Tegoroczną
Noc Muzeów spędziłam w pięknym i zielonym Koszalinie. Główna impreza odbywała
się pod znakiem czarownic, które można było spotkać niemal wszędzie. Każdy mógł
porozmawiać z wiedźmą, zapoznać się z właściwościami ziół, skosztować
niezwykłych potraw, jak choćby… „palucha czarownicy”, obejrzeć scenki
rodzajowe, które bawiły do łez, zbudować chatkę z piernika, pobuszować po
stoiskach, lub przejść próbę wagi, nad której prawidłowością czuwał groźny
inkwizytor. Jako, że temat jest mi bardzo bliski, miałam zaszczyt wygłosić dwie
prelekcje: „Czarownice dawniej i dziś”. Frekwencja dopisała, a magiczny świat
stał się na kilka chwil nader bliski.
Organizacja Nocy Muzeów w Koszalinie
była doskonała. Bezpłatne linie autobusowe umożliwiały chętnym zwiedzanie
licznych muzeów, galerii i innych udostępnionych obiektów. Nie zapomniano także
o miłośnikach rowerów. Na dziedzińcu Muzeum nie brakowało atrakcji aż do
północy. Imprezę zakończyła grupa JumpFire pokazem tańca z ogniem.
Oczywiście, po zakończeniu
prelekcji, jak wielu innych ustawiłam się w kolejce, by zwiedzić muzeum.
Naprawdę było warto!
Najważniejsze atrakcje:
To zaś mały fragment prelekcji, specjalnie dla Czytelników:
"Albert
Einstein stwierdził: „Najpiękniejszą
rzeczą, której możemy doświadczyć, jest odczucie tajemnicy… podstawowa emocja,
z której rodzi się prawdziwa sztuka i prawdziwa nauka”. Tak właśnie jest z
magią i czarami. A czarownice? Były, są i będą. Istniały od zarania dziejów. Według legend
pierwszą czarownicą, a zarazem nauczycielką magii była córka Diany- Aradia,
zwana także królową wiedźm. Były wróżkami, kapłankami, znachorkami i
przez tysiąclecia cieszyły się szacunkiem i uznaniem. Na przestrzeni dziejów
nosiły także różne miana. Zwano je matuchami, ciotami, Dianami, babami jagami,
wiedźmami, malforkami, czy szeptuchami. Zawsze jednak kryły się nieco w cieniu,
a swoją wiedzę wykorzystywały najczęściej po to, by pomagać innym. Dopiero w
XIII wieku w Europie rozpoczęły się prześladowania podejrzewanych o uprawianie
czarów. To wówczas połączono kobietę z diabłem. Choć bowiem nie brakło i
mężczyzn zajmujących się czarami, to jednak ofiarami prześladowań padały
częściej kobiety. Wiązało się to z przeświadczeniem, iż kobieta jako wrażliwsza
na wszelkie otaczające energie, jest tym samym łatwiejszym celem dla złego.
Poza tym łatwo było dostrzec jej łączność z naturą- wystarczy spojrzeć na jej
powiązanie z 28-dniowym cyklem księżyca. Tymczasem mężczyźni mieli nieco więcej
szczęścia. Wielu z nich trafiało pod opiekuńcze skrzydła książąt i tam
poświęcali się astrologii i alchemii. Bynajmniej, bywało, że i oni byli
oskarżani, poddawani torturom i skazywani. Wyroki bywały zaś różne: od
uniewinnienia (co prawda rzadko stosowanego), poprzez kary grzywny, wyświecenie
(czyli wyprowadzenie ze wsi lub miasta na wygnanie), aż po śmierć na stosie.
Nie
inaczej było na Pomorzu. W obowiązującym prawie starochełmińskim znalazł się
artykuł dotyczący walki z herezją i czarami. Zaczerpnięto go bezpośrednio ze
„Zwierciadła saskiego”. Jego brzmienie nie pozostawia złudzeń: „To jest o czarownikach i czarownicach, czy
są to kobiety czy mężczyźni, którzy zajmują się czarami i którzy potrafią i
uprawiają to, że słowami przywołują do siebie diabła. Tych wszystkich należy
spalić albo zabić taką śmiercią, jaką sędzia wybierze, która jest surowsza i
wymyślniejsza niż tamte. (…) A tym, którzy o tym wiedzą i przemilczają oraz
tym, którzy do tego namawiają, albo pomagają, jeżeli im się udowodni, tym
należy ściąć głowę.” Zatem… prawo nie znało litości dla potencjalnych
czarownic, ani dla tych, którzy ją chronili.
Prawo
to wykorzystywano jednak często także po to, by pozbyć się nielubianych lub
niechcianych sąsiadów. W końcu nie było trudno zostać czarownicą; ba, nie było
trzeba nawet parać się magią czy zielarstwem. Niekiedy wystarczyło oskarżenie
ze strony zazdrosnej sąsiadki, podejrzane zachowanie, lub choćby zwykłe
posądzenie rzucone w gniewie. A jako, że wierzono, iż diabeł jest obecny i
przybiera różne postacie oskarżenia tego typu padały na podatny grunt. Poza tym
panowało przekonanie, że każda czarownica ma co najmniej jednego własnego
diabła, z których każdy otrzymywał imię i… pomagał jej w czynieniu zła oraz
chronił przed niebezpieczeństwem.(...)
(...) Magia
jednak nie odeszła w zapomnienie, podobnie jak czarownice. Wciąż nas otacza i stosuje ją każdy z nas- w mniejszym lub w większym stopniu; świadomie,
lub zupełnie przypadkowo, kierując się zwyczajem, tradycją bądź
przyzwyczajeniem. Wszak była i jest elementem naszego życia, zamknięta w
prostych na pozór czynnościach, gestach i słowach. Skąd się wzięła? Z poszukiwań
leków, wsparcia, ochrony, zdobycia czyjejś miłości, czy zapobieżenia
nieszczęściom. Uciekano się do niej w
najtrudniejszych chwilach różnych cywilizacji,
podczas rytuałów i świąt. Wykorzystywano do niej wszystko to, co
znajdowało się pod ręką: kamienie, rośliny, ziemię. Dostrzegano w niej potęgę
żywiołów: zarówno pomocną, jak i złowieszczą. Ogień, woda, ziemia i
powietrze mogą być wszak przyjazne, nieść ze sobą życie i stanowić dar niebios, ale z
drugiej strony mogą też zabić. Stąd żywioły zostały niegdyś wyniesione do rangi
bóstw: mamy więc rzymskiego Neptuna- pana wód, hawajską Pele- panią wulkanów,
czy grecką Gaję- matkę ziemię.
Także
my wciąż uciekamy się do niej w codziennym życiu. Podam zaledwie kilka
przykładów:
-
wymiatanie brudów
Mało
kto pamięta, że wiosenne porządki to magiczny rytuał, podczas którego wymiatano
z izb wszelkie brudy, złe moce i negatywne energie. Do wymiatania służyła
oczywiście miotła, która zazwyczaj stała tuz przy drzwiach wejściowych. W
niejednym starym domu jeszcze nie tak dawno można było zobaczyć w kącie przy
wejściu miotłę z brzozowych witek, tzw. drapakę. Służyła ona nie tylko do
obmiatania butów, ale także niechęci, złości i negatywnych uczuć wobec
gospodarzy. Jako, że brzoza uchodziła za drzewo magiczne, chroniące przed
duchami i czarami, sporządzenie z niej miotły nie było więc tylko czystym
przypadkiem. (Warto przy tym wspomnieć, że z tego właśnie powodu wykonywano
brzozowe kołyski dla noworodków). Poza tym podczas porządków dbano także o
okna. Światło słoneczne, które wpadało do pomieszczeń przez czyste szyby było
zaś zapowiedzią szczęścia i dostatku.
-
rozganianie na 4 wiatry Tych słów używamy jeszcze dzisiaj. Tymczasem jest to jedno z zaklęć dawnych czarownic, które uciekały się do żywiołu powietrza i powierzały dany problem wiatrom. Czasami, dla wzmocnienia efektu słowom towarzyszyło dmuchniecie w danym kierunku czegoś lekkiego, np. pierza lub piasku.
- wyjazd nad morze
Wczasy
nad morzem to dla wielu wspaniały relaks i wypoczynek. Tymczasem można by je
poczytać za oddanie czci czterem żywiołom. Wszak słońce symbolizuje ogień,
morze- wodę, piasek- ziemię, a bryza- powietrze. Być może stąd wzięło się
przekonanie o uzdrawiającej mocy i doskonałej rekonwalescencji nad morzem.
- czerwona wstążeczka
Zawiązywanie czerwonej wstążeczki na rączce
dziecka, lub przy wózku to nic innego jak ochrona przed „zauroczeniem”, lub
klątwą. Niekiedy zwyczaj ten jest łączony z wiarą chrześcijańską, gdyż w
niemowlęcym wózku bywają medaliki zawieszone na czerwonej nitce. Ot, tak
właśnie wygląda przenikanie się wierzeń i religii- czasem niedostrzegalnie i
harmonijnie.
- kwiaty przed domem
Niemal
każdy lubi, gdy przed domem, na balkonie, lub na oknie rosną piękne kwiaty.
Tymczasem niegdyś nie sadzono ich tylko po to, by cieszyły oczy gospodarzy.
Wierzono, że przyciągają dobroczynną energie i zapraszają szczęście.
- niebieskie okiennice
W
wielu domach okiennice maluje się na niebiesko. Zwyczaj ten pozostał do dziś w
niektórych krajach. W wersji oficjalnej wybór koloru tłumaczy się odstraszaniem
much, jednak w rzeczywistości miały odganiać także demony czyhające na domowników. (...)"
Przykładów było znacznie więcej, lecz nie przytoczę ich w tym poście; podobnie jak opowieści o czarownicach, sabatach na Blocksbergach, oskarżeniach o czary i próbach, jakim poddawano ofiary. Mam jednak nadzieję, że te dwie krótkie prelekcje nieco przybliżyły Słuchaczom świat czarownic.
Z przyjemnością będę także wspominała pobyt w Koszalinie.
Z przyjemnością będę także wspominała pobyt w Koszalinie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz