lipca 28, 2020

Szwecja, kraina baśni. Olaf i bogini

Obraz: Prettysleepy z Pixabay
Czas płynie nieubłaganie. Pomimo choroby oraz trudnego czasu pandemii mam przyjemność zapowiedzieć, że w przygotowaniu znajdują się dwie moje książki. Jedną z nich jest powieść, zaś drugą coraz bliższe realizacji „Baśnie Bałtyku”. To właśnie o tej drugiej pozycji chcę Wam wspomnieć. Tym razem zabiorę Was, drodzy Czytelnicy w podróż dookoła Bałtyku, a zatem... przypomnę legendy z różnych krajów leżących wokół tego morza. Nie będę zdradzała zbyt wiele. 
Chciałabym przedstawić Wam jedną z wielu opowieści, które będziecie mogli przeczytać. Tym razem jest to legenda rodem ze Szwecji.

OLAF I BOGINI

         Olaf był młodym, dzielnym żeglarzem i zręcznym kupcem, który potrafił pewnie poprowadzić statek do każdego portu. Wysoki, barczysty, o jasnych włosach i niebieskich oczach podobał się niemal wszystkim dziewczętom. On jednak miał tylko jedną miłość. Było nią morze. Wystarczyło, że statek odbił od brzegu i wypłynął na otwarte morze, a czuł, jak w jego żyłach szybciej krąży krew, a serce przyspiesza rytm. Był wówczas wolny; wolny jak ptak, który podrywa się do lotu i podąża tam, dokąd chce. Nie lękał się potężnych sztormów, które miotały statkiem jak łupiną orzecha; ani zdradliwych wód przybrzeżnych.
         Mieszkańcy Upplandu, skąd pochodził, patrzyli na niego z podziwem, ale i lekką obawą. Żaden kupiec nie bał się powierzyć mu towaru, gdyż jego statki nigdy nie tonęły i zawsze docierały do miejsca przeznaczenia. Często gawędzili między sobą na jego temat.
– Jak nic, musi być pod opieką bogini morza – przekonywał rybak, który znał Olafa od dzieciństwa.
– Widzieliście, że zawsze zabiera na pokład złoto, które później wrzuca do wody? – dodał stary żeglarz. – Kiedyś tak robili nasi dziadowie, żeby złożyć podarunek bogini Ran. To było jednak bardzo dawno temu, poza tym… Czy ona naprawdę istnieje?
– Lepiej nie bluźnij – skarcił go inny. – Morze jest jak człowiek: widzi, czuje i słucha. Potrafi być przyjazne, ale jak trzeba, ukaże za brak szacunku.
– A może… Może sam jest synem bogini?
– No coś ty – parsknął Eryk. – Ran ma tylko dziewięć córek, fale morskie.
         Olaf nie zwracał uwagi na te plotki. Przygotowywał się właśnie do kolejnej wyprawy. Ładownię jego statku wypełniały najróżniejsze towary, które zamierzał sprzedać w największych portach. Kiedy wszystko było gotowe, zadowolony wszedł na pokład i rozkazał odbijać od brzegu. Statek wypłynął na otwarte morze. Fale łagodnie uderzały o burty, jakby zapraszały młodego żeglarza do podróży. 

