października 17, 2017

Biała Księżniczka i Puszcza Białowieska




W książce, którą obecnie kończę, czyli „Baśnie i legendy z Litwy, Białorusi i Ukrainy”(obejmującej dawne Kresy) jest piękna baśń o białej księżniczce. Postanowiłam ją przytoczyć z myślą o jednym z najpiękniejszych i obecnie najbardziej zagrożonych miejsc świata, a mianowicie… Puszczy Białowieskiej. 
Chciałabym wierzyć, że księżniczka przyśni się tym, którzy niszczą tak wspaniałe dziedzictwo.


            Książę Witold miał córkę, o której mówiono, że zrodzona została ze związku z jakąś leśną boginką. Jej niezwykła uroda olśniewała wszystkich, którzy choć raz jeden na nią spojrzeli. Podziw budziły piękne, długie, jasne warkocze lśniące złotem w blasku słońca, gładkie lica, ciemne brwi przypominające rozłożone skrzydła jaskółki w locie i niebieskie oczy, podobne do czystej kopuły niebios. Jednak nie tylko piękność wyróżniała ją wśród innych dziewcząt. Księżniczka kochała bowiem biały kolor i zawsze tak się ubierała. Zimą nosiła białe futra i takież czapki, latem zaś białe suknie haftowane perłami i diadem srebrny jak tarcza księżyca. Nawet klejnoty i trzewiki musiały być  w tym kolorze. Na próżno ojciec, dwórki i dworzanie prosili ją, by choć od czasu do czasu ubrała coś innego. Uparcie odmawiała, twierdząc, że tylko biel jest jej przeznaczona. Wkrótce ludzie zaczęli nazywać ją białą księżniczką i kochali, jak tylko poddani kochać mogą piękną i dobrą córkę swego władcy.
Jednakże to nie tylko cudowna piękność sprawiała, że mówiono o niej nawet w odległych stronach, w dalekich krajach, na dworach innych władców. Otóż księżniczka całym sercem miłowała przyrodę. Podziwiała barwne kwiaty delikatnie dotykając ich płatków i drzewa, do których pni często się przytulała, jakby opowiadały jej swoje historie. Zachwycał ją szczebiot ptaków oraz wszelkie głosy zwierząt. Za tę bezgraniczną miłość otrzymała wielki dar. Potrafiła bowiem odczuwać każdy oddech natury, odróżniać ślady i słuchać jej głosów. Rozumiała radosne trele ptaków, nawoływanie różnych zwierząt, wesołe odgłosy bawiących się malców, wszystkie skargi i wołanie o pomoc. Z wielkim przejęciem opowiadała często ojcu o tym, co działo się w świecie, który dla niego był niczym zamknięta księga: piękny i groźny, lecz niezrozumiały. Słuchał z uwagą i uśmiechał się, gdy oczy jej błyszczały, a na licach pojawiały się rumieńce.
- Jesteś niczym leśna boginka. Powinnaś więc mieć las, by był twym księstwem. – powiedział żartobliwie.
- Ojcze, byłabym taka szczęśliwa! – zawołała, klasnąwszy w dłonie – Gdybyś mógł sprawić mi taki prezent, byłabym najszczęśliwszą osobą na świecie!
            Książę Witold nie potrafił niczego odmówić ukochanej córce. Podarował jej puszczę, którą wkrótce nazwano Białowieską.
Ów ojcowski dar uszczęśliwił księżniczkę. Był dla niej o wiele bardziej cenny niż klejnoty sprowadzane z dalekich krajów, czy wspaniałe zamczyska. Puszcza szybko stała się jej drugim domem. Potrafiła spędzać w niej całe godziny, niepomna innych obowiązków, nieczuła na zmęczenie, głód i pragnienie. Szum liści w potężnych drzewach, upajający zapach roślin, miękkość mchu, najpiękniejsze barwy leśnych kwiatów, śpiewy ptaków i odgłosy zwierząt, to było wszystko, czego potrzebowała do szczęścia. Księżniczka wędrowała więc po wąskich ścieżkach, dotykała paproci, siadała na świetlistych polanach i spoglądała na otaczające ją ścianę lasu. Bywały dni, kiedy nasłuchiwała tego, co mówią zwierzęta i uśmiechała się wiedząc, iż one również żyją w zgodzie z naturą, szczęśliwe i bezpieczne. Czasami patrzyła na puszczę z okien Kamienieckiej wieży, ciesząc się jej pięknem. 

Biała księżniczka była w wieku odpowiednim do zaślubin. Ojciec coraz częściej rozglądał się za odpowiednim kandydatem do jej ręki. Nie chciał wydać swej ślicznej i wrażliwej córki za mąż wbrew jej woli. Ona jednak zwlekała.
- Jeszcze nie spotkałam takiego, który tak jak ja kochałby przyrodę. – odpowiadała, spoglądając mu w oczy – Moje serce może należeć tylko do kogoś, kto potrafi uszanować każde życie.
            Cóż miał Witold robić? Uśmiechał się lekko, choć na dnie serca coraz częściej pojawiał się niepokój. Tak bardzo chciał, by jego ukochane dziecię było szczęśliwe i miało oparcie w męskim ramieniu. Szanował jednak jej wybór i czekał… Czekał, aż zjawi się taki człowiek, który będzie tym wymarzonym.
            Na szczęście nie musiał czekać zbyt długo. W pięknej księżniczce zakochał się syn polskiego króla Jagiełły. Ona również przychylnie spoglądała na młodego i przystojnego królewicza, który nie narzucał się jej ze swymi względami lecz przypominał o sobie drobnymi podarkami, a gdy przebywał w pałacu, uśmiechał się do niej z czułością. Serce młodej dziewczyny biło wówczas szybciej, a na jej policzkach pojawiały się lekkie rumieńce. Opuszczała zwykle wzrok, choć sama uśmiechała się równie serdecznie. Książę Witold nie był tym zachwycony, gdyż nie był w najlepszych stosunkach z jego ojcem. Mimo niechęci nie chciał jednak wpływać na decyzję córki.
Zakochany królewicz nie myślał nawet o tym. Ważne były dla niego chwile spędzone w towarzystwie białej księżniczki. Nie wiedział jednak, że do jej serca wiedzie kręta droga. Musiał zmierzyć się z największym wyzwaniem, jakie przed nim postawiła.
            Pewnego dnia poprosiła, by jej towarzyszył. Wspólnie udali się do puszczy i usiedli na skąpanej w słońcu polanie. Księżniczka spojrzała mu prosto w oczy.
- Naprawdę mnie miłujesz? – zapytała.
- Masz jeszcze wątpliwości, najdroższa? – zdumiał się, nie bardzo pojmując do czego zmierza.
- Zatem musisz wiedzieć, że choć i ja ciebie miłuję, nie będziesz jedynym w moim sercu.
- Myślisz o ojcu? Rozumiem to, jesteś jego córką. – odpowiedział z uśmiechem.
            Potrząsnęła głową i westchnęła. Tym razem spuściła wzrok i zaczęła bawić się naszytymi na suknię perłami.
- Nie.
- Zatem kochasz innego? – domyślił się i ujął jej chłodne dłonie – Proszę, bądź wobec mnie szczera. Wiele potrafię zrozumieć.
- Nie. – zaprzeczyła i dodała już ciszej – Kocham tylko ciebie. W moim sercu miejsce zajmuje jednak jeszcze inna miłość. Jest to przyroda, która nas otacza. Skoro chcesz być ze mną, musisz nie tylko uszanować to uczucie, ale także je z ni dzielić je ze mną.
            Królewicz popatrzyła na nią uważnie. W pierwszej chwili nie wiedziała, co zamierza odpowiedzieć. Byłoby jej niezmiernie przykro, gdyby nagle uznał, że świat roślin i zwierząt nie jest wart jego uwagi. On jednak pochylił głowę, ucałował jej dłonie i uśmiechnął się.
- Najdroższa, zatem i to nas łączy! – odparł z radością – Wiedziałem, że jesteś mi przeznaczona! Z ogromną radością dzielić będę i tą miłość!
            Konflikt między ich ojcami nie miał znaczenia. Nie liczyły się też intrygi i plany układane przez obie strony. Najważniejsza była ich miłość. Nie było dnia, by nie myśleli o sobie i wykorzystywali każdą okazję do spotkań. Wspólnie wędrowali leśnymi dróżkami, siadywali na pniakach i słuchali szumu przedwiecznej puszczy lub rozmawiali cicho, by nie przeszkadzać zwierzętom. Często dostrzegali je między drzewami i wśród zarośli, a były i takie, które podchodziły całkiem blisko jakby chciały porozmawiać z białą księżniczką. Uśmiechała się wówczas, przechylała głowę na jedną stronę i… słuchała. Bywało jednak, że nachodziły ją smutne refleksje.
- Jak myślisz, czy to wszystko przetrwa? – pytała ukochanego, z trudem panując nad cisnącymi się do oczu łzami – Czy nasze dzieci, wnuki, prawnuki będą mogły cieszyć się tym pięknem, którym obdarowała nas ziemia? Jak sądzisz, czy będzie taka?
            Siedzieli wówczas na niewielkiej polanie, zalanej promieniami słońca. Królewicz podniósł wzrok na kawałek nieba, widoczny pomiędzy gęstymi koronami drzew. Westchnął.
- Chciałbym, żeby tak było.
- Widzisz, my możemy cieszyć się tym pięknem, ale co będzie za sto, a może i tysiąc lat? Czy ci, którzy przyjdą po nas będą mieli szczęście podziwiać te cuda tak, jak my to czynimy? Czy raczej będą polować bez opamiętania, wycinać drzewa i niszczyć domostwa zwierząt? Lękam się niekiedy, że nie docenią tego, co otrzymaliśmy…
- Wierzę, że tak. – odpowiedział ostrożnie, sam zastanawiając się nad przyszłością – Bóg, czy bogowie… Nieważne, kto w kogo wierzy, ochronią to, co zostało stworzone. Jeżeli zaś ktoś będzie chciał dokonać dzieła zniszczenia, ukarzą go.
- Jakże chciałabym podzielać twoją wiarę, mój miły. – szepnęła i mocno chwyciła go za rękę.
- Musimy więc wierzyć i zrobić wszystko, by otoczyć to miejsce szczególną opieką. – dodał.
            Czas mijał, a miłość obojga umacniała się z każdym dniem i miesiącem. Wspominali rodzicom o ślubie, ale zwaśnieni ojcowie nawet nie chcieli o tym słyszeć. Zirytowany Witold mówił wprost.
- Kocham cię, córeczko jak nikogo na świecie, ale na ten jeden kaprys nie mogę wydać swego pozwolenia. Nie oddam cię synowi mego wroga. Mało to masz kandydatów, którzy chętnie nieba by ci przychylili?
- Jednak to jego pokochałam. – odpowiadała ze smutkiem.
            Nic nie odrzekł, choć wiedział, że nie można zmusić dwojga serc, by przestały bić zgodnym rytmem. W duchu był pogodzony z tym, co może się wydarzyć, lecz nie chciał wyrażać na to zgody.
            Tak też było w istocie. Biała księżniczka wciąż wymykała się ukradkiem z drewnianego dworu, przebiegała dziedziniec i most nad fosą, by czekać w cieniu, przy ścianie kamienieckiej wieży na spotkanie z ukochanym. Wiedziała, że ojciec nie byłby tym zachwycony, jednak miłość była silniejsza od wszelkich nakazów. Królewicz również nie potrafił podporządkować się woli ojca i zawsze przyjeżdżał na spotkanie z ukochaną. Pewnego dnia, ukląkł przed nią i ujął jej chłodne dłonie. Ucałował je i oświadczył.
- Nie możemy tak dłużej żyć. – stwierdził – Miłuję cię nad życie i chcę, byś została moją żoną. Nie ma znaczenia, czy mój ojciec wyrazi zgodę na to małżeństwo. Dla mnie ważne są tylko twoje uczucia.
            Na jasnej twarzy księżniczki pojawiły się rumieńce. Niewiele myśląc zarzuciła mu ręce na szyję.
- Chcę być twoją żoną. Nikomu innemu nie oddam swej ręki.
            Młodzi wykorzystali niepokój panujący w księstwie i wyjechali do miasta, gdzie wzięli potajemny ślub. Ksiądz, który go udzielał uśmiechnął się tylko.
- Potęga miłości nie zna granic. – orzekł po nabożeństwie, gdy błogosławił już młodych małżonków.
            Miasto, na cześć księżniczki zostało nazwane Białystok tak, by w jego nazwie pozostał jej umiłowany kolor.
            Los był jednak przewrotny. Książę Mazowiecki wykorzystując konflikt między Jagiełłą a Witoldem, zagarnął tereny puszczy oraz sam Kamieniec. Jakiś czas później Jagiełło, po tygodniowym oblężeniu i szturmie odebrał gród i zamek wraz z pobliskimi terenami. To zakończyło wieloletni konflikt. Pojednał się z Witoldem i oddał mu ziemie. Swoją zgodę postanowili przypieczętować małżeństwem swoich dzieci. Kiedy decyzję ogłoszono młodym, oboje spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Oznaczało to jedno: nie musieli już dłużej ukrywać się ze swoją miłością.
- Ojcze – zaczęła księżniczka – My już ślubowaliśmy sobie miłość do końca życia.
- Wbrew waszej woli wzięliśmy ślub. – dodał cicho królewicz.
            Władcy popatrzyli uważnie na twarze dzieci, a następnie na siebie. Obaj z trudem ukryli uśmiechy.
- Zatem urządzimy wam oficjalne zaślubiny. – oświadczył Jagiełło.
            Wkrótce odbyły się oficjalne zaślubiny w Kamieńcu. Wszyscy obecni ubrani byli na biało tak, by podkreślić całą uroczystość. Sama księżniczka olśniewała zarówno urodą, jak i wspaniałą białą suknią haftowaną srebrnymi nićmi w najpiękniejsze wzory. Królewicz odziany był w podobne szaty. Powtarzając przysięgę, patrzyli sobie głęboko w oczy. I tym razem nie obyło się bez wzruszenia i bezgranicznej radości, że oto teraz, w obliczu rodziców mogą przysiąc sobie dozgonną miłość.
Po hucznych ceremoniach, które trwały trzy dni i trzy noce, nowożeńcy po trzykroć objechali kamieniecką wieżę i na białych koniach, w białym rydwanie wyruszyli do miasta, które do dziś dnia nazywane jest Białowieżą. To właśnie tam postanowili zamieszkać. Cała droga, którą zmierzali usłana była białymi płótnami, które utkały z lnu kobiety z okolicznych wiosek, a następnie wybieliły w rzece. Wieże zamku, gdzie zamieszkała biała księżniczka z mężem pomalowano na biało, jako symbol ich siedziby. Oboje żyli długo i szczęśliwie, kochani przez poddanych i szanowani przez innych książąt.
            Od tego czasu wszystko, co było związane z piękną córką Witolda otrzymało odpowiednie nazwy. Stąd mamy Puszczę Białowieską, rzekę Białą, Białowieżę, Białystok, Białą Podlaską, Bielsk, Białooziersk, Biała Cerkiew i wiele, wiele innych.
Do końca życia biała księżniczka nie wyrzekła się jednak swej największej miłości, a mianowicie Puszczy Białowieskiej. Do dziś można dostrzec zarys jej białej sylwetki, jak nocą przemierza sobie tylko znane ścieżki. Niektórzy mówią, że ten, kto podniesie rękę na rosnące tam drzewa, prędzej czy później zostanie srogo ukarany.


Książka już niedługo zacznie szukać swego wydawcy, gdyż właśnie ją kończę. ;) 

2 komentarze:

  1. Kolejna cudowna bajka! Córka księcia Witolda i leśnej boginki, co za wspaniały rodowód ;) Słyszałam nieco inne wyjaśnienie nazwy Białowieża, ale to podoba mi się chyba bardziej :D Poza tym wyjaśnia tyle innych nazw związanych z bielą. No i ma tyle pięknych baśniowych elementów: sama biała księżniczka, potajemna miłość, zwaśnione rody (właściwie jeden ród xd) godzące się przez zaślubiny dzieci... i kara bogów za niszczenie puszczy <3

    Czy jakaś Twoja książka jest już wydana? Z chęcią zakupiłabym zbiór opowiadań w takim stylu pisanych ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak miłe słowa, Pani Kasiu. <3 Cieszę się, że legendarno- baśniowe klimaty wciąż budzą zainteresowanie. Właśnie po to piszę, żeby to nasze dziedzictwo nie zniknęło na zawsze w mroku dziejów. Akurat ta baśń pochodzi z książki "Baśnie i legendy dawnych Kresów"
      Jeżeli chodzi o wydane książki, na rynku jest ich 14. Tytuły można sprawdzić pod linkiem "Moje książki" http://koprowska-glowacka.blogspot.com/p/moje-ksiazki_8.html

      Pozdrawiam serdecznie
      Ania

      Usuń

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger