lutego 26, 2020

Czarownice na Pomorzu i Kujawach


Dzisiaj chcę przypomnieć Wam moją kolejną książkę: Czarownice z Pomorza i Kujaw, Region, Gdynia 2010

Skąd wziął się pomysł na książkę o czarownicach?

Zapewne zastanawiacie się skąd wziął się pomysł na jej napisanie? Procesami o czary interesuję się od szkoły podstawowej. Minęło już ponad 30 lat, a ten temat nadal mnie fascynuje. Może dlatego do dziś pamiętam rozmowę z moją nauczycielką. Zaczęło się niewinnie od samego tematu: „procesy”. Mnie jednak intrygowały informacje, które przekazał mi dziadek. Twierdził zawsze, że poza murami Chełmna palono czarownice. Zawsze byłam dociekliwa, więc chciałam dowiedzieć się więcej. Niestety. Odpowiedź mnie rozczarowała. Usłyszałam, że to nieprawda, a na naszych terenach nie było stosów.
Cóż miałam zrobić? Przyznaję: nie uwierzyłam. Nie było wówczas komputerów, a wszelkie informacje można było uzyskać jedynie w bibliotekach i archiwach. Nie miałam wówczas możliwości, by rozpocząć poszukiwania. Poza tym najważniejsza była szkoła. Informacje o procesach o czary zachowałam dla siebie z mocnym postanowieniem, że prędzej czy później dotrę do właściwych materiałów.  Obietnicy dotrzymałam. 

Zmieniły się czasy, komputery stały się nieodzownym elementem wyposażenia, a uruchomione biblioteki cyfrowe prawdziwym rajem dla poszukiwaczy źródeł. Materiały zbierałam długo. Były to książki na temat czarownic, publikacje regionalne, autentyczne opisy procesów i rachunki miejskie.

Historie, które zapadły w pamięć
Tak naprawdę chyba każda historia pozostawiła ślad w moim sercu. Dziewczęta, mężatki, wdowy często trafiały przed sąd z powodu zawiści, niechęci, czy zemsty. To, co je czekało budziło i budzi do dziś zgrozę i przerażenie. Tortury były wszak tylko zwykłą procedurą, "badaniem", jak to nazywano.
Wspomnę zaledwie o dwóch.

Chyba moim najciekawszym odkryciem był rachunek z jednego z chełmińskich procesu o czary, w którym pojawia się zniszczony lichtarz. Tylko uczestnicy „badania” i nieszczęsna oskarżona wiedzieli co tam się wówczas  wydarzyło. Musiało zaś dziać się wiele, skoro miasto wykosztowało się na nowy.

Do najbardziej dramatycznych historii zaliczam natomiast proces grudziądzkiej mieszczki Anny Glade. Kobieta musiała stanąć przed sądem, któremu przewodniczył jej syn. Trudno wręcz wyobrazić sobie, jak wiele emocji kosztowało to oboje. Wyobraźcie sobie: ukochany syn, z którego Anna była tak dumna musiał wydać wyrok w sprawie o czary, którymi rzekomo parała się jego matka. Straszne!
Są to tylko dwie, spośród wielu dramatycznych wydarzeń, które zamieściłam w książce.
Przyznaję.
Nie pisałam jej dla środowisk naukowych. Historie procesów są zbeletryzowane, podane w formie opowieści. Niektóre są bardziej szczegółowe, gdyż mogłam bazować na szerszym materiale źródłowym. Inne ujęte nieco bardziej szczątkowo, gdyż nie znalazłam nic więcej na temat opisanych tam osób. Nie chciałam zaś uciekać w czystą fikcję.

Recenzje:
To kilka z recenzji:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger