lipca 21, 2015

Janet Frame, Twarze w wodzie

Janet Frame, Twarze w wodzie
Wydawnictwo: Replika
Zakrzewo 2015
ISBN: 978-83-7674-454-4
Stron: 320

Nigdy nie okazywałam agresji. Nigdy na nikogo nie naskakiwałam. Byłam tylko przestraszona, zagubiona, przygnębiona.
U młodej nauczycielki, Istiny Mavet, zdiagnozowano chorobę psychiczną. Przebywała w szpitalach psychiatrycznych, doznając wiele krzywd, cierpienia i upokorzenia.
Po kilku latach, unikając operacji mózgu – lobotomii, opuściła ośrodek. Twarze w wodzie to przejmująca opowieść o wyobcowaniu i niezrozumieniu. Szpital psychiatryczny nadal jest miejscem objętym społecznym tabu, jednak szpital psychiatryczny początku XX wieku często był również rodzajem usankcjonowanego społecznie więzienia nie tylko dla psychicznie chorych, lecz również dla wrażliwych i nieprzystosowanych umysłów uciekających w świat fantazji. Trudne doświadczenia: zmagania z chorobą, metody leczenia, opieka personelu, panujące warunki na oddziałach psychiatrycznych nie zniszczyły osobowości bohaterki. Jednak nie wszyscy mieli tyle odwagi i szczęścia. Janet Frame ukazała także losy innych pacjentów, przybliżając ich świat, codzienność, lęk i bezradność w obliczu postawionych diagnoz, dając nam możliwość głębokiego współodczuwania ich bólu i bezsilności.
Opis: Replika

Mamy tendencję do uciekania od tematów trudnych i niewygodnych; takich które poruszają nasze serca, zmuszając do refleksji nad życiem. Jednym z takich tematów jest świat osób chorych psychicznie. „Twarze w wodzie” ukazują ów świat z punktu widzenia osoby, która musi zmagać się zarówno z chorobą, jak i z bezdusznością otoczenia. Drogi Czytelniku, proponuję Ci odłożenie na chwilę lekkich wakacyjnych powieści i pochylenie się nad tą wyjątkową pozycją: owszem, trudną, lecz jakże wartościową.

Książka „Twarze w wodzie” to lektura wstrząsająca swoim realizmem, bolesna do granic, a zarazem napisana pięknym językiem pobudzającym wyobraźnię. Brutalna rzeczywistość szpitali psychiatrycznych zderza się z tutaj z wrażliwością pacjentów i ich wszechobecnym cierpieniem. To świat, do którego żaden z nas nie chciałby trafić. Szpital staje się bowiem więzieniem, z którego rzadko komu udaje się wydostać. Osoba chora psychicznie nie jest tam traktowana jako człowiek, lecz niemal jako rzecz- kolejna jednostka, na której można przeprowadzać medyczne eksperymenty, jak choćby elektrowstrząsy czy lobotomię. Nieważne ile osób przy tym umrze, ważne są efekty i nauka. Nikt nie słucha chorych, bo oni przecież i tak niczego nie rozumieją. W tym momencie znika najważniejszy element: człowieczeństwo.

„Twarze w wodzie” to historia młodej nauczycielki Istiny Mavet, u której zdiagnozowano chorobę psychiczną. Wskutek tego kobieta trafia do szpitali psychiatrycznych. Przechodzi tam prawdziwą gehennę: poniżanie, upokorzenia, warunki uwłaczające wszelkim standardom, uprzedmiotowienie oraz zabiegi, z których każdy może zakończyć się śmiercią. To wszystko wpisuje się w jej codzienne życie. Jakże wstrząsający w tym wszystkim jest jeden mały element: niezłomna wiara, że jeśli będzie miała na stopach szare, wełniane skarpety przeżyje kolejne zabiegi… Tymczasem Istina cierpi, wszak u podstaw każdej choroby psychicznej leży cierpienie duszy. Nikogo to jednak nie interesuje. Nikt nawet nie próbuje jej wysłuchać, zrozumieć. W tej chorobie i przy ogromnej wrażliwości ma jednak silną wolę przetrwania, która pomaga jej znieść wszystkie upokorzenia i zabiegi, wytrzymać panujące warunki i wierzyć, że jeszcze będzie lepiej. Jest to więc nie tylko opowieść o chorobie i warunkach w ówczesnych psychiatrykach, ale także o osamotnieniu, bezsilności i wszechogarniającym poczuciu bólu istnienia.  

W książce „Twarze w wodzie” poznajemy szpitale psychiatryczne z punktu widzenia Istiny, mamy jednak również okazję przyjrzeć się innym bohaterom: zarówno pacjentom, jak i personelowi. Widzimy ich reakcje, cierpienie i to, co najbardziej przeraża- w większości wypadków brak jakiegokolwiek współczucia czy choćby cienia zrozumienia. Szpitale psychiatryczne jawią się jak więzienia, z których nie wychodzi się na wolność, bo przecież po co społeczeństwu wariaci? Personel traktuje pacjentów jak przedmioty, które można postawić tam, gdzie ma się ochotę, wydać im konkretne polecenia i nie przejmować się tym, co tak naprawdę czują. Fabuła osadzona jest w Nowej Zelandii, początku XX wieku, lecz pewne elementy wciąż możemy odnaleźć. I tu chwila refleksji- do dziś osoby chore psychicznie lub nieuleczalnie, zniedołężniałe i niesprawne są często postrzegane w podobny sposób. W myśl zasady, że trzeba się nimi zająć, ale po co poświęcać cenny czas na rozmowę z taką osobą- przecież ona i tak nie rozumie. Tymczasem takie osoby nie tylko rozumieją, ale i czują znacznie więcej i mocniej niż ktokolwiek przypuszcza. Bo ich świat jest w nich.

Książka jest wstrząsająca jeszcze z jednego powodu. Otóż pisarka, Janet Frame doskonale znała rzeczywistość panującą w szpitalach psychiatrycznych i podejście lekarzy do chorych. Sama cierpiała bowiem na schizofrenię. Można by pokusić się o chwilę refleksji, ile własnych doświadczeń przeniosła na karty książki i jak wiele przemyśleń bohaterki było jej własnymi. Niestety, pisarka zmarła w 2004 roku.

Książka naprawdę warta przeczytania, ale przeczytania z uwagą. Polecam tym wszystkim, którzy nie boją się trudnych tematów i są gotowi na lekturę, która pokazuje świat takim, jakim jeszcze czasami bywa. Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger