Obraz: Prettysleepy z Pixabay |
Czas
płynie nieubłaganie. Pomimo choroby oraz trudnego czasu pandemii mam
przyjemność zapowiedzieć, że w przygotowaniu znajdują się dwie moje książki. Jedną z nich jest powieść, zaś drugą coraz bliższe realizacji „Baśnie Bałtyku”. To właśnie o tej drugiej pozycji chcę Wam wspomnieć. Tym razem zabiorę Was, drodzy Czytelnicy w podróż dookoła Bałtyku, a zatem... przypomnę legendy z różnych krajów leżących wokół tego morza. Nie będę zdradzała
zbyt wiele.
Chciałabym przedstawić Wam jedną z wielu opowieści, które będziecie
mogli przeczytać. Tym razem jest to legenda rodem ze Szwecji.
OLAF I BOGINI
Olaf był młodym, dzielnym żeglarzem i
zręcznym kupcem, który potrafił pewnie poprowadzić statek do każdego portu.
Wysoki, barczysty, o jasnych włosach i niebieskich oczach podobał się niemal
wszystkim dziewczętom. On jednak miał tylko jedną miłość. Było nią morze. Wystarczyło,
że statek odbił od brzegu i wypłynął na otwarte morze, a czuł, jak w jego
żyłach szybciej krąży krew, a serce przyspiesza rytm. Był wówczas wolny; wolny
jak ptak, który podrywa się do lotu i podąża tam, dokąd chce. Nie lękał się
potężnych sztormów, które miotały statkiem jak łupiną orzecha; ani zdradliwych
wód przybrzeżnych.
Mieszkańcy Upplandu, skąd pochodził,
patrzyli na niego z podziwem, ale i lekką obawą. Żaden kupiec nie bał się
powierzyć mu towaru, gdyż jego statki nigdy nie tonęły i zawsze docierały do
miejsca przeznaczenia. Często gawędzili między sobą na jego temat.
–
Jak nic, musi być pod opieką bogini morza – przekonywał rybak, który znał Olafa
od dzieciństwa.
–
Widzieliście, że zawsze zabiera na pokład złoto, które później wrzuca do wody? –
dodał stary żeglarz. – Kiedyś tak robili nasi dziadowie, żeby złożyć podarunek
bogini Ran. To było jednak bardzo dawno temu, poza tym… Czy ona naprawdę
istnieje?
–
Lepiej nie bluźnij – skarcił go inny. – Morze jest jak człowiek: widzi, czuje i
słucha. Potrafi być przyjazne, ale jak trzeba, ukaże za brak szacunku.
–
A może… Może sam jest synem bogini?
–
No coś ty – parsknął Eryk. – Ran ma tylko dziewięć córek, fale morskie.
Olaf nie zwracał uwagi na te plotki.
Przygotowywał się właśnie do kolejnej wyprawy. Ładownię jego statku wypełniały
najróżniejsze towary, które zamierzał sprzedać w największych portach. Kiedy
wszystko było gotowe, zadowolony wszedł na pokład i rozkazał odbijać od brzegu.
Statek wypłynął na otwarte morze. Fale łagodnie uderzały o burty, jakby
zapraszały młodego żeglarza do podróży.
Byli już tak daleko, że ląd zniknął z
ich oczu. Olaf, który stał na pokładzie patrząc przed siebie, wyrwał się z
zadumy. Zamrugał oczami, jakby zbudził się ze snu i bez słowa zszedł do
ładowni. Otworzył jedną ze skrzyń i pobladł. Po raz pierwszy w życiu serce biło
mu gwałtownie ze strachu. W ciężkiej skrzyni nie było bowiem zawiniątka ze
złotem, które zgodnie ze zwyczajem wrzucał zawsze w odmęty. Gorączka uderzyła
mu do głowy. Zaczął przerzucać towary z nadzieją, że znajdzie swój skarb.
Ivar, przyjaciel i towarzysz wypraw
Olafa, wciąż stał na pokładzie. Z niepokojem zauważył, że pogoda zaczyna się
zmieniać. Błękitne dotąd niebo przykryły ciemne chmury, powiał silniejszy
wiatr. Morskie fale silniej uderzyły w statek, zmuszając sternika do cięższej
pracy. Ivar zszedł do ładowni, by zawołać przyjaciela. Zastał go siedzącego na
jednej ze skrzyń, z głową schowaną w ramionach.
–
Olaf, coś się dzieje? – zapytał.
–
Tak – odparł i podniósł głowę. Twarz miał bladą, a szczęki zaciśnięte.
Popatrzył na przyjaciela i westchnął. – Nie mam ofiary.
–
Co? – zdumiał się Ivar.
–
Nie mam ofiary – powtórzył. – Nie wiem, czy zapomniałem o niej, czy też ktoś
zabrał złoto, gdy ładowaliśmy towary. Ran mi nie wybaczy.
–
Daj spokój… Może to tylko przesąd – próbował go uspokoić. – Już dawno nikt nie
wrzuca złota do morza.
–
A ile statków poszło na dno?
–
Nie bądź dzieckiem, Olafie. Sztormy i nadmorskie skały zawsze zagrażały
statkom.
Olaf wstał i surowo popatrzył na
przyjaciela. Zawsze niebieskie oczy były teraz niemal szare. Wziął głęboki
oddech, jakby chciał zdradzić mu jakiś sekret. Zanim jednak cokolwiek
powiedział, statek przechylił się gwałtownie pod uderzeniem fali.
–
Sam widzisz – rzucił tylko i wybiegł na pokład.
Tymczasem morze zdążyło już zmienić
swoje oblicze. Stało się ciemne i mroczne, a wysokie fale z białymi grzywami
raz po raz uderzały o burty. W oddali rozległ się grzmot nadchodzącej burzy. Pierwsze
błyskawice przecięły niebo. Statek kołysał się gwałtownie, zdany na łaskę
wiatru. Załoga robiła co mogła, żeby uniknąć nieszczęścia.
Olaf
wydał rozkazy i chwycił się liny. Doskonale wiedział, że to rozgniewana bogini
domaga się ofiary. Ofiary, której po raz pierwszy w życiu nie miał przy sobie.
Kiedy Ivar do niego dołączył, położył mu rękę na ramieniu. Starając się
przekrzyczeć wzmagający się huk fal, wyjaśnił:
–
Nasza rodzina od pokoleń jest związana z morzem! Ran ocaliła mojego przodka,
gdy był maleńkim chłopcem. Nie zabrała go do swego koralowego pałacu na dnie
morza, tylko wyrzuciła na brzeg! Od tego czasu zawsze oddajemy jej cześć!
–
I co teraz?!
–
Oddam jej to, co mam najcenniejszego!
Zanim Ivar zrozumiał sens słów
przyjaciela, ten przedostał się na dziób i stanął na szeroko rozstawionych
nogach. Rozłożył ręce i krzyknął donośnie:
–
O bogini, nie mam dla ciebie złota, lecz w zamian za łaskę, oddam ci siebie!
Coś zakotłowało się przed nimi, jakby
pośrodku morza utworzył się wielki wir. Załoga zamarła. Walka z takim żywiołem
mijała się z celem. Wiedzieli, że pozostała im już tylko chwila na modlitwę i
pożegnanie się ze światem. Statek wzniósł się na kolejnej fali i gwałtownie
opadł w dół. Rozległ się krzyk.
Tymczasem statek wcale nie poszedł na
dno, jak wszyscy przewidywali. Fale niespodziewanie złagodniały, a wir zniknął.
Statek zakołysał się gwałtownie, ale utrzymał na powierzchni. Woda znowu
zawirowała i uniosła się ku górze. Kiedy opadła, ludziom ukazała się postać
nieziemsko pięknej kobiety. Jej długie włosy mieniły się barwami morza, a
zdobna w muszle i bursztyny suknia falowała.
Jej wyraziste, błękitne oczy patrzyły na wciąż stojącego na dziobie Olafa. W
uderzających o burty statku falach można zaś było dostrzec mieniące się
dziewczęce twarze urodziwych morskich dziewic.
–
To Ran – wyszeptał ktoś z załogi. – Ran i jej córki.
–
Chcesz pójść ze mną do mego pałacu? – zapytała łagodnie.
–
Pani… – Olaf przykląkł na jedno kolano. – Jestem gotowy. Oszczędź tylko mój
statek i ludzi. Oni nie są niczemu winni.
Twarz bogini rozjaśniła się w uśmiechu.
W tej samej chwili przez chmury przedarło się słońce, które rozświetliło morze
i zalało złocistym blaskiem cały pokład.
–
Zawsze o mnie pamiętałeś – odpowiedziała. – Zawsze oddawałeś hołd nie tylko
mnie, ale i morzu. Okazywałeś należny mu szacunek i nie igrałeś z żywiołami.
Doceniam to.
–
Dziękuję ci, pani – szepnął.
Ran zbliżyła się do statku. Była wyższa
niż maszt, ale w jednej chwili zmieniła się tak, że wzrostem przypominała
zwykłą kobietę. Popatrzyła na przerażoną załogę i ponownie spojrzała na Olafa.
–
Nie każdy żeglarz z takim szacunkiem i pokorą podchodzi do mojej potęgi. Płyń…
Płyń dalej i pozostań żyw. Zasługujesz na to – dodała i uniosła rękę.
Na ten znak dziewięć fal delikatnie
uderzyło w burty statku, jakby przesyłając błogosławieństwo. Ran uśmiechnęła
się raz jeszcze i z pluskiem zniknęła pod wodą. Statek zakołysał się. Olaf
podniósł głowę. Przez chwilę panowała cisza. Nikt nie mógł uwierzyć w to, co
się wydarzyło. Pierwszy otrząsnął się Ivar. Klasnął w dłonie.
–
Otrzymaliśmy błogosławieństwo samej bogini! Dalej, do żagli! Płyńmy!
Olaf podniósł się z kolan i z
niedowierzaniem patrzył na morze. Trudno mu było uwierzyć, że spotkał samą
boginię i zachował życie. Wybaczyła mu. Wybaczyła, choć nie miał nic, co mógłby
jej ofiarować. Ivar podszedł do niego i uśmiechnął się.
–
Jesteś wybrańcem, przyjacielu.
–
Nie wiem, czym sobie na to zasłużyłem – odpowiedział.
–
Powiedziała ci –przypomniał – szacunkiem i pokorą, z jakimi odnosisz się do
niej i do morza. To wystarczyło.
Statek bezpiecznie dotarł do celu.
Handel nie trwał długo, gdyż towary z dalekiego Upplandu były rozchwytywane w
bogatych, nadbałtyckich portach i wszyscy mogli szybko wrócić do domów.
Członkowie załogi zapamiętali jednak na zawsze spotkanie z potężną boginią
morskich głębin. Opowiadali o tym swym bliskim, ucząc ich szacunku i pokory dla
nieprzewidywalnego żywiołu. Sam Olaf nadał swemu statkowi imię Ran i dbał
odtąd, by nigdy nie zapominać o podarunku dla tej, która darowała mu życie.
Wyjaśnienia:
Uppland
– historyczna kraina Szwecji leżąca we wschodniej
części kraju
Ran
–
w mitologii nordyckiej bogini morskiej toni, żona olbrzyma Egira (Ägira).
Ran
i Egir mieli dziewięć córek – morskich dziewic
uosabiających fale. Ich imiona to: Himinglefa, Blodughadda, Hefring, Dufa, Udr,
Hronn, Bylgja, Bara i Kolga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz