Witold Makowiecki, Przygody
Meliklesa Greka
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Miejsce i rok wydania: Warszawa
1969
Liczba stron: 249
Po książkę „Przygody Meliklesa
Greka” sięgnęłam w zasadzie z sentymentu. Czytałam ją wiele lat temu i byłam
nią wówczas zachwycona. Jako dziecko, które odkryło w sobie zamiłowanie do
historii, sięgałam po książkę kilka razy. Od tego czasu stała na półce, gdyż
byłam do niej zbyt przywiązana, by przekazać wraz z wieloma innymi do
biblioteki. Ostatnio stwierdziłam, że muszę sobie przypomnieć dawne lektury i
spojrzeć na nie raz jeszcze. Tym razem przez pryzmat wieku – mojego wieku.
Gdybym zaś miała odpowiedzieć na pytanie, co teraz mnie urzekło,
odpowiedziałabym bez wahania: starożytna Hellada, przygoda i ciekawi
bohaterowie. Poza tym to doskonała książka, by dotknąć historii starożytnej,
rozbudzić ciekawość, a przy okazji spędzić miło czas.
Witold Makowiecki był z zawodu
inżynierem rolnikiem. Wiem, nie ma w tym nic dziwnego, gdyż współcześni pisarze
również mają różne zawody, niekoniecznie związane z literaturą. Pewnie
pracowałby w tym zawodzie, jednak musiał z niej zrezygnować wskutek ciężkiej
choroby. Już podczas wojny zajął się pisaniem dla najmłodszych. Powieści:
„Przygody Meliklesa Greka” i „Diossos” powstały z myślą o jego dzieciach. Ich
wielkim atutem, poza przygodową formą,
jest przekazanie sporej wiedzy na temat starożytnej Grecji. Obie książki
doczekały się licznych wydań dopiero po śmierci autora.
„Przygody Meliklesa Greka” to
powieść historyczno – przygodowa, lecz nawet dorosły Czytelnik znajdzie w niej
dużo interesujących faktów z dziejów Hellady oraz miło spędzi czas na lekturze.
W końcu kto z nas nie lubi czytać o przygodach ciekawie przedstawionego
bohatera i nagłych zwrotów akcji? Witold Makowiecki przybliża nam świat, który
już dawno odszedł w przeszłość, a jednak nieustannie pobudza naszą wyobraźnię.
Jest to świat, w którym Hellenowie i Fenicjanie walczyli o dominację na Morzu
Śródziemnym, a greckie kolonie przeżywały prawdziwy rozkwit.
Głównego bohatera poznajemy w
Kartaginie, w chwili, gdy zostaje skazany na śmierć za ucieczkę. Melikles jest
niewolnikiem, więc żadne prawa mu nie przysługują. Może mieć tylko nadzieję, że
znajdzie się ktoś, kto odkupi go od dotychczasowego właściciela i w ten sposób
uratuje mu życie. Ta nikła nadzieja rzeczywiście nadchodzi. Chłopiec zostaje
wykupiony przez dwóch ludzi: Greka Kaliasa i kapłana Nehurabheda niemal w
ostatniej chwili. Dopiero im przyznaje, że urodził się wolny, lecz został
porwany przez piratów i sprzedany w niewolę. Od tej chwili nic już nie jest dla
Meliklesa oczywiste. Wpada w wir morskich zmagań, licznych przygód i podróży.
Wraz z tajemniczym medyjskim
kapłanem Nehurabhedem przemierza niemal cały antyczny świat: od Kartaginy,
poprzez Egipt, helleńskie miasta – państwa (polis) i wyspy, aż po greckie
kolonie. Bierze udział w intrygach i walkach, między innymi uczestniczy w
bitwie z Egipcjanami. W powieści nie brakuje również przyjaźni z niejakim
Polinikiem oraz miłości: miłości do morza, wymarzonej łodzi i pięknej kobiety o
imieniu Anyte. Nie będę zdradzała wszystkich wątków i fabuły powieści.
Straciłaby przez to swój ponadczasowy urok i odebrałaby Czytelnikowi
przyjemność odkrywania starożytnego świata, w którym żył Melikles.
Choć jest to powieść młodzieżowa,
miło do niej wrócić. Z pewnością trudno nudzić się przy czytaniu książki, na
kartach której akcja zmienia się niczym w kalejdoskopie. Choć minęło wiele lat,
fabuła wciąż mnie zachwyca – przede wszystkim świetnie odtworzoną epoką
rywalizacji Hellenów z Fenicjanami, ciekawą akcją oraz bohaterami (bynajmniej
nie papierowymi). Poza tym czyta się z przyjemnością. Powieść można spokojnie
przeczytać w jeden wieczór.
Polecam przede wszystkim miłośnikom
starożytnej Grecji. Nieważne ile macie lat, z pewnością odkryjecie niejedną
ciekawostkę związaną z Helladą. Dla mniej zorientowanych w charakterystycznych
dla tej epoki słowach, na końcu książki znajdują się objaśnienia. Powieść może
podobać się zarówno młodzieży jak i dorosłym.
Myślę że warto by pogrzebać głębiej i na poważnie w życiorysie Autora. Zostawił tylko dwie książki - za to wybitne - a bardzo mało o Nim wiemy. Może Pani jako historyk pójdzie tym tropem?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Andrzej Pilipiuk