WDZIĘCZNY JELEŃ
Ełk
Było
to w czasach, gdy w okolicach dzisiejszego Ełku zamieszkiwali Jaćwingowie. Ich
gród wznosił się na wyspie znajdującej się na jeziorze, zapewniając mieszkańcom
spokój i bezpieczeństwo. Żyło im się dobrze: okoliczne lasy oraz uprawiane pola
zapewniały im pożywienie, zaś drewniane mury osady strzegły przed zagrożeniami.
Wśród mieszkańców był także pewien
chłopiec, który uchodził za mistrza zbierania grzybów. Kiedy wybierał się do
lasu, wszyscy wiedzieli, że z całą pewnością nie wróci z pustym koszem.
Uśmiechał się wówczas twierdząc po prostu:
-
Kocham ten las, drzewa i zwierzęta. A one odwdzięczają się, wskazując mi
odpowiednie miejsca.
Pewnego dnia, jak zazwyczaj wybrał
się do lasu. Jeszcze na progu domu zatroskana matka napominała go surowo.
-
Tylko uważaj i nie oddalają się zanadto!
-
Ależ ja znam ten las, jak własną osadę.- odpowiedział z uśmiechem- Nic się nie
lękaj, mateczko.
Spokojnym krokiem powędrował do
lasu. Nagle, wśród drzew dostrzegł łanię z małym jelonkiem. Zwierzęta były tak
piękne, że skrył się w gęstwinie, by popatrzeć na nie z daleka. Niespodziewanie
jednak usłyszał świst wypuszczonej z łuku strzały. Łania padła. Z oddali doszły
go okrzyki myśliwych. Przerażony chłopiec wybiegł z zarośli i podbiegł do
zwierzęcia. Niestety, łania była martwa. Wymierzona celnie strzała przeszyła
jej szyję. Gdy tak stał nad zwierzęciem usłyszał cichy pisk młodego jelonka.
-
Nie zostawię cię tutaj na pewną śmierć.- pomyślał.
Jako, że głosy myśliwych były coraz
bliższe, bez wahania wziął młodego na ręce i uciekł. Zabrał jelonka do osady i
przez dłuższy czas karmił go potajemnie. Gdy uznał, że zwierzę jest już na tyle
samodzielne, że poradzi sobie w lesie, wypuścił je na wolność. Młody jeleń
obejrzał się jeszcze za swym wybawicielem i zniknął wśród drzew.
Minęły lata. Chłopiec wyrósł na
młodzieńca, ale nie zapomniał o tamtej przygodzie. Bywały dni, gdy rozglądał
się w lesie z nadzieją, że dojrzy ocalone zwierzę, lecz daremnie. Zdawało się,
iż zniknął wśród leśnych ostępów i żyje z dala od ludzkich siedzib.
Tymczasem ziemiom Jaćwingów zagroził
Zakon Krzyżacki. Jego rycerze coraz dalej zapędzali się na te tereny, grabiąc i
mordując, paląc wszystkie osady. Na mieszkańców
padł blady strach.
-
Pamiętaj, gdy zobaczysz wojowników w białych płaszczach z czarnym krzyżem,
uciekaj jak szybko się da. Oni nie znają litości.- napominał go ojciec.
Istotnie, rycerze wkrótce dotarli i
w okolice osady na jeziorze. W grodzie zapanowała panika. Każdy ratował co mógł
z dobytku i uciekał w las. Mimo to doszło do krwawych walk, w wyniku których
zginęły setki ludzi, a osada stanęła w płomieniach.
Młodzieniec, pomny słów rodziców
także uciekł do lasu. Wiedział, że nieprzyjaciele ruszyli za nimi w pościg
mordując każdego, kto znalazł się na ich drodze. Chłopak bez namysłu schował
się w zaroślach z nadzieją, iż nikt go tam nie dostrzeże. Niestety, jeden z
rycerzy dostrzegł ruch w krzakach i dobywszy miecza ruszył konno w tę stronę.
Nie było drogi ucieczki, więc młody Jaćwing zamknął oczy i objął głowę
ramionami, kuląc się przed ciosem, jaki miał nastąpić.
Niespodziewanie jednak z lasu
wybiegł wielki jeleń. Stanął na dwóch nogach i ryknął tak potężnie, że konie
rycerzy krzyżackich wpadły w popłoch i pognały przed siebie, unosząc jeźdźców,
którzy nie byli w stanie nad nimi zapanować. Ludzie ocaleli udając się dalej,
do sąsiednich grodów, gdzie znaleźli schronienie.
Na zgliszczach dawnej osady
Jaćwingów komtur Bałgi Ulrich von Jungingen polecił wybudować zamek- początkowo
drewniany, później zaś murowany. Załoga od samego początku składała się z kilku
rycerzy i służby, służąc Zakonowi jako bazę do dalszych wypadów. Według legend
warownia została połączona z lądem tunelem wiodącym pod dnem jeziora. Wkrótce
wokół zamku powstała osada.
Na pamiątkę ocalenia mieszkańców
dawnej osady, w 1513 roku miasto Ełk otrzymało herb, a na nim wizerunek
jelenia.
Z książki: "Legendy krzyżackie"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz