko jedna odpowiedź: TAK.
I tę odpowiedź znajdziemy na kartach powieści Jojo Moyes „W samym sercu morza”.
Intrygujące
jest także to, że Jojo Moyes oparła fabułę na prawdziwych wydarzeniach z życia
swej babci, tzw. „wojennej żony”.
Pomiędzy światami
To moim zdaniem najlepsze podsumowanie
tej powieści. Akcja rozpoczyna się w 2002 roku. Młoda studentka Jennifer z
chłopakiem i swoją babcią podróżują po Indiach. W pierwszym momencie czytania można
by odnieść wrażenie, że zapowiada się przyjemna, wakacyjna historia, ale trwa
to tylko przez moment: do chwili, gdy trafiają na cmentarzysko statków i jeden
z nich przykuwa uwagę starszej pani. To wystarcza, by zawirował świat, a akcja
przeniosła się do zupełnie innych czasów; czasów pełnych emocji tak wielkich,
że tylko morze mogło je przyjąć. To właśnie wówczas zaczyna się właściwa powieść.
Jojo
Moyes przenosi Czytelnika w czasy tuż po II wojnie światowej, na lotniskowiec
Victoria, którym płyną tzw. „wojenne żony”. Kim są? To młode Australijki, które
podczas wojny poślubiły brytyjskich żołnierzy. Śluby były wówczas zawierane zwykle
w pośpiechu, a młodzi mieli dla siebie niewiele czasu – ot, tyle, ile trwały
przepustki. Później mężowie opuszczali Australię, a parom pozostawały tylko wspomnienia
i listy. Kiedy nastąpił koniec wojny pojawiła się szansa, by młodzi mogli
rozpocząć wspólne życie. Jednak by tak się stało, dziewczęta musiały podjąć
najtrudniejszą decyzję: opuścić rodzinne domy i popłynąć w nieznane: do nowego
kraju i do mężów, których tak naprawdę znały bardzo krótko.
Wojenne żony i morze
Dowódca lotniskowca HMS Victoria,
komandor Highfield nie był zachwycony faktem, że musi przewieźć setki kobiet z
Australii do Anglii. Miało to być tylko sześć tygodni, jednak czuł, że sytuacja
może wymknąć się spod kontroli. Na pokładzie znajdowały się zaś
przedstawicielki różnych warstw społecznych, reprezentujące różne postawy wobec
życia. Dzieliło je niemal wszystko, łączyła tylko nadzieja. Nie było więc łatwo
zapanować nad taką grupą zwłaszcza, że i marynarze spoglądali na dziewczęta z
coraz to większym zainteresowaniem.
W miarę oddalania się od lądu
początkowa tęsknota za domami zaczęła zmieniać się w rozmyślania nad nowym
życiem, jakie miały rozpocząć w dalekim kraju. Czy tak naprawdę mężowie je
kochali? Czy czekali na ich przybycie? Kilka wieków wcześniej Krzysztof Kolumb
napisał w swoim pamiętniku: „Morze daje
nam nowe nadzieje, a noc nowe marzenia…”
Na wiele tygodni lotniskowiec staje się
ich domem, a nawet światem. Kobiety muszą na nim żyć, znosić trudy podróży i przetrwać
mimo naturalnie rodzących się konfliktów. Na zamkniętej przestrzeni otoczonej
przez morze pojawiają się więc różne sytuacje: nie brakuje wrogości i napięć, ale
są też przyjaźnie i więzi, których nie sposób będzie rozerwać.
Cztery bohaterki, cztery światy
Głównymi bohaterkami powieści są tak
naprawdę cztery kobiety, które reprezentują różne środowiska Australii i
przypadkowo znalazły się w tej samej kajucie:
Margaret
jest córką farmera, która zostawia ojca i braci, by rozpocząć nowe życie u boku
ukochanego męża. Podróż to dla niej nie lada wyzwanie, gdyż ciąża niekiedy
stanowi kłopot podczas rejsu. To bezpośrednia i otwarta dziewczyna, której nie
sposób nie lubić, choć bywa szczera do bólu. W podróż zabiera zaś ze sobą nie
tylko dzieciątko pod sercem…
Jean
może wydawać się nieco irytująca, ale tylko na początku, dopóki nie poznajemy
jej historii. Poza tym to szesnastolatka, która tak naprawdę dopiero uczy się
życia i po prostu pragnie miłości… Miłości, którą obdarzył ją młody mąż, do
którego płynie. Poza tym kocha życie i zabawę. Chce cieszyć się każdą chwilą i
jest ciekawa wszystkiego, co ją otacza.
Avice
jest przedstawicielką bogatej klasy, której tatuś postarał się, by mogła jak
najszybciej popłynąć do ukochanego. Rozpieszczona młoda dama uważa, że należy
jej się wszystko, co najlepsze i sama myśl o tym, że musi popłynąć lotniskowcem
to dla niej wręcz obelga. Do tego dochodzą współtowarzyszki z kajuty, którym
daleko do dobrych manier i miana dam.
Frances to zasłużona pielęgniarka z
Australijskiego Szpitala Generalnego. Konkretna, profesjonalna, zdystansowana,
tajemnicza i na pozór chłodna skrywa tajemnicę przeszłości. Tak jak inne
kobiety płynie do Anglii, by rozpocząć nowe życie, ale w rzeczywistości ucieka przed
przeszłością. Według opisu to ona jest główną bohaterką powieści, jednak jej
losy łączą się nierozerwalnie z kobietami, z którymi mieszka w kajucie.
Te cztery kobiety zmuszone do
zamieszkania w jednej kajucie odkrywają, że tak naprawdę łączy je więcej niż
początkowo przypuszczały. Przez pryzmat ich zachowań, emocji, niepewności,
strachu i nadziei Czytelnicy mogą zrozumieć jak wiele odwagi oraz determinacji
wymagało od kobiet porzucenie wszystkiego co bliskie, by wyruszyć na spotkanie
mężów, których twarze niekiedy zdążyły już się zamazać. Pozostały im tylko:
*wiara,
że przysięga małżeńska była złożona szczerze i z prawdziwą intencją
*nadzieja,
że mężowie czekają na nie w dalekim kraju i z radością przyjmą do swej rodziny
*miłość
do mężczyzn, którym ślubowały i która od początku dodaje im odwagi, by płynąć w
nieznane.
Nawet tajemnicza Frances w pewnej chwili
traci swój chłodny dystans i pokazuje twarz, jakiej nikt wcześniej się nie
spodziewał. I wówczas właśnie to ona wysuwa się na pierwszy plan powieści.
„W
samym sercu morza” to wyjątkowa powieść: wciągająca i nieprzewidywalna tak,
jak nieprzewidywalne jest morze.
To
nie tylko historia o odważnych kobietach, które wyruszyły w długi rejs, by rozpocząć
nowe życie u boku ukochanych.
To
także historia ludzkiej natury, emocji i pasji skrytych głęboko w sercu każdego
człowieka.
To
także historia świata który tworzył się na nowo po zakończeniu krwawej i
wyczerpującej wojny. Świata, który mimo okrucieństw wojny wciąż pragnął
miłości.
Polecam
i to nie tylko na letnie wieczory.
Kilka uwag
Nieco myląca jest okładka, która może
sugerować lekką, romantyczną powieść osadzoną we współczesności. Podkreśla to
jednak tylko słynne powiedzenie, żeby nie osądzać treści po okładce.
„W
samym sercu morza” to polski tytuł i niewątpliwie ma siłę przyciągania.
Moim zdaniem jednak oryginalny jest bardziej trafny. Poza tym "W samym sercu morza" kojarzy mi się również z filmem.
Te moje uwagi nie mają jednak żadnego wpływu na treść. Powieść jest świetna i jeżeli ktoś lubi opowieści o uczuciach trwalszych niż morskie fale, wzbogacone barwnymi opisami oraz przedstawione na historycznym tle na pewno będzie zadowolony. Warto sięgnąć po tę książkę.
Opis:
Opowieść inspirowana prawdziwą
historią babci Jojo Moyes.
Jak wiele może zmienić jedna
podróż? Jennifer przypadkiem trafia na plażę pełną starych, zapomnianych
statków. Nie spodziewa się, że w tym miejscu odnajdzie opowieść o podróży,
która zmienia wszystko.
Wojna się skończyła. Frances
wchodzi na pokład Victorii, okrętu, który ma ją zabrać do Anglii. Wszyscy
myślą, że płynie do ukochanego, ale to jedynie pretekst, by uciec przed
przeszłością na drugi koniec świata. Na statku pełnym młodych kobiet aż wrze od
konfliktów, zazdrości i napięć. Po zmroku, kiedy na pokładzie słychać tylko
szum fal, Frances przypadkowo poznaje Henry’ego. To spotkanie staje się
najgorszą, ale zarazem najlepszą rzeczą, jaka mogła się jej przydarzyć.
Czy przysięgi wierności wystarczą,
aby oprzeć się miłości? Czy podróż może być ważniejsza niż ostateczny cel?
Wydawnictwo Między Słowami
(Znak) https://www.znak.com.pl/ksiazka/w-samym-sercu-morza-moyes-jojo-174325
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz