kwietnia 18, 2012

5 prób stosowanych podczas procesu o czary

Próby czarownic

5 prób stosowanych podczas procesu o czary


Procesy o czary kojarzone są nie tylko z torturami i płonącymi stosami. Pozostaje jeszcze jeden temat, który każdemu mógłby spędzić sen z oczu. Mowa o próbach, którym poddawano osoby oskarżone o czary. Ich celem była wstępna weryfikacja zarzutów, wykazanie niewinności lub też jednoznacznie udowodnienie winy (znalazły zastosowanie choćby w procesie Barbary Jakubki z miejscowości Nowe w 1719 roku).

5 prób stosowanych w procesach o czary


1. Próba wody

         Próba wody jest najbardziej znana, gdyż była wykonywana najczęściej i uważano ją za najbardziej miarodajną. Przyczyniły się do tego dwie kwestie:
Pierwszą była wiara, że woda jako czysty żywioł nie przyjmie do siebie nikogo, kto jest obciążony zbrodnią tak wielką jak stosowanie czarów.
Drugą oparto na przekonaniu, że czarownica po zaślubinach z diabłem staje się lekka niczym piórko, więc nie może utonąć.

Jak wyglądała próba wody?

         Próba wody polegała na tym, że oskarżoną o czary wiązano w tzw. kozła ( prawą dłoń wiązano z lewą stopą, a lewą z prawą stopą). Następnie przywiązywano ją do liny i opuszczano do wody. Wówczas zaczynała się prawdziwa próba. Jeżeli kobieta tonęła oznaczało to, że jest niewinna. Jeżeli natomiast utrzymywała się na powierzchni, był to niezbity dowód na jej konszachty z diabłem.
Nikt nie wie ile kobiet utonęło podczas próby wody. Wprawdzie uznano, że nie były czarownicami, jednak nikt nie mógł przywrócić im życia. Wiele jednak utrzymywało się na powierzchni. Dlaczego? Przyczyny mogły być dwie. W owych czasach kobiety nosiły kilka warstw spódnic, które utrzymywały je przez jakiś czas na wodzie. To wystarczyło, żeby uznać to za dowód na uprawianie czarów. Drugą przyczyną była przekupność osób, które zajmowały się przeprowadzaniem prób. Wystarczyło odpowiednio manewrować urządzeniem do pławienia, żeby oskarżona nie zanurzyła się w wodzie.

2.  Próba ognia

         Próba ognia była stosowana zarówno w procesach o czary, jak i w innych procesach karnych. W tym przypadku odwoływano się do żywiołu ognia, który miał w sobie moc oczyszczania. W tym przypadku stosowano dwie metody, obie jednak były związane z rozpalonym żelazem.

Jak wyglądała próba ognia?

         Próba ognia miała na celu wykazanie niewinności. Polegała na przeniesieniu przez oskarżoną kawałka rozpalonego żelaza. Kiedy tego dokonała, oglądano jej poparzone dłonie. Kolejnym krokiem było owinięcie ich poświęconym woskiem i skropienie wodą święconą. Opatrunek zostawiano na 3 dni. Jeżeli po tym czasie ręce zaczynały się goić, oskarżona mogła nieco odetchnąć. Świadczyło to bowiem o jej niewinności. Gorzej, gdy rany ropiały. Oznaczało to, że kobieta jest czarownicą.  
         Niekiedy stosowano nieco innej wersji próby ognia. W tym wypadku na ziemi kładziono rozpalone żelaza, po których oskarżona musiała przejść trzy kroki. 

3. Próba łez

         Próba łez na pozór wydaje się prosta, gdyż nie wymaga żadnych poświęceń. Opierała się na przekonaniu, że czarownica nie jest w stanie uronić nawet jednej łzy. Wykorzystywano to, by sprawdzić czy dana osoba mogła zawrzeć pakt z diabłem. W teorii była to prosta próba. Wystarczyło tylko się rozpłakać, a jednak.... oskarżonym było bardzo trudno przejść przez tę próbę zwycięsko

Jak wyglądała próba łez?

Przy próbie łez sędzia nakłaniał oskarżoną o czary, by zapłakała na dowód swojej niewinności. Wydawać by się mogło, że nie będzie to problemem. Zrozpaczona kobieta miała świadomość losu jaki ją czeka, więc płacz byłby naturalną reakcją. Niestety. Większość oskarżonych kobiet była tak przerażona sytuacją, że nie potrafiły zapłakać na polecenie władz. Świadczyło to tylko o jednym: sędzia miał przed sobą czarownicę.

4. Próba wagi

         Próba wagi podobnie jak próba wody należała do najbardziej popularnych i najczęściej stosowanych. Uważano, że każda czarownica jest lekka jak piórko i właśnie dzięki temu potrafi latać w powietrzu. Żeby więc to sprawdzić, kierowano oskarżoną na wagę.

Jak wyglądała próba wagi?

         Zanim kobieta przeszła próbę wagi musiała się rozebrać i rozpuścić włosy (o ile nie zdążono już jej ogolić). Było to konieczne, by nie mogła ukryć żadnych ciężarów, które zafałszowałyby wynik. Uważano też, że sam diabeł mógłby ukryć się we włosach swojej służki, żeby obciążyć ją podczas ważenia. Następnie oskarżona wchodziła na wagę. Jeżeli  ważyła mniej niż określała to specjalna norma (wynosiła ona około 49,5 kg) świadczyło to o tym, że jest czarownicą.
         Próba wagi była obciążona bardzo dużym ryzykiem fałszerstwa. Zdarzało się, że urzędnicy specjalnie zaniżali wagę oskarżonej, żeby móc postawić ją przed sądem.
Z tego powodu tak wielką popularnością cieszyło się miasto Oudewater, gdzie znajdowała się specjalna waga czarownic. Kobiety mogły tam otrzymać certyfikat, który chronił je przed każdym potencjalnym łowcą czarownic.

5. Próba igły

         Próba igły bazowała na przeświadczeniu, że każda czarownica nosi na swym ciele znamię diabła. Wierzono, że gdy ten brał w posiadanie jej ciało i duszę zostawiał ślad, który nigdy nie krwawił. Zadaniem urzędników było więc odnalezienie tego znamienia.

Jak wyglądała próba igły?

         Zanim wykonano próbę igły kobietę rozbierano i golono włosy na całym ciele. Następnie dokładnie się jej przyglądano w celu znalezienia znamion. Kiedy już je znaleziono, kat nakłuwał je igłą, by sprawdzić czy zaczną krwawić. Jeżeli krew się nie pojawiała był to dowód na to, że ślad należy do diabła, a oskarżona jest czarownicą.

Przysięga oczyszczająca

         W przypadku, gdy jakimś cudem kobieta przeszła zwycięsko przez zarządzone przez sędziego próby i nic nie potwierdzało oskarżenia, składała tzw. przysięgę oczyszczającą. To jednak nie wszystko. Jej słowa musiało potwierdzić sześciu współprzysiężników. Dopiero wówczas zostawała zwolniona z więzienia.
         Niestety, nie było to gwarancją bezpieczeństwa. Uniewinniona kobieta musiała liczyć się z tym, że jakaś inna oskarżona może powołać ją jako współuczestniczkę sabatów lub wspólnych praktyk czarodziejskich. Wówczas wszystko zaczynało się od początku.


Literatura:
Baranowski B., Pożegnanie z diabłem i czarownicą, Łódź 1966
Baranowski B., Procesy czarownic w Polsce w XVII i XVIII w., Łódź 1952
Baranowski B., W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981
Baschwitz K., Czarownice. Dzieje procesów o czary, Warszawa 1971
Koprowska- Głowacka A., Czarownice z Pomorza i Kujaw, Gdynia 2011
Potkowski E.., Czary i czarownice. Warszawa 1970,
Sójka- Zielińska K., Historia prawa, Warszawa 1993

6 komentarzy:

  1. Naprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za opinię. :)
      Obecnie pracuję nad nową książką, która dotyczy procesów o czary. Znajdą się w niej historie oskarżonych z dużo większego obszaru: od Szczecina aż po Królewiec.Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Czy ta książka już powstała? Bardzo bym chciała ją przeczytać:)

      Usuń
    3. Tak, książka powstała. To "Czarownice z Pomorza I Prus".

      Usuń
  2. Uwielbiam średniowieczną historię czarownic! Dziękuję za dodanie tego pomocnego postaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Mnie również fascynuje ta tematyka. Cieszę się, że mogłam być pomocna. Pozdrawiam.

      Usuń

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger