SOS Lash
Booster – odżywka do rzęs (5 w 1) z olejkiem arganowym zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie.
Jestem
kobietą i uwielbiam długie, gęste rzęsy. Uważam, że oczy osłonięte piękną, czarną
firanką to atrybut kobiecości, z którego wręcz nie można rezygnować. Choćby
dlatego, że taki widok w lustrze po prostu poprawia humor. SOS Lash Booster jest zaś świetnym pomocnikiem.
Moje rzęsy,
moje starania
Zawsze
cieszyłam się, że natura obdarowała mnie długimi i ciemnymi rzęsami. Nie
musiałam ich nawet malować, by były widoczne. Niestety, z biegiem lat, gdy
doszły jeszcze choroby zaczęły się przerzedzać i wypadać. Dolne niemal zanikły,
zaś górne straciły cały urok. Kiedy więc po raz kolejny popatrzyłam na siebie w
lustrze, powiedziałam do siebie: tak
dalej być nie może. W końcu zostaną ci tylko wspomnienia i zdjęcia.
Miałam dwa wyjścia: zostawić je tak, jak są, w myśl
zasady: co ma być, to i tak będzie, albo działać. Wybrałam to drugie. I wówczas
wpadła mi w ręce odżywka: SOS Lash
Buster. Podeszłam do niej z dystansem, ale też z nadzieją.
SOS od
Eveline
Na
odżywkę trafiłam przypadkiem, choć mawia się, że nie ma przypadków. To my
często trafiamy w odpowiednie miejsca w odpowiednim czasie. W każdym razie
miałam szczęście. SOS Lash Boster od
razu mnie zaintrygował. Połączenie serum odbudowującego, aktywatora wzrostu
włosów i bazy pod tusz wydawało mi się wręcz karkołomne. Ba, niemożliwe.
Spojrzałam jednak na firmę. Eveline Cosmetics była mi doskonale znana i przede wszystkim wiarygodna. Zarówno
ja, jak i moja mama często korzystałyśmy z jej kosmetyków i nigdy się nie
zawiodłyśmy. To co niemożliwe, stało się intrygujące. Postanowiłam sprawdzić.
To nie cud,
to odżywka
Produkt
był zapakowany w atrakcyjne, złote pudełko i kosztował około 10 złotych, ale
nie osądzam niczego po zewnętrznym wyglądzie ani po cenie. Po prostu zaczęłam
go stosować. Już po niespełna miesiącu zauważyłam, że rzęsy nie wypadają, są
grubsze i mocniejsze, a do tego odzyskały dawną długość. No i jeszcze jedno:
serum sprawdza się doskonale jako baza pod tusz. Dzięki temu rzęsy są dłuższe,
gęściejsze, a efekt wręcz zachwyca.
Jak to
napisała Liz Braswell: „Kto nie ryzykuje,
ten przegrywa dwa razy.” Zaryzykowałam, kupiłam i… odzyskałam dawne rzęsy.
I jak tu się nie cieszyć? Może dla niektórych to drobiazg, ale dla mnie ogromna
satysfakcja.
Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz