ZEMSTA PŁANETNIKA
(Bogatka)
O Barnimie z Rychemberku mawiano
niekiedy, że jest płanetnikiem, który ma moc władania chmurami, a podczas
nawałnicy toczy zacięty bój ze smokami. Niejedna kobiecina we wsi zaklinała się
na wszystkie świętości, iż widziała jak przed nastaniem burzy wychodził przed
swoją chatę i był wciągany przez niebo. Czasem, w świetle błyskawicy można było
nawet dostrzec szeroki kapelusz, który lubił nosić i jego postać dosiadającą
chmury. Pytany jednak, śmiał się i potrząsał głową.
-
A gdzieżbym ja po chmurach ganiał? Siedzę w chałupie, jak każdy i czekam aż
minie nawałnica.
Na nic się zdawało wypytywanie jego
żony, pięknej Magdaleny. Zawsze potwierdzała słowa męża, a wszystkie opowieści
o jego wielkiej mocy kwitowała wzruszeniem ramion i uśmiechem. Także ich syn
Jan milczał, gdy go pytano o ojca. Mało kto im jednak dowierzał. Podejrzenia
budziła już sama znajomość kaprysów pogody przez Barnima. Nikt, tak jak on nie
potrafił przewidzieć niespodziewanych ulew, czy nadchodzącej suszy.
Wielokrotnie ostrzegał też sąsiadów przed zbliżającymi się burzami. Tłumaczył,
że każdy może to dostrzec, jeśli wystarczająco uważnie przyjrzy się niebu i
gwiazdom.
Czasy były jednak niespokojne. Kraj
cały był objęty wojną. Do armii potrzeba zaś było coraz to nowych żołnierzy.
Barnim zaś nie zamierzał oddawać jedynego syna na pewną śmierć. Dbał więc, by
chłopak nie rzucał się w oczy. Cóż jednak, gdy niechętny mu sąsiad, zazdrosny o
piękną żonę i obfite plony, postanowił uczynić Barnimowi na złość. Za jego
sprawą kilkunastoletni Jan siłą został wcielony do wojska za rzekomą kradzież.
Niektórzy z mieszkańców Rychemberku, wcześniej przekupieni, potwierdzili
oskarżenie.
Na nic się zdały błagania matki i
ojcowskie wyjaśnienia. Od decyzji nie było odwołania. Barnim jednak doskonale
wiedział kto stoi za tą intrygą. Przechodząc obok gospodarstwa sąsiada
zauważył, że ten spogląda na niego z drwiącym uśmiechem.
-
Nie zaznasz ty spokoju. Moja zemsta dosięgnie cię szybciej, niźli się tego
spodziewasz.
-
A cóż ty mi możesz zrobić?- parsknął pogardliwie.
Barnim nie odpowiedział. Kilka dni
później jednak kilku mieszkańców zauważyło, jak wyszedł przed chatę i stał
przez dłuższą chwilę, wyciągając ręce ku niebu. Utworzył się nagle potężny wir
powietrza, który wciągnął go do góry. Nazajutrz nad wsią rozpętało się istne
piekło. Ciemne, ołowiane chmury sunęły po niebie z zawrotną prędkością,
rozszalała się potężna burza, pioruny biły w ziemię z nadzwyczajną mocą, a
ulewa była tak silna, że okoliczne wody wystąpiły z brzegów. Dzwon na kościele
rozkołysał się sam, tym razem nie wzywając na mszę, lecz bijąc na trwogę.
Panika ogarnęła mieszkańców, którzy
w pośpiechu pakowali dobytek, by ocalić co możliwe przed powodzią. Nie było już
jednak na to czasu. Woda wdzierała się do wsi zalewając domostwa, pogrążając w
swych odmętach to, co najcenniejsze. Wśród tych, którzy próbowali uciec znalazł
się i sąsiad Barnima. Nagle, w świetle błyskawicy ujrzał mężczyznę w szerokim
kapeluszy, dosiadającego ciemnej chmury. Z mroku wyłoniła się posępna twarz.
-
Barnim?- zdołał tylko wykrztusić. Resztę słów zagłuszył grzmot i huk wody.
Podczas tej straszliwej powodzi
zginęło wielu mieszkańców. Wśród nich był i ów gospodarz, którego ciało
znaleziono później hen daleko od wsi. Wielu jednak domyślało się skąd przyszła
ta gwałtowna burza.
-
To była zemsta chmurnika.- mawiali.
Więcej
podań i legend w mojej książce: „Legendy z Żuław i Dolnego Powiśla”, Gdynia 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz