lutego 05, 2021

Piratka z Kamienia Pomorskiego

 

Stenka
Piratka, foto: digitalgniz z Pixabay

Kamień Pomorski to miejsce urodzenia jednego z bardziej znanych piratów grasujących na Morzu Bałtyckim. Brzmi niewiarygodnie? Otóż ciąg dalszy będzie jeszcze bardziej niezwykły. Ów pirat był… kobietą. Piękną, jasnowłosą dziewczyną, córką zwykłego rybaka o imieniu Boguchwał.


Nie przypominała wprawdzie dziewczyny z obrazka, gdyż były to inne czasy, jednak i jej nie brakowało urody, ani pewności siebie.

 

Stenka z Kamienia       

 

Kamień Pomorski to piękne miasto nad Morzem Bałtyckim i znane uzdrowisko. W IX wieku powstała tu osada rybacka, która rozwijała się tak prężnie, że w 1274 roku uzyskała prawa miejskie. Dzisiaj zachwyca urokiem, licznymi zabytkami i klimatem. Przyjeżdżają tu turyści i kuracjusze. Jest to także miejscowość, w której urodziła się Stenka, piękna pani kapitan i przywódczyni piratów. Prawdziwa piratka z Kamienia Pomorskiego. 

 

Dzielna piratka z Kamienia Pomorskiego

 

         Dawno temu w pomorskim grodzie Kamień żył ubogi rybak Boguchwał. Miał niewiele: chatę na skraju Zalewu Kamieńskiego, niewielką łódź i kilka starych, wciąż łatanych sieci. Jego żona zmarła młodo, pozostawiając mu najcenniejszy skarb, jakim była jego córka, Stenka. Dziewczyna gospodarzyła z ojcem, gotowała posiłki, naprawiała porozrywane sieci. Spośród innych mieszkanek Kamienia wyróżniała się nie tylko pracowitością, ale także i urodą. Miała twarz anioła, piękne niebieskie oczy i gęste, złociste włosy. Wielu młodych rybaków wzdychało na jej widok i marzyło o tym, by ją poślubić. Co odważniejsi przychodzili do Boguchwała, by prosić o jej rękę. Rybak, słysząc te prośby, uśmiechał się tylko.

– Niech Stenka sama zdecyduje.

         Dziewczyna śmiała się i odpowiadała wesoło:

– A źle mi u ojca?

         Na nic swaty, na nic żarty rówieśnic, które rozglądały się za chłopcami. Stenka wolała pracować u boku ojca.

         Pewnego razu brzegiem Dźwiny jechał konno książęcy dworzanin, niejaki Kędrzyn. Ubrany był w barwne szaty, by można go było zobaczyć już z daleka. Na ludzi spoglądał z góry, bo choć dla mieszkańców okolicznych wsi był zarozumiałym fircykiem i łobuzem, był jednocześnie ceniony na książęcym dworze. Dojrzał chatę Boguchwała, ale tylko przemknął po niej wzrokiem – zbyt nędzna mu się zdała, by na nią patrzeć. Niespodziewanie jednak dostrzegł obok Stenkę, która z ojcem naprawiała sieci. Zatrzymał rumaka i spojrzał na dziewczynę z prawdziwym zachwytem.

– No, no! Czy to wasza córka, rybaku?

         Boguchwał podniósł głowę i spojrzał na Kędrzyna.

– Moja.

– A nie chcielibyście oddać jej na dwór księcia? Ona miałaby tam lepiej, a i wam by się żyło dostatniej – mówiąc to, uśmiechnął się chytrze.   

– Na dwór? – zdziwił się rybak i wzruszył ramionami. – Chleb, ryby i sól mamy, niczego więcej nam nie trzeba.

– Jednak służba na dworze to zaszczyt – kusił dworzanin.

– Jeśli córka będzie chciała, nie zatrzymam. To jak, Stenko? – zwrócił się do dziewczyny.

– Mnie tu dobrze – roześmiała się. – To za wysokie progi na moje nogi. Nigdzie nie jadę.

         Kędrzyn nic nie odpowiedział, ale od tego czasu coraz częściej przejeżdżał obok chaty rybaka z nadzieją, że zobaczy śliczną dziewczynę. Pewnego ranka przyjechał galopem, trzymając w rękach pergamin, przy którym wisiała duża pieczęć.

– Książę, nasz pan, nakazuje wam, Boguchwale, byście oddali córkę na dworską służbę. W przeciwnym wypadku wtrąci was do lochu – oświadczył podniesionym głosem.

         Ojciec i córka spojrzeli na niego z lękiem. Żadne z nich nie posiadało umiejętności czytania i pisania, więc uwierzyli mu na słowo. Rybak pochylił głowę ze smutkiem, a Stenka weszła do chaty, by wziąć swoje rzeczy. Rozpłakała się z żalu, bo nie chciała porzucać ojca i domu. Słowo księcia było jednak święte. Wzięła więc w węzełek swoje suknie, okryła się chustą i wyszła, by pożegnać ojca.

– Bądź tam szczęśliwa, córeczko. – Boguchwał czule ucałował jej czoło i szorstką dłonią otarł łzy z jej policzków. – No już, kiedyś i tak musiałabyś mnie opuścić.

– Nie, ojcze. Z własnej woli nigdy bym cię nie zostawiła – odpowiedziała cicho. – Jak tylko będę mogła, wrócę do ciebie.

         Po pożegnaniu ruszyła za Kędrzynem na dwór książęcy. Przyjęto ją tam serdecznie, dano własną izbę i traktowano jak wszystkie panny służebne. Miesiąc później, gdy zdążyła już bliżej poznać służbę książęcą, zdradziła, że z dobrej woli nie przyszłaby na dwór. Dwie służące popatrzyły na siebie i pokręciły głowami.

– Stenko, ale jak to „nie z dobrej woli”? – zapytała jedna z nich. – Ktoś cię zmusił do służby?

– Dworzanin przyjechał z listem od księcia, że mam przyjść tu na służbę, bo inaczej zostaniemy uwięzieni.

– Takiego listu nie było – odparła druga i pokręciła głową. Zapytała wprost: – Potrafisz czytać?

– Nie. Jestem tylko córką rybaka.

– No to wiedz, że Kędrzyn użył podstępu, żeby cię tu ściągnąć.

– Mnie? Po co? Dlaczego? – Stenka spoglądała na dziewczęta, nie bardzo rozumiejąc, co mówią. 

 

– Tak, ciebie. Oj, on już niejedną dziewczynę tak zwabił do siebie – dodała inna. – Nie ty pierwsza i pewnie nie ostatnia. