Przepraszam
za tak długi okres milczenia. Zdaję sobie sprawę, że od lipca nie pojawił się
żaden wpis na blogu, ale postaram się to nadrobić w najbliższym czasie.
Ot,
problemy dnia codziennego zajmują niekiedy tyle czasu, iż nie starcza go na
pisanie. Powoli jednak zaczynam tak organizować sprawy, by wszystko znalazło
się na właściwym miejscu. W końcu trzeba wrócić na właściwy kurs, niezależnie
od tego, jak długo dryfowało się po morzu.
Przez te trzy miesiące „blogowego”
milczenia zdołałam jednak zrobić coś więcej, niż tylko wracanie do jako takiej
formy zdrowotnej.
·
Otóż ukończyłam kolejną książkę. Tym
razem będą to „Legendy z Kociewia i
Borów Tucholskich”. W tym miejscu robię ukłon w stronę bliskiego mi
Świecia. Wszak w moim rodzinnym Chełmnie jest najpiękniejszy widok na Świecie,
więc nie mogłabym pominąć także i tego miasta.
·
Byłam również na 2-tygodniowym turnusie
rehabilitacyjnym we „Włókniarzu” w Ustce, który nieco podreperował coraz
bardziej nadwątlone zdrowie i odmawiające posłuszeństwa nogi.
·
Przymierzam się powoli do kolejnej
książki, która będzie ode mnie wymagała znacznie więcej uwagi; szczególnie w
kwestiach historycznych. Choć bowiem powieści żądzą się swoimi prawami, to nie
można aż nadto odbiegać od rzeczywistych faktów. No chyba, że będzie to
historia alternatywna.
·
Skupiłam się ponadto na mojej drugiej
pasji, o której wkrótce napiszę znacznie więcej.
Pozdrawiam
serdecznie moich Czytelników i życzę Wszystkim pięknych, choć jesiennych dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz