W książce, którą obecnie kończę,
czyli „Baśnie i legendy z Litwy, Białorusi i Ukrainy”(obejmującej dawne Kresy)
jest piękna baśń o białej księżniczce. Postanowiłam ją przytoczyć z myślą o
jednym z najpiękniejszych i obecnie najbardziej zagrożonych miejsc świata, a
mianowicie… Puszczy Białowieskiej.
Chciałabym wierzyć, że księżniczka przyśni się tym, którzy niszczą tak wspaniałe dziedzictwo.
Książę
Witold miał córkę, o której mówiono, że zrodzona została ze związku z jakąś
leśną boginką. Jej niezwykła uroda olśniewała wszystkich, którzy choć raz jeden
na nią spojrzeli. Podziw budziły piękne, długie, jasne warkocze lśniące złotem
w blasku słońca, gładkie lica, ciemne brwi przypominające rozłożone skrzydła
jaskółki w locie i niebieskie oczy, podobne do czystej kopuły niebios. Jednak
nie tylko piękność wyróżniała ją wśród innych dziewcząt. Księżniczka kochała
bowiem biały kolor i zawsze tak się ubierała. Zimą nosiła białe futra i takież
czapki, latem zaś białe suknie haftowane perłami i diadem srebrny jak tarcza
księżyca. Nawet klejnoty i trzewiki musiały być
w tym kolorze. Na próżno ojciec, dwórki i dworzanie prosili ją, by choć
od czasu do czasu ubrała coś innego. Uparcie odmawiała, twierdząc, że tylko
biel jest jej przeznaczona. Wkrótce ludzie zaczęli nazywać ją białą księżniczką
i kochali, jak tylko poddani kochać mogą piękną i dobrą córkę swego władcy.
Jednakże
to nie tylko cudowna piękność sprawiała, że mówiono o niej nawet w odległych
stronach, w dalekich krajach, na dworach innych władców. Otóż księżniczka całym
sercem miłowała przyrodę. Podziwiała barwne kwiaty delikatnie dotykając ich
płatków i drzewa, do których pni często się przytulała, jakby opowiadały jej
swoje historie. Zachwycał ją szczebiot ptaków oraz wszelkie głosy zwierząt. Za
tę bezgraniczną miłość otrzymała wielki dar. Potrafiła bowiem odczuwać każdy
oddech natury, odróżniać ślady i słuchać jej głosów. Rozumiała radosne trele
ptaków, nawoływanie różnych zwierząt, wesołe odgłosy bawiących się malców,
wszystkie skargi i wołanie o pomoc. Z wielkim przejęciem opowiadała często ojcu
o tym, co działo się w świecie, który dla niego był niczym zamknięta księga:
piękny i groźny, lecz niezrozumiały. Słuchał z uwagą i uśmiechał się, gdy oczy
jej błyszczały, a na licach pojawiały się rumieńce.
-
Jesteś niczym leśna boginka. Powinnaś więc mieć las, by był twym księstwem. – powiedział
żartobliwie.
-
Ojcze, byłabym taka szczęśliwa! – zawołała, klasnąwszy w dłonie – Gdybyś mógł
sprawić mi taki prezent, byłabym najszczęśliwszą osobą na świecie!
Książę Witold nie potrafił niczego
odmówić ukochanej córce. Podarował jej puszczę, którą wkrótce nazwano
Białowieską.
Ów
ojcowski dar uszczęśliwił księżniczkę. Był dla niej o wiele bardziej cenny niż
klejnoty sprowadzane z dalekich krajów, czy wspaniałe zamczyska. Puszcza szybko
stała się jej drugim domem. Potrafiła spędzać w niej całe godziny, niepomna
innych obowiązków, nieczuła na zmęczenie, głód i pragnienie. Szum liści w
potężnych drzewach, upajający zapach roślin, miękkość mchu, najpiękniejsze
barwy leśnych kwiatów, śpiewy ptaków i odgłosy zwierząt, to było wszystko,
czego potrzebowała do szczęścia. Księżniczka wędrowała więc po wąskich
ścieżkach, dotykała paproci, siadała na świetlistych polanach i spoglądała na
otaczające ją ścianę lasu. Bywały dni, kiedy nasłuchiwała tego, co mówią
zwierzęta i uśmiechała się wiedząc, iż one również żyją w zgodzie z naturą,
szczęśliwe i bezpieczne. Czasami patrzyła na puszczę z okien Kamienieckiej
wieży, ciesząc się jej pięknem.
Biała
księżniczka była w wieku odpowiednim do zaślubin. Ojciec coraz częściej
rozglądał się za odpowiednim kandydatem do jej ręki. Nie chciał wydać swej
ślicznej i wrażliwej córki za mąż wbrew jej woli. Ona jednak zwlekała.
-
Jeszcze nie spotkałam takiego, który tak jak ja kochałby przyrodę. –
odpowiadała, spoglądając mu w oczy – Moje serce może należeć tylko do kogoś,
kto potrafi uszanować każde życie.
Cóż miał Witold robić? Uśmiechał się
lekko, choć na dnie serca coraz częściej pojawiał się niepokój. Tak bardzo
chciał, by jego ukochane dziecię było szczęśliwe i miało oparcie w męskim
ramieniu. Szanował jednak jej wybór i czekał… Czekał, aż zjawi się taki
człowiek, który będzie tym wymarzonym.
Na szczęście nie musiał czekać zbyt
długo. W pięknej księżniczce zakochał się syn polskiego króla Jagiełły. Ona
również przychylnie spoglądała na młodego i przystojnego królewicza, który nie
narzucał się jej ze swymi względami lecz przypominał o sobie drobnymi
podarkami, a gdy przebywał w pałacu, uśmiechał się do niej z czułością. Serce
młodej dziewczyny biło wówczas szybciej, a na jej policzkach pojawiały się
lekkie rumieńce. Opuszczała zwykle wzrok, choć sama uśmiechała się równie
serdecznie. Książę Witold nie był tym zachwycony, gdyż nie był w najlepszych
stosunkach z jego ojcem. Mimo niechęci nie chciał jednak wpływać na decyzję
córki.
Zakochany
królewicz nie myślał nawet o tym. Ważne były dla niego chwile spędzone w
towarzystwie białej księżniczki. Nie wiedział jednak, że do jej serca wiedzie
kręta droga. Musiał zmierzyć się z największym wyzwaniem, jakie przed nim
postawiła.
Pewnego dnia poprosiła, by jej
towarzyszył. Wspólnie udali się do puszczy i usiedli na skąpanej w słońcu
polanie. Księżniczka spojrzała mu prosto w oczy.
-
Naprawdę mnie miłujesz? – zapytała.
-
Masz jeszcze wątpliwości, najdroższa? – zdumiał się, nie bardzo pojmując do
czego zmierza.
-
Zatem musisz wiedzieć, że choć i ja ciebie miłuję, nie będziesz jedynym w moim
sercu.
-
Myślisz o ojcu? Rozumiem to, jesteś jego córką. – odpowiedział z uśmiechem.
Potrząsnęła głową i westchnęła. Tym
razem spuściła wzrok i zaczęła bawić się naszytymi na suknię perłami.
-
Nie.
-
Zatem kochasz innego? – domyślił się i ujął jej chłodne dłonie – Proszę, bądź
wobec mnie szczera. Wiele potrafię zrozumieć.
-
Nie. – zaprzeczyła i dodała już ciszej – Kocham tylko ciebie. W moim sercu
miejsce zajmuje jednak jeszcze inna miłość. Jest to przyroda, która nas otacza.
Skoro chcesz być ze mną, musisz nie tylko uszanować to uczucie, ale także je z
ni dzielić je ze mną.
Królewicz popatrzyła na nią uważnie.
W pierwszej chwili nie wiedziała, co zamierza odpowiedzieć. Byłoby jej
niezmiernie przykro, gdyby nagle uznał, że świat roślin i zwierząt nie jest
wart jego uwagi. On jednak pochylił głowę, ucałował jej dłonie i uśmiechnął
się.
-
Najdroższa, zatem i to nas łączy! – odparł z radością – Wiedziałem, że jesteś
mi przeznaczona! Z ogromną radością dzielić będę i tą miłość!
Konflikt między ich ojcami nie miał
znaczenia. Nie liczyły się też intrygi i plany układane przez obie strony.
Najważniejsza była ich miłość. Nie było dnia, by nie myśleli o sobie i
wykorzystywali każdą okazję do spotkań. Wspólnie wędrowali leśnymi dróżkami,
siadywali na pniakach i słuchali szumu przedwiecznej puszczy lub rozmawiali
cicho, by nie przeszkadzać zwierzętom. Często dostrzegali je między drzewami i
wśród zarośli, a były i takie, które podchodziły całkiem blisko jakby chciały
porozmawiać z białą księżniczką. Uśmiechała się wówczas, przechylała głowę na
jedną stronę i… słuchała. Bywało jednak, że nachodziły ją smutne refleksje.
-
Jak myślisz, czy to wszystko przetrwa? – pytała ukochanego, z trudem panując
nad cisnącymi się do oczu łzami – Czy nasze dzieci, wnuki, prawnuki będą mogły
cieszyć się tym pięknem, którym obdarowała nas ziemia? Jak sądzisz, czy będzie
taka?
Siedzieli wówczas na niewielkiej
polanie, zalanej promieniami słońca. Królewicz podniósł wzrok na kawałek nieba,
widoczny pomiędzy gęstymi koronami drzew. Westchnął.
-
Chciałbym, żeby tak było.
-
Widzisz, my możemy cieszyć się tym pięknem, ale co będzie za sto, a może i
tysiąc lat? Czy ci, którzy przyjdą po nas będą mieli szczęście podziwiać te cuda
tak, jak my to czynimy? Czy raczej będą polować bez opamiętania, wycinać drzewa
i niszczyć domostwa zwierząt? Lękam się niekiedy, że nie docenią tego, co
otrzymaliśmy…
-
Wierzę, że tak. – odpowiedział ostrożnie, sam zastanawiając się nad
przyszłością – Bóg, czy bogowie… Nieważne, kto w kogo wierzy, ochronią to, co
zostało stworzone. Jeżeli zaś ktoś będzie chciał dokonać dzieła zniszczenia,
ukarzą go.
-
Jakże chciałabym podzielać twoją wiarę, mój miły. – szepnęła i mocno chwyciła
go za rękę.
-
Musimy więc wierzyć i zrobić wszystko, by otoczyć to miejsce szczególną opieką.
– dodał.
Czas mijał, a miłość obojga
umacniała się z każdym dniem i miesiącem. Wspominali rodzicom o ślubie, ale
zwaśnieni ojcowie nawet nie chcieli o tym słyszeć. Zirytowany Witold mówił
wprost.
-
Kocham cię, córeczko jak nikogo na świecie, ale na ten jeden kaprys nie mogę
wydać swego pozwolenia. Nie oddam cię synowi mego wroga. Mało to masz
kandydatów, którzy chętnie nieba by ci przychylili?
-
Jednak to jego pokochałam. – odpowiadała ze smutkiem.
Nic nie odrzekł, choć wiedział, że
nie można zmusić dwojga serc, by przestały bić zgodnym rytmem. W duchu był
pogodzony z tym, co może się wydarzyć, lecz nie chciał wyrażać na to zgody.
Tak też było w istocie. Biała
księżniczka wciąż wymykała się ukradkiem z drewnianego dworu, przebiegała
dziedziniec i most nad fosą, by czekać w cieniu, przy ścianie kamienieckiej
wieży na spotkanie z ukochanym. Wiedziała, że ojciec nie byłby tym zachwycony,
jednak miłość była silniejsza od wszelkich nakazów. Królewicz również nie
potrafił podporządkować się woli ojca i zawsze przyjeżdżał na spotkanie z
ukochaną. Pewnego dnia, ukląkł przed nią i ujął jej chłodne dłonie. Ucałował je
i oświadczył.
-
Nie możemy tak dłużej żyć. – stwierdził – Miłuję cię nad życie i chcę, byś
została moją żoną. Nie ma znaczenia, czy mój ojciec wyrazi zgodę na to
małżeństwo. Dla mnie ważne są tylko twoje uczucia.
Na jasnej twarzy księżniczki
pojawiły się rumieńce. Niewiele myśląc zarzuciła mu ręce na szyję.
-
Chcę być twoją żoną. Nikomu innemu nie oddam swej ręki.
Młodzi wykorzystali niepokój
panujący w księstwie i wyjechali do miasta, gdzie wzięli potajemny ślub.
Ksiądz, który go udzielał uśmiechnął się tylko.
-
Potęga miłości nie zna granic. – orzekł po nabożeństwie, gdy błogosławił już
młodych małżonków.
Miasto, na cześć księżniczki zostało
nazwane Białystok tak, by w jego nazwie pozostał jej umiłowany kolor.
Los był jednak przewrotny. Książę
Mazowiecki wykorzystując konflikt między Jagiełłą a Witoldem, zagarnął tereny
puszczy oraz sam Kamieniec. Jakiś czas później Jagiełło, po tygodniowym
oblężeniu i szturmie odebrał gród i zamek wraz z pobliskimi terenami. To
zakończyło wieloletni konflikt. Pojednał się z Witoldem i oddał mu ziemie.
Swoją zgodę postanowili przypieczętować małżeństwem swoich dzieci. Kiedy
decyzję ogłoszono młodym, oboje spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Oznaczało
to jedno: nie musieli już dłużej ukrywać się ze swoją miłością.
-
Ojcze – zaczęła księżniczka – My już ślubowaliśmy sobie miłość do końca życia.
-
Wbrew waszej woli wzięliśmy ślub. – dodał cicho królewicz.
Władcy popatrzyli uważnie na twarze
dzieci, a następnie na siebie. Obaj z trudem ukryli uśmiechy.
-
Zatem urządzimy wam oficjalne zaślubiny. – oświadczył Jagiełło.
Wkrótce
odbyły się oficjalne zaślubiny w Kamieńcu. Wszyscy obecni ubrani byli na biało
tak, by podkreślić całą uroczystość. Sama księżniczka olśniewała zarówno urodą,
jak i wspaniałą białą suknią haftowaną srebrnymi nićmi w najpiękniejsze wzory.
Królewicz odziany był w podobne szaty. Powtarzając przysięgę, patrzyli sobie
głęboko w oczy. I tym razem nie obyło się bez wzruszenia i bezgranicznej
radości, że oto teraz, w obliczu rodziców mogą przysiąc sobie dozgonną miłość.
Po
hucznych ceremoniach, które trwały trzy dni i trzy noce, nowożeńcy po trzykroć
objechali kamieniecką wieżę i na białych koniach, w białym rydwanie wyruszyli
do miasta, które do dziś dnia nazywane jest Białowieżą. To właśnie tam
postanowili zamieszkać. Cała droga, którą zmierzali usłana była białymi
płótnami, które utkały z lnu kobiety z okolicznych wiosek, a następnie
wybieliły w rzece. Wieże zamku, gdzie zamieszkała biała księżniczka z mężem
pomalowano na biało, jako symbol ich siedziby. Oboje żyli długo i szczęśliwie,
kochani przez poddanych i szanowani przez innych książąt.
Od tego czasu wszystko, co było
związane z piękną córką Witolda otrzymało odpowiednie nazwy. Stąd mamy Puszczę
Białowieską, rzekę Białą, Białowieżę, Białystok, Białą Podlaską, Bielsk,
Białooziersk, Biała Cerkiew i wiele, wiele innych.
Do
końca życia biała księżniczka nie wyrzekła się jednak swej największej miłości,
a mianowicie Puszczy Białowieskiej. Do dziś można dostrzec zarys jej białej
sylwetki, jak nocą przemierza sobie tylko znane ścieżki. Niektórzy mówią, że
ten, kto podniesie rękę na rosnące tam drzewa, prędzej czy później zostanie
srogo ukarany.
Książka już niedługo zacznie szukać swego wydawcy, gdyż właśnie ją kończę. ;)
Kolejna cudowna bajka! Córka księcia Witolda i leśnej boginki, co za wspaniały rodowód ;) Słyszałam nieco inne wyjaśnienie nazwy Białowieża, ale to podoba mi się chyba bardziej :D Poza tym wyjaśnia tyle innych nazw związanych z bielą. No i ma tyle pięknych baśniowych elementów: sama biała księżniczka, potajemna miłość, zwaśnione rody (właściwie jeden ród xd) godzące się przez zaślubiny dzieci... i kara bogów za niszczenie puszczy <3
OdpowiedzUsuńCzy jakaś Twoja książka jest już wydana? Z chęcią zakupiłabym zbiór opowiadań w takim stylu pisanych ^^
Dziękuję za tak miłe słowa, Pani Kasiu. <3 Cieszę się, że legendarno- baśniowe klimaty wciąż budzą zainteresowanie. Właśnie po to piszę, żeby to nasze dziedzictwo nie zniknęło na zawsze w mroku dziejów. Akurat ta baśń pochodzi z książki "Baśnie i legendy dawnych Kresów"
UsuńJeżeli chodzi o wydane książki, na rynku jest ich 14. Tytuły można sprawdzić pod linkiem "Moje książki" http://koprowska-glowacka.blogspot.com/p/moje-ksiazki_8.html
Pozdrawiam serdecznie
Ania