         Byli już tak daleko, że ląd zniknął z ich oczu. Olaf, który stał na pokładzie patrząc przed siebie, wyrwał się z zadumy. Zamrugał oczami, jakby zbudził się ze snu i bez słowa zszedł do ładowni. Otworzył jedną ze skrzyń i pobladł. Po raz pierwszy w życiu serce biło mu gwałtownie ze strachu. W ciężkiej skrzyni nie było bowiem zawiniątka ze złotem, które zgodnie ze zwyczajem wrzucał zawsze w odmęty. Gorączka uderzyła mu do głowy. Zaczął przerzucać towary z nadzieją, że znajdzie swój skarb.
         Ivar, przyjaciel i towarzysz wypraw Olafa, wciąż stał na pokładzie. Z niepokojem zauważył, że pogoda zaczyna się zmieniać. Błękitne dotąd niebo przykryły ciemne chmury, powiał silniejszy wiatr. Morskie fale silniej uderzyły w statek, zmuszając sternika do cięższej pracy. Ivar zszedł do ładowni, by zawołać przyjaciela. Zastał go siedzącego na jednej ze skrzyń, z głową schowaną w ramionach.
– Olaf, coś się dzieje? – zapytał.
– Tak – odparł i podniósł głowę. Twarz miał bladą, a szczęki zaciśnięte. Popatrzył na przyjaciela i westchnął. – Nie mam ofiary.
– Co? – zdumiał się Ivar. 
– Nie mam ofiary – powtórzył. – Nie wiem, czy zapomniałem o niej, czy też ktoś zabrał złoto, gdy ładowaliśmy towary. Ran mi nie wybaczy.
– Daj spokój… Może to tylko przesąd – próbował go uspokoić. – Już dawno nikt nie wrzuca złota do morza.
– A ile statków poszło na dno?
– Nie bądź dzieckiem, Olafie. Sztormy i nadmorskie skały zawsze zagrażały statkom.
         Olaf wstał i surowo popatrzył na przyjaciela. Zawsze niebieskie oczy były teraz niemal szare. Wziął głęboki oddech, jakby chciał zdradzić mu jakiś sekret. Zanim jednak cokolwiek powiedział, statek przechylił się gwałtownie pod uderzeniem fali.
– Sam widzisz – rzucił tylko i wybiegł na pokład.
         Tymczasem morze zdążyło już zmienić swoje oblicze. Stało się ciemne i mroczne, a wysokie fale z białymi grzywami raz po raz uderzały o burty. W oddali rozległ się grzmot nadchodzącej burzy. Pierwsze błyskawice przecięły niebo. Statek kołysał się gwałtownie, zdany na łaskę wiatru. Załoga robiła co mogła, żeby uniknąć nieszczęścia.
Olaf wydał rozkazy i chwycił się liny. Doskonale wiedział, że to rozgniewana bogini domaga się ofiary. Ofiary, której po raz pierwszy w życiu nie miał przy sobie. Kiedy Ivar do niego dołączył, położył mu rękę na ramieniu. Starając się przekrzyczeć wzmagający się huk fal, wyjaśnił:
– Nasza rodzina od pokoleń jest związana z morzem! Ran ocaliła mojego przodka, gdy był maleńkim chłopcem. Nie zabrała go do swego koralowego pałacu na dnie morza, tylko wyrzuciła na brzeg! Od tego czasu zawsze oddajemy jej cześć!
– I co teraz?!
– Oddam jej to, co mam najcenniejszego!
         Zanim Ivar zrozumiał sens słów przyjaciela, ten przedostał się na dziób i stanął na szeroko rozstawionych nogach. Rozłożył ręce i krzyknął donośnie:
– O bogini, nie mam dla ciebie złota, lecz w zamian za łaskę, oddam ci siebie!
         Coś zakotłowało się przed nimi, jakby pośrodku morza utworzył się wielki wir. Załoga zamarła. Walka z takim żywiołem mijała się z celem. Wiedzieli, że pozostała im już tylko chwila na modlitwę i pożegnanie się ze światem. Statek wzniósł się na kolejnej fali i gwałtownie opadł w dół. Rozległ się krzyk.
         Tymczasem statek wcale nie poszedł na dno, jak wszyscy przewidywali. Fale niespodziewanie złagodniały, a wir zniknął. Statek zakołysał się gwałtownie, ale utrzymał na powierzchni. Woda znowu zawirowała i uniosła się ku górze. Kiedy opadła, ludziom ukazała się postać nieziemsko pięknej kobiety. Jej długie włosy mieniły się barwami morza, a zdobna  w muszle i bursztyny suknia falowała. Jej wyraziste, błękitne oczy patrzyły na wciąż stojącego na dziobie Olafa. W uderzających o burty statku falach można zaś było dostrzec mieniące się dziewczęce twarze urodziwych morskich dziewic.
– To Ran – wyszeptał ktoś z załogi. – Ran i jej córki.
– Chcesz pójść ze mną do mego pałacu? – zapytała łagodnie.
– Pani… – Olaf przykląkł na jedno kolano. – Jestem gotowy. Oszczędź tylko mój statek i ludzi. Oni nie są niczemu winni.
         Twarz bogini rozjaśniła się w uśmiechu. W tej samej chwili przez chmury przedarło się słońce, które rozświetliło morze i zalało złocistym blaskiem cały pokład.
– Zawsze o mnie pamiętałeś – odpowiedziała. – Zawsze oddawałeś hołd nie tylko mnie, ale i morzu. Okazywałeś należny mu szacunek i nie igrałeś z żywiołami. Doceniam to.
– Dziękuję ci, pani – szepnął.
         Ran zbliżyła się do statku. Była wyższa niż maszt, ale w jednej chwili zmieniła się tak, że wzrostem przypominała zwykłą kobietę. Popatrzyła na przerażoną załogę i ponownie spojrzała na Olafa.
– Nie każdy żeglarz z takim szacunkiem i pokorą podchodzi do mojej potęgi. Płyń… Płyń dalej i pozostań żyw. Zasługujesz na to – dodała i uniosła rękę.
         Na ten znak dziewięć fal delikatnie uderzyło w burty statku, jakby przesyłając błogosławieństwo. Ran uśmiechnęła się raz jeszcze i z pluskiem zniknęła pod wodą. Statek zakołysał się. Olaf podniósł głowę. Przez chwilę panowała cisza. Nikt nie mógł uwierzyć w to, co się wydarzyło. Pierwszy otrząsnął się Ivar. Klasnął w dłonie.
– Otrzymaliśmy błogosławieństwo samej bogini! Dalej, do żagli! Płyńmy!
         Olaf podniósł się z kolan i z niedowierzaniem patrzył na morze. Trudno mu było uwierzyć, że spotkał samą boginię i zachował życie. Wybaczyła mu. Wybaczyła, choć nie miał nic, co mógłby jej ofiarować. Ivar podszedł do niego i uśmiechnął się.
– Jesteś wybrańcem, przyjacielu.
– Nie wiem, czym sobie na to zasłużyłem – odpowiedział.
– Powiedziała ci –przypomniał – szacunkiem i pokorą, z jakimi odnosisz się do niej i do morza. To wystarczyło.
         Statek bezpiecznie dotarł do celu. Handel nie trwał długo, gdyż towary z dalekiego Upplandu były rozchwytywane w bogatych, nadbałtyckich portach i wszyscy mogli szybko wrócić do domów. Członkowie załogi zapamiętali jednak na zawsze spotkanie z potężną boginią morskich głębin. Opowiadali o tym swym bliskim, ucząc ich szacunku i pokory dla nieprzewidywalnego żywiołu. Sam Olaf nadał swemu statkowi imię Ran i dbał odtąd, by nigdy nie zapominać o podarunku dla tej, która darowała mu życie.



Wyjaśnienia:
Uppland – historyczna kraina Szwecji leżąca we wschodniej części kraju
Ran – w mitologii nordyckiej bogini morskiej toni, żona olbrzyma Egira (Ägira).
Ran i Egir mieli dziewięć córek – morskich dziewic uosabiających fale. Ich imiona to: Himinglefa, Blodughadda, Hefring, Dufa, Udr, Hronn, Bylgja, Bara i Kolga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger