Powinnam zacząć od odpowiedzi na
pytanie kogo uważano za czarownicę? Otóż według Heinricha Kramera i Jakoba
Sprengera autorów „Malleus Maleficarum” („Młota na czarownice”), legendarnego
już podręcznika dla łowców czarownic, który napisano w 1486 roku, czarownicą
mogła być zarówno kobieta zajmująca się zielarstwem lub medycyną, jak i pobożna
mniszka. Podejrzana była również akuszerka pomagająca przyjść na świat
dzieciom, kobieta zbyt wykształcona lub olśniewająca urodą. Każdą z nich można
było podejrzewać o uprawianie czarów i o konszachty z diabłem.
Czarownice pojawiły się po raz
pierwszy w sądowym dokumencie procesu w Lucernie w 1419 r. – była to jednak
mglista zapowiedź tego, co może się wydarzyć. W 1484 roku papież Innocenty VIII swą
bullą „Summi desiderantes affectibus”
ostro potępił czarownice i
nakazał karać je jak najsurowiej. Ten, kto wątpił w istnienie czarownic był
potępiany i mógł sam liczyć się z oskarżeniem. Trzy lata później został
napisany słynny „Młot na czarownice”. Dzieło to przekonywało o zagrożeniach
jakie niosą ze sobą osoby pozostające w zmowie z diabłem. Do 1520 roku książka
doczekała się aż 14 wydań, a sam Kramer jako inkwizytor przyczynił się do
skazania ok. 200 kobiet. „Malleus
Maleficarum” został wydany i w Polsce. Był to rok 1614. Stanisław Zając, który
dzieło przetłumaczył pisał we wstępie:
„Rozumiałem być za rzecz potrzebną i pożyteczną opisać zwierzchowny
postępek i sposoby, których zażywają czarownice w odprawowaniu swej
bezbożności... mając nadzieję, że za tą pracą moją ludziom się oczy na te
zbrodnie otworzą i urzędy do odprawowania powinności swojej się pobudzą”.
W Polsce procesy czarownic
zaczęły się dosyć późno. Największe nasilenie tego zjawiska przypada na wiek
XVII i XVIII, choć pierwsze odbywały się już w wieku XV.
Chociaż oskarżenia o czary najczęściej dotykały osób z
niższych warstw społecznych, zdarzały się wyjątki, kiedy za czarownicę uznawano
szlachciankę. Taką osobą była niejaka Elżbieta Dobschutz ze Szczecina.
Elżbieta von Dobbershutz przyszła na świat w Strącznie. Jak na owe czasy
była niezwykła – inteligentna, dumna i urodziwa. Szybko zaczęła zwracać uwagę
mężczyzn, którzy radzi byli zawrzeć związek małżeński z dobrze urodzoną i
zamożną panną. Ostatecznie w 1578 roku poślubiła szczecineckiego starostę i
pomorskiego sołtysa Melchiora von Dobschutz (Dobberschutz). Szanowana i
podziwiana, nie spodziewała się żadnych kłopotów, a tym bardziej oskarżenia o
czary. Jednak oskarżenie Elżbiety o praktykowanie czarów było najwyraźniej
polityczną intrygą.
Melchior lubił zbytkowne życie, więc jego nieruchomości szybko zaczęły
popadać w długi. Na szczęście nie był to człowiek, który chował głowę w piasek
i udawał, że nie ma problemu. Czekanie na łaskawy los nie należało do jego
natury. Postanowił odzyskać stracone pieniądze. Zaoferował swoje usługi książętom pomorskim.
Nie odmówili. Szybko okazało się , że jest doskonałym administratorem. W 1586
roku został gubernatorem i komornikiem Szczecinka. Zyskał przychylność księcia,
co wywołało gniew i zazdrość wielu dworzan. Elżbieta znalazła się blisko żony
księcia Jana Fryderyka, zyskując jej zaufanie i przyjaźń. Kiedy księżna
poroniła, Elżbieta osobiście przygotowała jej specjalny napar na zbicie
gorączki.
Dwór jednak huczał od plotek i intryg. Zaczęły się szerzyć opowieści na
temat zdradzieckich knowań gubernatora i jego niepochlebnych słów pod adresem
księcia. Za owymi intrygami stali Jakub von Kleist i Piotr von Kamecke. W roku 1590 Melchior
niespodziewanie popadł w niełaskę i został wygnany z Pomorza. Choć utracił
stanowisko, nie popadł w rozpacz. Wiedział, że sytuacja na dworze może zmienić
się w każdej chwili. Zamieszkał z żoną w swoim majątku ciesząc się bogactwem i
zachowując nadzieję, iż książę przejrzy wszystkie intrygi dworzan, a prawda prędzej
czy później wyjdzie na jaw.
Rzeczywistość okazała się jednak inna. Melchior von Dobschutz był wciąż
groźny –
Na
dworze zdawano sobie sprawę, że może odzyskać dawne przywileje. Celem Jakuba von Kleist i Piotra von
Kamecke było więc zniszczenie byłego gubernatora. Najprostszym
sposobem było oskarżenie jego dumnej żony o czary i w ten sposób podważenie
pozycji jej męża. Jakub von Kleist nie spodziewał się jednak, że plotki o magicznych
praktykach dawnej dwórki księżnej trafią na tak podatny grunt. Sama Elżbieta
miała na dworze wrogów, więc szybko doszedł do tego jeszcze zarzut rzucenia
klątwy. Księżna Erdmuta przypomniała sobie ów napar, który otrzymała od Elżbiety
po tym, jak poroniła. Na dworze zawrzało. Zaczęto opowiadać, że był to magiczny
napój, który odebrał księżnej zdolność rodzenia dzieci.
Jeszcze w roku 1590 Elżbieta von Dobschutz została oskarżona o czary,
stosowanie praktyk magicznych i o rzucenie klątwy na żonę księcia Jana
Fryderyka, która nie mogła urodzić oczekiwanego dziedzica. Wraz z oskarżeniem
pojawiła się konfiskata dóbr Melchiora.
Zaskoczona tym oskarżeniem
Elżbieta zdołała wprawdzie uciec, lecz została pojmana w Krośnie nad Odrą i 17
grudnia 1590 roku osadzona w więzieniu w Szczecinie. Inne rzekome czarownice
poddawane w tym czasie torturom, po sugestiach sędziów potwierdzały, że była współuczestniczkę
sabatów. To wystarczyło do potwierdzenia oskarżeń. Elżbietę poddano torturom,
by wymusić zeznania. Jeszcze w tym
samym roku został na nią wydany wyrok – kara śmierci.
Melchior nie chciał dopuścić do
wykonania wyroku. Wiedział, że żona jest niewinna i padła ofiarą spisku
skierowanego przeciwko niemu. Niewiele myśląc zwrócił się o pomoc do elektora
brandenburskiego. Książę Jan Jerzy docenił jego starania i oddanie się na jego
służbę. Odznaczył nawet Melchiora von Dobschutz orderem św. Jana oraz nadał mu
komandorię w Krośnie nad Odrą.
Tymczasem Elżbieta siedziała w
więzieniu, czekając na wykonanie wyroku. Niestety, nie doczekała się ratunku ze
strony męża. Rok później, 17 grudnia 1591 roku, w zimny, wietrzny poranek została poprowadzona na górę wisielczą, gdzie
już czekał kat i sędziowie. Jako, że wywodziła
się ze szlacheckiego rodu, nie można jej było spalić żywcem. Nieszczęsna
została ścięta, a jej zwłoki spalono na stosie.
Na podstawie: A. Koprowska- Głowacka, czarownice z Pomorza i Kujaw, Gdynia 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz