lipca 14, 2020

Jak ratować rzęsy? SOS Lash Booster od Eveline ruszył mi na pomoc

SOS Lash Booster – odżywka do rzęs (5 w 1) z olejkiem arganowym zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie.

         Jestem kobietą i uwielbiam długie, gęste rzęsy. Uważam, że oczy osłonięte piękną, czarną firanką to atrybut kobiecości, z którego wręcz nie można rezygnować. Choćby dlatego, że taki widok w lustrze po prostu poprawia humor. SOS Lash Booster jest zaś świetnym pomocnikiem.

Moje rzęsy, moje starania
         Zawsze cieszyłam się, że natura obdarowała mnie długimi i ciemnymi rzęsami. Nie musiałam ich nawet malować, by były widoczne. Niestety, z biegiem lat, gdy doszły jeszcze choroby zaczęły się przerzedzać i wypadać. Dolne niemal zanikły, zaś górne straciły cały urok. Kiedy więc po raz kolejny popatrzyłam na siebie w lustrze, powiedziałam do siebie: tak dalej być nie może. W końcu zostaną ci tylko wspomnienia i zdjęcia.
Miałam dwa wyjścia: zostawić je tak, jak są, w myśl zasady: co ma być, to i tak będzie, albo działać. Wybrałam to drugie. I wówczas wpadła mi w ręce odżywka: SOS Lash Buster. Podeszłam do niej z dystansem, ale też z nadzieją.

SOS od Eveline
         Na odżywkę trafiłam przypadkiem, choć mawia się, że nie ma przypadków. To my często trafiamy w odpowiednie miejsca w odpowiednim czasie. W każdym razie miałam szczęście. SOS Lash Boster od razu mnie zaintrygował. Połączenie serum odbudowującego, aktywatora wzrostu włosów i bazy pod tusz wydawało mi się wręcz karkołomne. Ba, niemożliwe. Spojrzałam jednak na firmę. Eveline Cosmetics była mi doskonale znana i przede wszystkim wiarygodna. Zarówno ja, jak i moja mama często korzystałyśmy z jej kosmetyków i nigdy się nie zawiodłyśmy. To co niemożliwe, stało się intrygujące. Postanowiłam sprawdzić.


To nie cud, to odżywka
         Produkt był zapakowany w atrakcyjne, złote pudełko i kosztował około 10 złotych, ale nie osądzam niczego po zewnętrznym wyglądzie ani po cenie. Po prostu zaczęłam go stosować. Już po niespełna miesiącu zauważyłam, że rzęsy nie wypadają, są grubsze i mocniejsze, a do tego odzyskały dawną długość. No i jeszcze jedno: serum sprawdza się doskonale jako baza pod tusz. Dzięki temu rzęsy są dłuższe, gęściejsze, a efekt wręcz zachwyca.
         Jak to napisała Liz Braswell: „Kto nie ryzykuje, ten przegrywa dwa razy.” Zaryzykowałam, kupiłam i… odzyskałam dawne rzęsy. I jak tu się nie cieszyć? Może dla niektórych to drobiazg, ale dla mnie ogromna satysfakcja.
         Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger