Malarz: Anhonie Mor, ok. 1554 |
Hrabia Wilhelm Bogaty uważał, że te ustępstwa będą
korzystne dla interesów rodu i wzrostu jego potęgi. Julianie natomiast
pozostała troska o syna, co okazywała przez całe swoje życie (nawet jako dojrzały mąż stanu, Wilhelm
pisywał do niej pełne czułości listy- przypis tłumacza). Kiedy zaś w
późniejszych czasach Wilhelm twierdził w swojej „Apologii”, że otrzymał komnatę
tuż przy cesarzu - jak wspomina Hoof - nie należy tego rozumieć dosłownie. Bez
wątpienia jednak Karol V przeznaczył młodemu hrabiemu von Nassau ważne miejsce
w Niderlandach. Obserwował go z wielkim zainteresowaniem i często rozmawiał z
inteligentnym chłopcem. Dobierał mu także rozrywki i czuwał nad wykształceniem.
W sposób szczególny dbał zaś o
wykształcenie wojskowe oraz polityczne. Najwyższą koniecznością było jednak nieustanne kontrolowanie i ocenianie jego
postępów, ponieważ cesarz był często nieobecny w Niderlandach. W związku z tym
najwięcej miała w tych kwestiach do powiedzenia generalna namiestnicza, siostra
cesarza: Maria, która była niezwykle uzdolnioną i bardzo wysoko postawioną
kobietą. Młody książę przebywał bardzo długo na jej dworze. W maju 1545 zabrała
go nawet w podróż do północnych prowincji. Już jako chłopiec, Wilhelm zajmował
się także interesami swoich braci. Myślę jednak, że nie miało to wówczas dużego
znaczenia; traktowano to bardziej jako metodę wychowania i sprawdzania ich
wpływu na jego rozwój.
Właściwe
wychowanie odbywało się w Bredzie, gdzie książę przebywał przez większą część
sześciu lub siedmiu lat. Wówczas nauczył się języka francuskiego i
niderlandzkiego, które później całkowicie sobie przyswoił. Poznał również
łacinę. Jego ojciec obawiał się, że wkrótce zapomni języka niemieckiego i już w
1549 roku uznał za konieczne przysłać mu niemieckie książki, by nie zapomniał
macierzystego języka. W Bredzie musiał też nauczyć się sztuki rycerskiej,
konnej jazdy i władania bronią. Nad rozwojem młodego księcia, jego zdolności
oraz wpływów czuwał Champegney, brat wpływowego już wówczas Granvelli. Wilhelm
przystosował się doskonale do dworskich wymagań. Wkrótce stał się przykładem
narodowego szlachcica i dworzanina. Ponadto biła od niego wielka siła i
charyzma, które niewątpliwie przyciągały. Innych ludzi potrafił już wówczas pozyskać
sobie rozrzutnością i korzystaniem z przyjemności życia. W pełni dorównywał
równym mu stanem hrabiom: van Egmont, van Aremberg, van Hoorn czy baron van
Montigny. W podobny sposób postępował wobec innych mężów stanu, jak choćby
Granvella i Viglius, czy hiszpański dowódca Julian Romero.
Kiedy
tylko w 1551 roku uzyskał pełnoletniość, ożenił się. Jego wybór padł na Annę
van Egmont, córkę niedawno zmarłego Maksymiliana van Egmont, hrabiego von
Buren. Cesarz zaakceptował to małżeństwo. Żona wniosła Wilhelmowi w posagu
liczne posiadłości, w tym: hrabstwa Buren, Yselstein, Leerdam, Acquoy,
Eindhoven, St. Maartensdijk; zaś po śmierci matki Anny jeszcze Beverweert.
Życie małżeńskie Wilhelma i Anny wydawało się szczęśliwe.
Breda stała się zaś miejscem wielkich uroczystości, które odbywały się tam bardzo często. Szczególnie wielkie obchody miały miejsce po narodzinach trójki dzieci Wilhelma i Anny, z których to Filip Wilhelm i Maria właśnie tam przyszli na świat.
Breda stała się zaś miejscem wielkich uroczystości, które odbywały się tam bardzo często. Szczególnie wielkie obchody miały miejsce po narodzinach trójki dzieci Wilhelma i Anny, z których to Filip Wilhelm i Maria właśnie tam przyszli na świat.
Wilhelm,
podobnie jak jego wuj Henryk miał bardzo lekką rękę do wydawania pieniędzy i
gdyby nie znalazł osoby, która czuwała nad jego majątkami i oszczędnościami, z
pewnością nie zostałoby mu wiele. Prowadził życie wytwornego szlachcica i
dworzanina, był jednak przede wszystkim żołnierzem. W 1551 roku został
kapitanem kompanii konnych, w
1552 roku awansował na pułkownika dziesięciu chorągwi niderlandzkich, zaś
później służył blisko głównego sztabu wojsk cesarskich podczas nowej wojny
Karola V z Francją. W 1555 roku mianowano go naczelnym dowódcą wojsk pod Givet.
Przez
całe lata jego postawa wobec rządu, a przede wszystkim wobec generalnej
namiestniczki oraz potężnych mężów stanu takich jak Granvella czy Viglius była
pełna szacunku. Służbę w polityce władz traktował jako rzecz pierwszorzędną i
honorową, cieszył się z okazywanych mu łask. Żalił się jedynie na ciągłe zmiany miejsc wojska oraz
na to, iż niekiedy pozbawiano go pierwszeństwa. Właśnie te drobne kwestie,
pomijając już wysokie mniemanie o sobie i swej potędze, zapowiadało kłopoty i bunt
na przyszłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz