Obraz Logga Wiggle z Pixabay
|
Inkowie – Dzieci Słońca
Już dawno wspominałam o
powieści, nad którą rozpoczęłam prace wiele lat temu. Zebrałam mnóstwo
materiałów źródłowych, opracowałam spis bohaterów i obszerne fragmenty tekstu.
Później, gdy zajęłam się legendami, wszystkie notatki odłożyłam na bok. W
międzyczasie doszła choroba, jaką jest stwardnienie rozsiane oraz kolejne
pozycje oparte na legendach. Niedawno jednak „odkopałam” swoje papiery, grube
notatniki i kartki z całymi rozdziałami. Niektóre teksty były jeszcze pisane na
starej i ciężkiej maszynie do pisania marki Olympia. Jednak nie o tym
chciałabym teraz napisać.
Akcja
powieści dzieje się w czasach konkwisty, podczas podboju Peru przez Hiszpanów.
Nie będę zdradzała fabuły, chcę jednak przybliżyć Wam jedną z legend o
pochodzeniu Inków- Dzieci Słońca. Znajdzie się ona w tekście fabuły.
Co
ją wyróżnia?
Otóż jest to legenda nieco mniej znana
od tej, według której dzieci niebiańskiej pary wyszły z jaskini Pacari- Tampu
nad jeziorem Titicaca.
Mniej
znana, więc tym bardziej godna przypomnienia.
Dzieci Słońca
Tayta
Intu (Ojciec Słońce) i Mama Quilla (Matka Księżyc) byli stwórcami świata
pełnego wspaniałych roślin, dzikich zwierząt i ludzi. Nie byli jednak do końca
zadowoleni z efektów swego dzieła. Każdego dnia Tayta Intu przyglądał się z
troską smutnemu, marnemu losowi ludzi, którzy żyli i umierali nie widząc sensu istnienia.
Byli bezradni, zagubieni pośród piękna przyrody, nie czuli radości z każdego
nadchodzącego poranka i błękitu nieba, nie dostrzegali jasnego i dobrotliwego oblicza
Intu ani srebrzystej, zatroskanej twarzy Quilli. Snuli się bez celu po ciele
Pachamamy (Matki Ziemi) ślepi i głusi
na dary, jakich im nie skąpili ich twórcy. Niejeden raz Mama Quilla płakała nad
ich losem łzami, które spadając na ziemię przemieniały się w srebro.
Tayta
Intu i Mama Quilla postanowili pomóc ludziom i wysłać do nich swoje dzieci:
syna Manco Capac i córkę Mamę Ocllo. Wezwali więc boskie rodzeństwo, które posłusznie
stawiło się przed rodzicami.
-
Czego żądasz, ojcze? – zapytał Manco, widząc smutek na twarzy ojca.
-
Chcę byście pomogli ludziom. – odpowiedział.
-
W jaki sposób? – dopytywała Mama Ocllo.
Mama Qilla popatrzyła na złociste włosy
dzieci, tak podobne do włosów ojca i ich błyszczące jak gwiazdy oczy.
Uśmiechnęła się.
-
Wiecie, że ludzie nie potrafią korzystać z darów, jakie ofiarowuje im co dnia
Pachamama?
-
Tak, boska matko. – zgodziła się Ocllo.
-
Wiecie, że nie widzą nas nawet wówczas, gdy podnoszą głowy ku górze?
-
Tak, boska matko. – potwierdził Manco.
-
Chcemy, byście zstąpili na ziemię i nauczyli ich wszystkiego, co potraficie. –
dodał Tayta Intu – Chcemy, byście pokazali im ofiarność Pachamamy i dary,
których nigdy im nie skąpiliśmy.
Rodzeństwo spojrzało na siebie.
-
Dokąd mamy się udać? – rzeczowo zapytał Manco.
W odpowiedzi Intu podał mu złoty pręt.
-
Udacie się na ziemię i założycie miasto w miejscu, gdzie ten pręt bez trudu
zagłębi się w ciało Pachamamy. W okolicy będą mieszkali ludzie. Przyjdą do was,
a wy pokażecie im wszystkie cuda, jakie mogą czynić co dnia.
-
Stanie się zgodnie z twoją wolą, boski ojcze.
Mama Quilla pożegnała dzieci, a Tayta
Intu zesłał je na wyspę leżącą na jeziorze Titicaca. Dzieci Słońca ruszyły w
drogę. Próbowały zagłębić pręt w ziemię w okolicach jeziora, jednak nigdzie nie
byli w stanie tego zrobić. Nie zniechęciły się jednak i podążyły dalej, na
północ. Tak dotarły do pięknej doliny Cusco. Manco Capac pochylił się i oparł
pręt o ziemię. Zalśnił złotem w blasku słońca i niespodziewanie zniknął głęboko
w ciele Pachamamy.
-
To tutaj. – oświadczył, spoglądając na rozpromienioną siostrę – Tutaj założymy
miasto.
-
Tutaj rozpocznie się szczęśliwe życie ludzi. – uśmiechnęła się Mama Ocllo.
Zgodnie
z wolą rodziców zbudowali niewielkie miasto. Para niezwykłych przybyszów szybko
wzbudziła
zainteresowanie okolicznych plemion, które coraz śmielej zaczęły do nich podchodzić.
Widzieli ich niezwykłość, podziwiali włosy lśniące jak słońce na niebie i oczy
podobne do gwiazd migoczących ciemną nocą. Czuli, że to wysłannicy z innego
świata.
Rodzeństwo
przyjmowało ich z wielką życzliwością. Manco Capac uczył mężczyzn pracy na
roli, która dawała plon i kopalnictwa. Mama Ocllo zatroszczyła się o kobiety.
Pokazała im sztukę tkactwa oraz nauczyła prac domowych. Ludzie byli tak
wdzięczni przybyszom, że nie tylko nazywali ich Dziećmi Słońca, ale uznali za
swych przywódców. Miasto stawało się coraz większe i bogatsze. Dookoła rzeki Huatanay
powstał plac, a niedaleko wzniesiono świątynię ku czci bogów. Była to wspaniała
budowla z ogromnych, idealnie dopasowanych kamiennych bloków. Coricancha (Złoty Dziedziniec) stała się centrum
wszystkich uroczystości, którym przewodziły Dzieci Słońca.
Manco Capac i Mama Ocllo byli
zadowoleni i dumni z wypełnionej misji. Przywiązali się jednak do ludzi tak
bardzo, że postanowili zostać między nimi. Wkrótce na świat przyszły ich
dzieci. Najstarszy syn otrzymał imię Inka, które oznaczało pana i władcę, zaś
najstarsza córka została nazwana Coya, czyli Królowa. Tak powstała dynastia
Dzieci Słońca.
Ich potomkowie zaczęli podbijać
sąsiadujące plemiona. Wkrótce powstało potężne imperium, które nazwali
Tahuantinsuyu (Imperium Czterech Części)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz