listopada 24, 2018

Inna twarz stwardnienia rozsianego

Osoby chore na stwardnienie rozsiane naprawdę mają wiele powodów do uśmiechu:
- kiedy otworzą oczy i widzą świat takim, jaki jest;
- kiedy usłyszą śpiew ptaków lub ulubioną muzykę;
- kiedy mówią i jest to na tyle wyraźne, że każdy ich zrozumie;
- kiedy ręce i nogi zgodnie współpracują z zamierzeniami;
- kiedy zmęczenie nie jest aż tak silne, by uniemożliwić jakąkolwiek czynność;
- kiedy wreszcie pamiętają to, co chcą przekazać.

Są jednak dni, kiedy ten uśmiech znika tak, jak słońce znika za ciemnymi chmurami. Wówczas nic nie jest takie, jak być powinno:

- ból potrafi doprowadzić do płaczu i krzyku;
- ręce i nogi nie chcą w żaden sposób współpracować;
- świat zamazuje się przed oczami;
- zmęczenie zniechęca do robienia czegokolwiek;
- łatwiej jest pisać, niż mówić (choć czasem trudno trafić w odpowiednią literę klawiatury).  

To jest właśnie ten aspekt choroby, którego tak naprawdę nikt nie chce widzieć, bo łatwiej pamiętać nasz uśmiech, niż ból malujący się w oczach i na twarzy.

Nie prosimy o wiele, tylko o zrozumienie, że stwardnienie rozsiane to nie przeziębienie, które wyleczymy i będziemy zdrowi. To przewlekła i nieuleczalna choroba, która wedle swego kaprysu może pozwolić nam żyć lub nas zniszczyć. Owszem, żyjemy z uśmiechem na twarzy, ciesząc się każdym dobrym dla nas dniem, ale zawsze, gdzieś z tyłu głowy czai się strach. Strach przed tym, co może (choć nie musi) nastąpić.

Ktoś porównał stwardnienie rozsiane do terrorysty, pisząc: Wiadomo, że uderzy, ale nie wiadomo gdzie, jak, ani kiedy. I właśnie tego uderzenia oraz bezradności każdy z  nas boi się najbardziej.

Są lepsze i gorsze dni, ale dla niektórych z nas bywają też te najstraszniejsze. Wszystkim chorym na SM życzę tylko tych dobrych dni pełnych słońca (szczególnie tego w sercach), a zdrowym dużo zdrowia! Cieszcie się każdym dniem. One naprawdę są bezcenne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger