Opowieści
z czasów pandemii
Jako
pisarka lubię przyglądać się światu i ludzkim zachowaniom. Teraz, w czasach
pandemii jest to tym bardziej ciekawe, że z ludzi często wychodzi nie tylko
prawdziwa natura, ale i pierwotne instynkty. Notuję też sobie różne reakcje i
dialogi. Cóż, często uczestniczę w takich sytuacjach. Jestem osobą
niepełnosprawną, ale to nie znaczy, że nie widzę, nie słyszę i nie analizuję.
Jedno
jest tylko przykre. Wśród naprawdę wielu szlachetnych inicjatyw, w których
ludzie narażają zdrowie i życie, pojawia się coraz więcej agresji, niechęci i
poczucia władzy. Napiszę o dwóch sytuacjach, w których brałam udział.
Przed apteką
Wraz
z mamą stałyśmy w kolejce do apteki (niestety muszę wykupywać leki na SM i
astmę). Wszyscy stali nie pod ścianami budynków a w poprzek deptaku, żeby był
dostęp do rzeźnika i pasmanterii (gdzie dobrzy ludzie kupują materiały na
maseczki) oraz możliwość przejścia dla przechodniów. Przed nami i za nami
starsi i młodsi ludzie. OK. Przepisowe odstępy były zachowane. Wszyscy
grzecznie czekali na swoją kolej.
W
pewnym momencie na ulicy pojawiły się dwie młode damy. Obrzuciły wszystkich
pogardliwym wzrokiem i zaczęły głośno komentować tak, żebyśmy słyszeli:
- Co za prymitywy i bezmózgowcy. Trzeba
by wezwać służby, żeby zrobić z nimi porządek. Niech się nauczą, jak postępować
i siedzą w domu.
- A te staruszki to chyba mają
wyznaczone godziny, w których powinny przychodzić i nie przeszkadzać innym.
- No tak, ale to zachowanie jest
karygodne! Jak tak można? Ich chyba tylko śmierć czegoś może nauczyć". No
cóż... Wszyscy popatrzyli na siebie i... Nawet nie było czego komentować.
Kurtyna spadła.
Jak widać nawet przestrzegając
przepisów można narazić się "najmądrzejszym". Siedzę w domu, ale
robię to tylko ze względu na sytuację, rozsądek, zdrowie mamy i innych ludzi.
Nie ze względu na bezprawne przepisy, które narzuciła nam władza. Wychodzę, bo
chleb, leki i inne produkty same się nie przyniosą. Do tego bez jakiegokolwiek
wyjścia całkowicie przestałbym chodzić. Jest mi tylko przykro, że ludzi w
podobnej sytuacji coraz częściej nazywa się bezmózgowcami.
OK. Najwyraźniej nie mam mózgu, a
moje myślenie to tylko uboczny efekt obijania się orzeszka w pustej przestrzeni
czaszki.
LIDL
Dwa dni temu, w nocy miałam zaostrzenie
choroby. W takich sytuacjach nie wolno mnie zostawić samej, gdyż w każdej
chwili mogę stracić przytomność. Jeżeli już wychodzę, to wsparta nie tylko na
kuli, ale na ramieniu mamy. Tak też było tego dnia.
Mama, seniorka w wieku 73 lat szła
zrobić zakupy. Poszłyśmy razem do Lidla, gdyż jest blisko naszego mieszkania. Było
ok. godziny 11:30. Stanęłyśmy w kolejce. Przepisowe odstępy zachowane. Przed
nami i za nami także osoby około pięćdziesiątki (czyli nawet nie 65+).
Wszystkie przed nami zostały wpuszczone bez problemu. Nadeszła nasza kolej.
Zaczekałyśmy aż wyjdą dwie osoby i weszłyśmy do środka. Zgodnie z nakazami
założyłyśmy rękawiczki, rozsunęły się drzwi i weszłyśmy. Nagle zza
przysłowiowego węgła wyskoczyła pani ekspedientka, która najwyraźniej robiła za
„bramkarza”. Z krzykiem kazała nam wyjść. Osłupiałyśmy. Mama stwierdziła, że ma
prawo zrobić zakupy o tej porze. Pani obrzuciła ją spojrzeniem i wciąż
agresywnym, podniesionym głosem zarządziła:
-
Pani może wejść, a ta niech zaczeka. („TA”, czyli ja)
Mama zaczęła tłumaczyć, że mam znaczny
stopień niepełnosprawności oraz całkowitą niezdolność do pracy i samodzielnej
egzystencji, więc nie może mnie zostawić na zewnątrz. Czy była reakcja? Była, a
jakże.
Ekspedientka mało nie wyskoczyła z
własnej skóry. Nie dała dokończyć mojej mamie zdania, tylko krzyknęła, że w
takim razie mamy przyjść po 12-tej i wtedy zrobić zakupy. OK, tylko moja mama
ma chore nogi i nie jest w stanie biegać kilka razy dziennie po potrzebne
produkty. Nie było sensu dyskutować. Powiedziałyśmy „do widzenia” i wyszłyśmy
ze sklepu.
Jak widać ekstremalne sytuacje rodzą w
ludziach nie tylko agresję, ale budzą również inne instynkty: choćby satysfakcję
z poczucia władzy nad innymi. Kultura i empatia zostają zepchnięte gdzieś w
głębokie czeluści niepamięci. Zaczyna się walka o przetrwanie i wykorzystywanie
danej przez innych władzy. Zastanawiacie się, czy ostatecznie zrobiłyśmy
zakupy?
Tak. Niedaleko jest Żabka.
Poszłyśmy tam. Na dzień dobry zapytałyśmy ekspedientkę, czy możemy wejść. Nie
było problemu. Pani była bardzo grzeczna i pomocna. I takim osobom naprawdę
należy się premia: za kulturę osobistą, empatię i szacunek wobec drugiego
człowieka niezależnie od sytuacji.
Dochodzę do wniosku, że jeżeli matka
Natura zafundowała nam tego wirusa, żebyśmy ogarnęli się
jako ludzie, to niestety... nie zdajemy tego egzaminu.
Nie
zdajemy egzaminu z poszanowania dla ziemi: wystarczy spojrzeć choćby na
walające się wszędzie rękawiczki jednorazowe.
Nie
zdajemy egzaminu z przyzwoitości i empatii. Z jednej strony są ludzie, którzy
narażają zdrowie i życie żeby pomagać innym oraz tacy, którzy z potrzeby serca
pomagają starszym i słabszym. Z drugiej jednak narastają: agresja, nienawiść, pogarda,
chęć wykorzystywania władzy i poczucie własnej wyższości nad innymi.
To
przykre. Takie sytuacje pokazują jednak wiele. Ja
tylko obserwuję i zastanawiam się, czy będę miała okazję te wszystkie sytuacje opisać.
Zarówno dobre, jak i złe.
W końcu rolą pisarza jest
pokazywanie rzeczywistości, więc proszę o więcej.
Pozdrawiam.
Wasz bezmózgowiec i prymityw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz