Już
za kilka dni będziemy obchodzili Święto Zmarłych. Niemal wszyscy spotkamy się
na cmentarzach, przy grobach bliskich. Jakże często to tam coraz częściej spotykają
się całe rodziny, na co dzień mijające się w biegu, wymawiające się od
spotkania brakiem czasu i natłokiem obowiązków. Właśnie to jest najbardziej
zadziwiające, że dopiero w miejscu spoczynku zmarłych znajdują czas na
wymianę grzeczności i krótką rozmowę o… właśnie o czym? O życiu, czy śmierci? O
tym, co dzieje się w ich zabieganym świecie; czy też o bliskim, którego
pochowano w grobie? To pozostaje już ich tajemnicą.
W
każdym razie, 1 listopada w Polsce jest dniem zadumy, refleksji nad
przemijaniem i wspominania tych, którzy odeszli. W większości wiązanek możemy
dostrzec chryzantemy – symbol wieczności lub lilie – symbol nieśmiertelności, boskiej
łaski, przebaczenia win i duszy oczyszczonej z grzechów, a znicze stawiane na
grobach są obecnie bardziej symbolem pamięci, niż wyobrażeniem duszy unoszącej
się do nieba lub zapomnianym sposobem na rozjaśnienie ciemności i ogrzanie
błąkającej się duszy. Wielu ludzi traktuje ten czas jako element tradycji, a
przecież Święto Zmarłych niejedno ma imię i jest obchodzone na różne sposoby.
W Polsce zatarły się nieco dwa dni,
podczas których wspomina się zmarłych. 1 listopada to w rzeczywistości Dzień
Wszystkich Świętych, upamiętniający chrześcijan, którzy zostali zbawieni i
przebywają w niebie. Natomiast 2 listopada jest Dniem Zadusznym (Zaduszki),
poświęconym wszystkim wiernym zmarłym. Niezależnie od dnia, są one wyrazem
przekonania o obcowaniu świętych, zmartwychwstaniu ciał, życiu wiecznym i
skuteczności modlitwy wstawienniczej. Stąd mamy także tzw. „wymienianki” lub
„wypominki”, kiedy to podczas mszy świętej wymienia się imiona zmarłych, by
modlić się za ich dusze, by dostąpiły wiecznego odpoczynku w Domu Ojca.
Historia obu chrześcijańskich świąt
sięga jeszcze starożytności. W IV wieku n.e. w kościołach wschodnich prowincji
Cesarstwa Rzymskiego wspominano wszystkich męczenników. Daty były jednak
zróżnicowane i tak dla przykładu w Edessie było to 13 maja, zaś w
Konstantynopolu w pierwszą niedzielę po Zielonych Świątkach. Święto 1 listopada
ku czci Zbawiciela, Maryi, apostołów, męczenników i wyznawców ustanowił dopiero
papież Grzegorz III w 741 roku w Rzymie. Polecił wówczas, by tego dnia
odprawiać nabożeństwa i modlić się do wszystkich świętych. Decyzja ta była z
całą pewnością podjęta z uwagi na fakt, że w Anglii i w państwie Franków
obchodzono dawne święta.
Nieco podobna jest tradycja 2
listopada, a mianowicie Dnia Zadusznego. Wywodzi się on ze zwyczajów mnichów,
którzy odprawiali wówczas nabożeństwa za zmarłych współbraci. W IX wieku
zaczęto obejmować modlitwami również innych zmarłych chrześcijan. Ostatecznie,
w 998 roku Odylon – opat benedyktyńskiego klasztoru w Cluny wyznaczył 2
listopada za dzień modlitw za wszystkich wiernych zmarłych. Początkowo nakaz
ten obejmował klasztory należące do kongregacji z Cluny, ale z czasem przejęły
je inne zakony. W 1311 roku Stolica Apostolska wprowadziła Dzień Zaduszny do
kalendarza i święto powoli upowszechniło się w całej chrześcijańskiej Europie.
W Polsce najstarsza informacja o Zaduszkach pochodzi z początków XIV wieku.
Warto
wiedzieć, że Święto Zmarłych sięga jednak swymi korzeniami czasów
przedchrześcijańskich. Kult zmarłych towarzyszył Słowianom, Celtom, Germanom,
Rzymianom i wielu innym cywilizacjom. Obchody przypadały zaś najczęściej
właśnie na okres jesieni i początek listopada. Mawiano, że właśnie w te dni
granica między światem żywych i światem zmarłych jest najcieńsza i dlatego
tak łatwo spotkać się można wówczas z
duszami przodków.
DZIADY
Tradycyjnym,
przedchrześcijańskim świętem zmarłych w Polsce były tzw. Dziady, których istotą było obcowanie żywych z umarłymi, by
pozyskać przychylność zmarłych przodków (dziadów) we wszystkich aspektach
życia, w szczególności zaś w zapewnieniu płodności i urodzaju. W zależności od
regionu, święto to nazywano również pominkami, Zaduszkami, Radecznicą lub
przewodami. Jeszcze w XIX wieku na wschodzie Polski odprawiano uroczystości
ofiarne z przywoływaniem duchów. W całym kraju starano się również nie
wychodzić z domu w noc zaduszkową z 1 na 2 listopada, gdyż wierzono, że w
drodze można spotkać umarłych, którzy aż do świtu błąkają się po rozstajach,
cmentarzach i uroczyskach, szukając pomocy, modlitwy lub ofiary. Niekiedy
zamykano karczmy, zakazywano śpiewu i muzyki. Nie zbliżano się też do kościoła,
gdyż o północy zmarli księża mieli odprawiać msze dla zmarłych. Dlatego tej
nocy pozostawiano otwarte świątynie i mszał na ołtarzu. Jeszcze w początkach XX
wieku przygotowywano w wieczór zaduszkowy potrawy i napitki, które stawiano na
progu dla zmarłych. Zwyczaje nie pozwalały także wykonywać niektórych
czynności, by przypadkiem nie skrzywdzić duszy, która przyszłaby w odwiedziny.
Do tych zajęć należały między innymi: deptanie kapusty, przędzenie, tkanie, klepanie
masła, maglowanie, wylewanie pomyj, czy spluwanie.
SAMHAIN
Samhain było najważniejszym
celtyckim świętem związanym z zakończeniem roku według ich kalendarza. Jest to nazwa iryjska i gaelicka, oznaczająca
„koniec lata”. W Walii święto nazywano Calan Gaeaf „wigilią zimy”. Druidzi
wierzyli, że właśnie o tej porze zaciera się granica między zaświatami, a
światem żywych i otwierają się sidle (magiczne kurhany), przez które można
swobodnie wędrować między światami. Na skutek tego wiele duchów – zarówno dobrych,
jak i złych oraz istot nadprzyrodzonych mogło bez trudu przedostawać się do
naszego świata. Poza tym wierzono, że bóg śmierci sprowadza na ziemię dusze
osób zmarłych w minionym roku, aby odpokutowały swoje występki oraz tych, które
się jeszcze nie narodziły. Miały one zamieszkać w żywych na okres następnego
roku. Dlatego też Celtowie gasili wówczas wszelkie ogniska, kaganki i pochodnie,
żeby ich domy wyglądały na zimne i niegościnne, a sami ubierali się w podarte
ubrania i udawali brudnych włóczęgów, by nie chciał ich żaden duch. Wiele
najważniejszych wydarzeń w irlandzkiej mitologii miało miejsce właśnie w święto
Samhain. Jednym z nich było choćby przybycie mitycznego ludu Tuatha Dé Dannan
(Dzieci bogini Danu). W jednej z legend bohater Neara Mac Nidhain tej nocy (z
31 października na 1 listopada) ścigał armię mieszkańców sidle, która najechała
jego kraj, gdyż wiedział, że nie będą w stanie zamknąć przed nim kurhanów.
HALLOWEEN
Halloween
kojarzy się nam z wydrążonymi dyniami, w których pozapalano świece, przebranymi
dziećmi biegającymi po domach z okrzykami: „Cukierek albo psikus” oraz balami
przebierańców. Obchodzone jest 31 października, a zatem w dzień poprzedzający
tradycyjne Święto Zmarłych. Święto obchodzone jest najhuczniej w Irlandii,
Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Do Polski dotarło w latach
90-tych, podobnie jak Walentynki. Nazwa wywodzi
się prawdopodobnie od „All Hallows’Eve” (wigilia Wszystkich Świętych), w
skróconej wersji: All Hallows’E’en.
Dla
dzieci jest to okazja, żeby przebrać się za ducha, wampira, demona, czarownicę
lub inną postać i pobiegać po mieszkaniach lub domach sąsiadów, by zebrać
słodycze albo wziąć udział w paradzie albo zabawie. Tymczasem nie jest to cel
sam w sobie. Halloween wywodzi się prawdopodobnie z obchodzonego niegdyś w
Europie święta z okazji końca jesieni i początku zimy, które w Irlandii zwano
„Samhain” (koniec lata), w Walii „Nos Galan Gaeaf” (wieczór zimowy), zaś w
Anglii „Blodmonath” (krwawy miesiąc). Było to święto, które łączyło radość z
zebranych zbiorów i powrotu bliskich do domów oraz smutek związany z nadejściem
zimy – czasu głodu, chłodu i mroku. Wierzono wówczas, że w tym dniu zaciera się
granica między zaświatami, a światem żywych, zaś duchom łatwiej przedostać się
na ziemię. Według tych przekonań pojawiały się duchy zarówno dobre i złe.
Właśnie aby odstraszyć złe duchy, przebierano się w dziwne stroje i zakładano
maski.
Zwyczaje
te zaczęły zanikać pod wpływem chrześcijaństwa. W IX wieku uroczystość
Wszystkich Świętych przeniesiono z maja na 1 listopada, łącząc niejako oba
święta. W wyobraźni pobożnych ludzi dawny kult przekształcił się w święto,
podczas którego należy modlić się za dusze zmarłych. Kolejna wielka zmiana
nastąpiła w XVI wieku. Reformacja w Anglii zniosła doktrynę czyśćca i kult
świętych, a tym samym oba święta (Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny)
straciły rację bytu. W związku z tym na terenach brytyjskich Hallloween
pozostało jako pewien relikt. Inaczej rzecz się miała w j Irlandii, gdzie przetrwały
i połączyły się oba święta: zarówno tradycyjne Samhain, jak i Wszystkich
Świętych. Imigranci, którzy podążyli za ocean z nadzieją na nowe życie,
przenieśli swoje tradycje na tamtejszy grunt. Tak Halloween trafiło do Ameryki
Północnej. W 1920 roku, w Anoka odbyła się pierwsza parada z okazji Halloween.
Odtąd święto zaczęło zataczać coraz szersze kręgi. W II połowie XX wieku
wróciło do Europy, już w bardziej skomercjalizowanej formie i zawładnęło
wyobraźnią ludzi. Dlatego fakt, że dziecko przebierze się za ducha i zapuka do
drzwi z wesołym okrzykiem „Cukierek albo psikus” nie świadczy bynajmniej o
jakichś ciemnych mocach. To po prostu element kultury – kultury, która była
obecna także na naszych ziemiach. Nie zapominajmy, że na przestrzeni wieków
mieszkali tu również Celtowie, chyba najbardziej winni całego, zupełnie
niepotrzebnego zamieszania.
DZIEŃ ZMARŁYCH (DIA DE MUERTOS)
Tymczasem w Meksyku i Ameryce
Środkowej (a także w wielu stanach USA, czy nawet w Europie) Dzień Zmarłych
obchodzi się radośnie i w formie wesołej zabawy. Jest to najstarsze, religijno –
etniczne święto, czczące życie pozagrobowe i rodzinne więzy. Obchodzone jest 1
i 2 listopada i bez żadnego problemu łączy się z katolickimi Zaduszkami (Dia de
los Fieles Difuntos) i Wszystkich Świętych (Todos los Santos). Korzeni tego niezwykłego
święta należałoby szukać w tradycji kultu przodków z epoki prekolumbijskiej,
liczącej sobie około 3000 lat.
W nieco innej formie święto
obchodzili już Aztekowie, Majowie, Taraskowie, Nahua i Totonakowie. Rytuały
przypadały wówczas na sierpień zwany Tlaxochimaco (narodziny kwiatów) i trwały
przez cały miesiąc. Czuwała nad nimi bogini Mictecacihuatl, żona władcy Krainy
Zmarłych i określana mianem królowej śmierci. Obecnie tę rolę przejęła
symboliczna postać „la Catriny”. Obchody skupiały się podobnie jak współcześnie
na oddawaniu czci tym, którzy odeszli. Zmiany nastąpiły w XVI wieku, kiedy
przybyli do Ameryki hiszpańscy konkwistadorzy i postanowili nawrócić
miejscowych na katolicyzm. Datę uroczystości przesunęli na początek listopada,
by przypadające wówczas święta Wszystkich Świętych i Zaduszki odciągnęły uwagę
od pogańskich praktyk. Zamiast tego nastąpiło przemieszanie obu tradycji. Dzień
Zmarłych stał się wielkim festiwalem radości, podczas którego trwają huczne
zabawy i uczty dla wszystkich członków rodzin: tak żywych jak i zmarłych. Na
ulicach pojawiają się osoby przebrane i ucharakteryzowane na śmierć. Sama
kostucha jest obecna wśród paradujących – czasem przystrojona w spódnice i
falbany, innym razem z nałożonym na czaszkę sombrero. Mieszkańcy przystrajają
swoje domy w kwietne łuki, wśród których dominują aksamitki. Do najbardziej
charakterystycznych elementów tego święta należą: rymowanki zwane czaszkami,
wizerunki pięknie wystrojonej śmierci (słynna kobieta kościotrup „la Catrina”),
ludzkie czaszki z cukru spożywane przez całe rodziny, chleb zmarłych pokryty
lukrem i przybierający różne kształty (niekiedy w formie zajączków z
piszczelami lub czaszek), dekorowanie grobów kwiatami (wśród innych kwiatów
duże znaczenie ma tu meksykańska aksamitka zwana kwiatem zmarłych), budowanie
ołtarzy ku czci zmarłych i cmentarne pielgrzymki. Ten czas, to czas ogólnej
zabawy, podczas której gośćmi honorowymi są zmarli. To dla nich przyrządza się
najlepsze potrawy i gra ulubioną muzykę. Nie można też zapomnieć o świętej
Santa Muerte (Świętej Śmierci), która jest wprawdzie odrzucana przez kościół
katolicki, ale czczona przez ludność meksykańską. To kult, który jest
połączeniem dawnych wierzeń Ameryki i wprowadzonej przez Hiszpanów religii
katolickiej. Trudno nie zauważyć kostuchy w długim płaszczu, spoglądającej
niemal z każdego stoiska, czy zza każdego muru.
Dzień Zmarłych jest świętem
radosnym, gdyż według mieszkańców Meksyku zmarli nadal żyją, a ich wywołane
dusze biorą udział we wszystkich zabawach i ucztach zorganizowanych przez
rodziny. Mimo wszelkich starań hiszpańskich konkwistadorów i misjonarzy, Meksykanie wciąż są ze śmiercią za pan brat.
Literatura:
Fischer A., Święto
umarłych, Lwów 1923
Kolankiewicz L., Dziady. Teatr święta zmarłych, Gdańsk 1999
Kowalska – Lewicka A., Zmarli są wśród nas. O obcowaniu zmarłych z żyjącymi, „Rocznik
Muzeum Etnograficznego w Krakowie”, t. 9, 1994
Łomacz B., Dzień Zaduszny. w: Encyklopedia katolicka.. T. 4. Lublin 1995
Ogrodowska B., Zaduszki,
w: Zwyczaje, obrzędy i tradycje w
Polsce. Warszawa 2001
Pałęcki W., Wszystkich Świętych. w: Encyklopedia katolicka. T. 20. Lublin
2014
Synowiec O., dzieci szóstego słońca. W co wierzy
Meksyk?, 2018
Wood J., Celtowie, Warszawa 2002
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz