Wraz
z latem ( w tym roku nawet z upałami) nadchodzi jedno z najpiękniejszych świąt,
a mianowicie Wigilia świętego Jana, zwana często nocą świętojańską lub nocą
kupały. Kojarzymy ten czas przede wszystkim z organizowanymi w wielu
miejscowościach zabawami, puszczaniem wianków na wodzie ( Tu ważne- wianki
powinny zostać puszczone na „żywej, płynącej wodzie”, czyli na rzekach,
strumieniach itp., nie zaś na „martwej”, np. jeziorach czy stawach. W tym
wypadku obrzęd nie miał znaczenia) i poszukiwaniem legendarnego kwiatu paproci.
Tymczasem
noc świętojańska łączy w sobie naturę i magię oraz tradycje dawnych wierzeń,
ledwie tylko ukryte pod nazwą Wigilii świętego Jana. Oto kilka informacji na
ten temat:
Wigilia
świętego Jana Wigilia świętego Jana, znana powszechnie jako noc świętojańska
lub noc kupały, przypada z 21 na 22 lub z 23 na 24 czerwca. Jej obchody wiążą
się z dawnym pogańskim świętem letniego przesilenia dnia z nocą. Jest to
niezwykły i magiczny czas, kiedy światło zwycięża ciemność, dobro tryumfuje nad
złem, a miłość rozkwita na świecie; jest to również święto oczyszczenia przez
ogień i wodę. Dzięki tak bogatej symbolice zachowało się wiele magicznych
tradycji. Od wieków obchodzono w tym czasie uświęcone tradycją rytuały, rzucano
zaklęcia, uciekano się do czarów miłosnych. Wszak jest to święto magii,
miłości, płodności i radości z nadchodzącego lata. Tej nocy nikt nie szedł
spać. Tańczono wokół ognisk, radowano się i świętowano. We wszystkich rytuałach
niezmiennie przeplatały się dwa żywioły: ogień i woda, które tej jednej nocy
pozostawały w harmonii i służyły dobru ludzi. Jako zaś, że jest to noc
niezwykła, magiczna, przepełniona światłem i miłością, nie mogło zabraknąć
także wróżb – szczególnie tych dotyczących poszukiwań partnera i rychłego
zamążpójścia.
Zakaz kąpieli
Do
dziś istnieje zwyczaj, że nie należy kąpać się przed dniem świętego Jana (24
czerwca). Mawia się, iż to dlatego, iż święty Jan nie ochrzcił jeszcze wody.
Tymczasem zakaz kąpieli wywodzi się z dawnej tradycji i wiary w rusałki i
topielice. Uważano bowiem, że te istoty miały do tego czasu władzę nad wodami i
osoba, która korzystając z pięknej pogody, postanowiłaby się wykąpać, musiałaby
się liczyć ze śmiercią w odmętach. Zarówno topielice, jak i rusałki mogłyby
bowiem upatrzoną ofiarę wciągnąć pod wodę. Kiedy wreszcie nadchodził ten
upragniony dzień, należało wodę „ochrzcić”. Czyniono to, wrzucając do niej
świeżo zerwane kwiaty i zanurzając się w niej na chwilę. Kąpiel w sobótkową noc
miała zapewnić zdrowie i powodzenie.
Kwietne wróżby
Niezwykły
był już ranek wigilii świętego Jana. Otóż wyznaczano dla każdego z domowników
po jednym kwiecie czy ziole z tego samego gatunku. Służyły do tego najczęściej
kwiaty złocienia, rojnika, rumianku, cząbru i przymiotna. Nie wykluczano jednak
innych roślin, które dana osoba sobie upatrzyła. Wszystkie zatykano kolejno w
ścianę chaty: za belki pułapu, kładziono na oknie, zawieszano na ścianach i
podobnych miejscach. Nazajutrz rano wróżono z
wyglądu kwiatów. Jeśli roślina była nadal świeża, świadczyło to o
szczęściu osoby, której była przypisana, zamążpójściu, wesołym i zdrowym życiu.
Jeżeli natomiast kwiat zwiądł, należało spodziewać się nieszczęść, kłopotów,
chorób lub nawet śmierci.
Sobótka
Jeszcze
przed południem w wigilię świętego Jana czyszczono studnie, dzięki czemu woda
miała nabyć właściwości magicznych i leczniczych. Na Pomorzu w wigilię świętego
Jana na najwyższym punkcie w polu za wsią zapalano beczkę osmaloną smołą, zwaną
sobótką. Umieszczano ją następnie wysoko na żerdzi – specjalnym drągu owiniętym
słomą. Chłopcy biegali dookoła niej z kijami umazanymi w smole i kręcili nimi,
by rozszerzyć ogień, tak żeby łuna niosła się jak najdalej po niebie aż do
następnych osad. Niekiedy wesoło pokrzykiwali, trzaskali batami i przygrywali
do tańca dziewczętom. Ognie te palone były dla czarownic, które zgodnie ze
zwyczajem spotykały się w tę noc na sabatach i tańczyły. Wierzono, że właśnie
tej najkrótszej nocy czarownice wylatują na miotłach przez komin, by ze swymi
kumami i diabelskimi towarzyszami tańczyć o północy podczas wielkich sabatów.
Co dziwne, choć często przebywały także wśród ludzi, to zazwyczaj nikt ich nie
widział. No, może za wyjątkiem wybranych. Wokół beczek urządzano wesołe tańce i
śpiewano swawolne pieśni. Młodzi bawili się, starsi zaś gawędzili. Zwyczajem
było, iż na sobótkę wybierali się niemal wszyscy mieszkańcy danej miejscowości.
Kiedy beczka wraz z żerdzią się wypalała i pozostawało z niej ognisko, skakano
przez nie. Zwyczaj ten był elementem magii ognia – miał zapewnić szczęście i
dostatek oraz ochronić od złego. Warto dodać, że do ogniska należało przynieść
kilka rodzajów drewna i wrzucić suszonych ziół. Zabawa trwała zwykle aż do
samego rana – śpiewano, tańczono i żartowano. Innym sposobem na rozpalenie
sobótki było spuszczenie na jezioro łodzi z zatkniętym masztem, a na nim, w
specjalnym koszu, zapalonych żagwi. Rybacy palili również ognie na zatoce lub
morzu. W płycizny wbijali drągi z przymocowanymi beczkami wypełnionymi drewnem
i smołą. Również w tym wypadku na brzegu odbywały się tańce i zabawy. Ogień
świętojański uważano za święty i bardzo często zabierano go do domów. W
niektórych regionach starano się tłumaczyć ten zwyczaj na sposób
chrześcijański. Uważano więc, że sobótki palą się dlatego, że tak jak Bóg
obdarzył ludzi słońcem, tak dobry gospodarz powinien oświecić swoje pola, a
wówczas zło nie będzie miało dostępu do jego ziemi i inwentarza. Wierzono
również, że jeżeli gospodarz jest człowiekiem złym i bezbożnym, czarownice
podczas sobótki siedzą na pobliskiej górze i tylko czyhają na jego
nieostrożność.
Wszystkie
te obchody odprawiano najchętniej w miejscach, które niegdyś były uważane za
święte.
Magia roślin
Szczególne
znaczenie nabierały w tym czasie rośliny, które uważano za magiczne. Ozdabiano
nimi nie tylko siebie, ale również zwierzęta i ptactwo domowe oraz budynki.
Wierzono bowiem, że wigilia świętego Jana to czas, gdy złe moce mają nań
największy wpływ. Ludzie zabezpieczali się więc w naturalny sposób, zatykając
gałązki klonowe w domostwach, budynkach gospodarczych i łodziach. Ponadto
zakopywano w ziemi owoce klonu, które uniemożliwiały czarownicom wejście do
domów. Niezwykłą moc przypisywano również łopianowi, bylicy, dziurawcowi, osice
i paprociom. Ludowe podanie głosiło, iż ścięta głowa świętego Jana spadła na
między łopian a bylicę, wskutek czego rośliny te nabrały magicznej mocy.
Zbierano te rośliny, by wykorzystać później do innych magicznych rytuałów oraz
zabiegów medycznych. Łodygi zatykano na przykład za belkami w izbach i wkładano
w poszycia dachów. Miało to na celu ochronienie domów przed chorobami i
zarazami, które mogłyby przyjść z powietrza. Podobne znaczenie miała także
osika. Przystrajano nią dom, by całemu gospodarstwu dobrze się wiodło i by
wypędzić z zagrody wszelkie zło, które się tam czaiło. Dziurawiec zaś służył
jako ochrona przeciwko czarom, odganiał zło i strzegł tych, którzy mieli go
przy sobie. Często służył do okadzania domostw. Wieczorem, tuż po zachodzie
słońca, liście łopianu kładziono na dachy domostw i zawieszano nad drzwiami.
Miało to osłonić mieszkańców przed czarownicami, które tej nocy udawały się na
sabat. Szczególną moc nabierała także bylica. Zerwana w wigilię świętego Jana i
noszona przez cały rok przy sobie chroniła przed urokami. Wianek upleciony w
owym czasie i noszony noc i dzień miał zapobiec bólom głowy przez kolejnych
dwanaście miesięcy. Miał on jednak jeszcze jedną szczególną moc: otóż osoba,
która miała go na głowie, zyskiwała dar rozpoznawania czarownic. Wielu
opasywało się bylicą, by uchronić się od bólu krzyża. Zerwana o północy miała
zaś przynieść szczęście we wszystkich grach losowych. Nawet kosiarz, który
nazajutrz wychodził, by skosić trawę, przewieszał bylicę przez ramię lub
opasywał się nią. W ten sposób chroniono się przed potencjalnymi czarami.
Magiczne kąpiele
Kobiety
przygotowywały sobie tej nocy wyjątkową kąpiel z gałązkami osiki i różnymi
ziołami. Dzięki temu zabiegowi miały uzyskać urodę, której nie oparłby się
żaden mężczyzna.
Moc kwiatu paproci
Wierzono
też, że właśnie wówczas, o północy, zakwita paproć, a ten, kto znajdzie jej
kwiat, dostrzeże wszystkie ukryte pod ziemią skarby i dzięki temu stanie się
bogatym człowiekiem. Dlatego tak wielu młodych szukało owej nocy magicznego
kwiatu. Tymczasem we wcześniejszych zwyczajach kwiatu paproci szukały również
panny, które chciały wyjść za mąż. Ażeby jednak móc go zdobyć i spełnić swoje
najskrytsze marzenia, musiały rozebrać się, a idąc przez las, nie oglądać się
za siebie ani nie rozmawiać. Niestety, chłopcy nie dawali im spokoju, często
idąc za nimi, przyglądając się i zaczepiając. Jako że zwyczaj ten bliższy był
dawnym, pogańskim obrzędom płodności, starano się go zmodyfikować i zaadaptować
do nowej wiary.
Wróżby nocy świętojańskiej
Najpopularniejszą
wróżbą tej nocy jest rzucanie wianków na wodę. Zwyczaj ten jest kultywowany po
dziś dzień i niemal w każdej miejscowości odbywa się on choćby symbolicznie.
Ba, w wielu miejscowościach coraz częściej organizowane są uroczyste obchody
nocy świętojańskiej. Niegdyś panny przygotowywały wianki z kwiatów i magicznych
ziół oraz umieszczały na nich zapalone świece. Następnie podczas zbiorowej
ceremonii przepełnionej radością i niespokojnym biciem serc puszczały je na
wodę. Tu warto wiedzieć, że woda musiała być koniecznie żywa, a więc pod uwagę
brano jedynie rzeki i strumienie. W żadnym wypadku nie można było rzucać
wianków na wodę stojącą, na przykład do jeziora lub stawu. W tym wypadku rytuał
straciłby jakiekolwiek znaczenie. Następnie obserwowano, w jaki sposób porusza
się wianek. Do najczęściej odczytywanych znaków należało: ◦ spokojne
odpłynięcie wianka z nurtem rzeki – zwiastowało szczęście w miłości i rychłe
zamążpójście. Taka panna mogła odetchnąć spokojnie i tylko wypatrywać
przyszłego małżonka
◦
szybkie odpłyniecie wianka, porwanego przez nurt rzeki – dziewczyna mogła
spodziewać się, że wybranek przybędzie z daleka
◦
pochwycenie wianka przez chłopca – rychłe wesele, najczęściej z danym chłopcem
(często taki kandydat już czyhał w zaroślach, by pomóc szczęściu i sięgnąć po
wianek upatrzonej dziewczyny)
◦
obracanie się wianka – zamążpójście w ciągu roku
◦
płynięcie wianka prosto lub niemal stanie w miejscu – pozostanie w panieńskim
stanie jeszcze w tym roku
◦
zatonięcie lub zapalenie się wianka – dziewicza dola
◦
przepłynięcie wianka lub dwóch złączonych wianków do brzegu – małżeństwo w
rodzinnej wsi i wzajemne sąsiedztwo właścicielek ◦ zaplątanie wianka w sitowia
– kłopoty związane z zamążpójściem, ewentualnie nieszczęśliwe małżeństwo.
Ścinanie kani
Ten
zwyczaj zachował się już wyłącznie na Kaszubach i to w formie symbolicznej.
Ptak, którego współcześnie wykorzystuje się do przedstawienia, zrobiony jest z
gliny lub słomy, czasem nawet zastępowany choćby i kwiatem. Kania była negatywnie
postrzegana przez mieszkańców, bo polowała na pisklęta. Poza tym jej
nawoływanie, przypominające słowa Pić! Pić!, traktowano jako zapowiedź suszy
albo innej klęski. Dlatego też podczas nocy świętojańskiej kanię chwytano i
rytualnie ścinano. Do końca nie jest wiadome, jaki był pierwotny rytuał i czemu
miał służyć. Potocznie uważa się, iż stał się symbolicznym sposobem zrzucenia
przewin za miniony rok. Wszak wszystkiemu co złe, winna była właśnie kania i
jej pokusy. Dopiero po tym rytuale przystępowano do zabawy przy ogniu.
Wypędzanie bydła w dzień świętego
Jana
Jeżeli
ktoś w dzień świętego Jana (24 czerwca) przed świtaniem wypędzał bydło na łąkę,
bardzo łatwo mógł zostać oskarżony o to, że zajmuje się czarami. Wszak
najwyraźniej dopiero co wrócił z sabatu, który trwał całą noc. Dlatego też na
Pomorzu starano się wypędzać bydło jak najpóźniej, by nie tylko uniknąć
podejrzeń, ale i nie mieć szkody.
Na podstawie: A. Koprowska-
Głowacka, „Magia ludowa z Pomorza i Kujaw”, Gdynia 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz