„Czas przemija, wypowiedziane słowo
pozostaje.” (Lew Tołstoj)
Projekt
„Słowa Mocy” już od dawna krążył mi
po głowie. Z początku myślałam o tym, by skierować go przede wszystkim do ludzi
tak jak ja, chorych na stwardnienie rozsiane. Miał stać się swoistym alfabetem motywacyjnym, który doda sił,
gdy choroba będzie dokuczała bardziej niż zwykle i zacznie odbierać nadzieję na
to, że będzie lepiej.
Każdy
z nas doskonale wie, iż bywają takie dni. Ciemne chmury bólu, smutku, bezsilności,
żalu i cierpienia zasnuwają wówczas niebo i ani jeden promień słońca nie może
przebić się przez ten mrok, który zaczyna nas otaczać; ba, wręcz osaczać nie
dając nawet szansy na dostrzeżenie małego światełka nadziei. Piszę o tym z
pełną świadomością, gdyż sama miewałam i miewam takie dni. Marzę wówczas tylko
o tym, żeby schować się gdzieś w kąciku, nakryć kocem i udawać, że mnie nie ma.
Nazywam to „trybem przetrwania”.
Kiedy
już wydaje się, że ciemność na stałe wdarła się do naszego życia,
niespodziewanie przedzierają się pierwsze promienie światła. Może to być czyjeś
dobre słowo, uśmiech, dzień z mniejszym bólem lub słabszymi objawami, jakaś
mała choć niespodziewana przyjemność, a nawet miły drobiazg. W rzeczywistości
tak niewiele nam trzeba, żeby dostrzec ten promień i chwycić się go kurczowo z
nadzieją, że niebo stanie się błękitne, a słońce wyjdzie w pełnej krasie i
będziemy mogli ogrzać się w jego cieple. Dla nas tym słońcem jest nadzieja na
lepsze dni; na to, że będziemy mieć siły na zrealizowanie kolejnego celu,
spełnienie jakiegoś marzenia, zrobienia choć kroku naprzód. I właśnie tej nadziei zawsze szukamy.
Mam
w domu tabliczkę z napisem:
„Ciesz
się z małych rzeczy, gdyż pewnego dnia możesz spojrzeć wstecz i zdać sobie
sprawę, że to były wielkie rzeczy”.
Zerkam
na nią każdego dnia i wierzę, że nawet najmniejsze rzeczy, których się
podejmuję, mogą stać się w przyszłości niezwykle ważne.
No
tak, już się rozpisałam a chciałam napisać o projekcie. Wracam więc do
właściwego tematu.
Projekt „Słowa Mocy” jest w zamyśle alfabetem,
w którym każdej literze przypisane jest słowo mocy. Każde z tych słów ma
ogromne znaczenie dla osób chorych: może być ono źródłem zmartwień i rozmyślań,
ale odpowiednio użyte i zinterpretowane, przeistoczy się w hasło motywujące do
podniesienia głowy po kolejnym upadku (także tym dosłownym, o czym doskonale
wiemy) i podejmowania wyzwań dnia codziennego.
Umówmy
się, że dla każdego z nas wyzwanie ma inne znaczenie. Dla jednego wyzwaniem
będzie wyjazd w góry, zaś dla kogoś innego samodzielne zjedzenie posiłku.
Choroba ma wiele twarzy i każdemu wyznacza inne granice. Każdy jednak
potrzebuje słów, które popchną go do zrobienia choćby małego kroku ku
przyszłości. Róbmy go więc razem. Wspólnie.
Powoli.
Alfabetycznie.
Od
A do Z.
Jeżeli
przejdziemy przez cały alfabet przekonamy się, jak wiele dowiedzieliśmy się o
sobie i jak wiele tak naprawdę możemy!
W
niektórych przypadkach będę powoływała się na własne doświadczenia. Żyję z
chorobą wiele lat, więc niejedno już przeszłam i bynajmniej nie zamierzam tego
przed Wami ukrywać. Razem będziemy walczyć i razem damy radę.
Projekt „Słowa Mocy” może okazać się przydatny nie tylko chorym na stwardnienie
rozsiane. Niech ten alfabet służy każdemu, kto na ścieżkach życia zagubił wiarę
w to, że może jeszcze w życiu COŚ
osiągnąć.
Już
wkrótce rozpoczynamy od litery A!
A jak AKCEPTACJA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz