grudnia 06, 2019

Siedem kwiatów jako symbol i ofiara

Jako, że dziś mamy "Mikołajki" postanowiłam przedstawić Wam kolejny fragment mojej powieści "Strażniczka Nawii". Tym razem jest on związany z symboliką liczby siedem i jej znaczeniu dla wielu kultur. 

Wieńce, w które wplatano tylko siedem kwiatów były nie tylko ofiarą, ale i hołdem składanym najwyżej bogini - Bogini Matce, Ziemi.

(...) Siedzieli oboje na pniu powalonego drzewa. Słońce zdążyło już skryć się za horyzontem i noc powoli obejmowała świat w swe władanie. Rozalia jednak nie bała się mroku, który otaczał ich coraz bardziej. Spoglądała na zręczne ręce ojca, splatającego wieniec. Kiedy umieścił w nim ostatni z siedmiu kwiatów, spojrzał na córkę.
- Widzisz, jakie to proste? – uśmiechnął się.
- Ojcze, ale dlaczego tylko siedem? Do tego wianka można przecież wpleść jeszcze dużo ładnych kwiatków. – wtrąciła, dotykając palcem delikatnych płatków czerwonych maków.
- To prawda. Miejsca jest aż nadto. – roześmiał się, ale po chwili spoważniał. Z zadumą spojrzał na swoje dzieło. – Przy tej ofierze wieniec musi mieć jednak tylko siedem. To nie tylko ofiara, to hołd… hołd oddany mojemu mias… – w tej chwili przerwał i spojrzał na zaciekawioną twarz dziewczynki.
Zamrugała oczami i podparła brodę na rękach, jakby czekała na ciąg dalszy opowieści. Manfred otrząsnął się z zadumy. Były sprawy, o których nie mógł, a właściwie nie chciał mówić. Rozalia była zbyt mała, by zrozumieć kim był i co przeżył, zanim dotarł do grodu, który stał się jego azylem. Uśmiechnął się i powrócił do tłumaczenia.
- Ten wieniec to symbol świata, w którym żyjemy.
- Jawii? – zapytała, ucieszona, że może pochwalić się wiedzą.

- Tak, Jawii. – potwierdził z uśmiechem, który ukazał jego równe, białe zęby – Liczba siedem jest święta od tysięcy lat dla wielu narodów. Siedem dni trwa każde oblicze srebrzystego Chorsa; siedem ciał niebieskich decyduje o losach ludzi i narodów; w zaświatach jest siedem bram, po których przekroczeniu dusza już nie ma powrotu; siedem to liczba łącząca Niebo i Ziemię; to liczba doskonałości w naszym niedoskonałym świecie. Składając taką ofiarę oddajesz cześć tym bogom, którzy pochylają się nad nami z miłością, choć są świadomi naszych słabości.
- Czy ja też mogę zrobić taki wianek? – zapytała zaciekawiona.
- W każdej chwili, gdy poczujesz ku temu potrzebę. – odparł i dodał, wstając – A teraz chodźmy razem złożyć go naszej wielkiej orędowniczce, Pani Życia i Śmierci.
Rozalia tylko na to czekała. Lubiła przemierzać ciemny las i słuchać odgłosów zwierząt. Wiedziała, że w towarzystwie ojca nic jej nie grozi. Nawet, gdy jakiś cień pojawiał się na ścieżce, znikał w popłochu, gdy tylko się zbliżyli. Tak było i tym razem. Przez jakiś czas szli ścieżką, by później zboczyć w mniej uczęszczane ostępy. Między gęstymi zaroślami, młodymi drzewkami i paprociami przebiegała tylko wąska, ledwo widoczna ścieżka wydeptana przez zwierzęta. Powoli weszli na niewysokie wzgórze, które zawsze uchodziło za święte. Na jego szczycie Manfred ukląkł, zrobił mały ołtarzyk z darni i mchu, na którym złożył wieniec. Wstał i spojrzał na dziewczynkę.
- Teraz możesz powiedzieć Marzannie co tylko chcesz.
 - Mogę ją nawet poprosić o nową sukienkę? – zapytała cicho, trochę zawstydzona tak przyziemną prośbą.
Widziała, że ojciec z trudem pohamował śmiech. Zachował jednak powagę i skinął głową.
- Możesz. Na pewno cię wysłucha.
Przez chwilę modlili się. Rozalia miała jednak wrażenia, że ojciec szepcze w zupełnie innym języku i ani razu nie wymienił imienia Marzanny. Powtarzał za to jakieś inne imię, którego nie potrafiła zrozumieć. (...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger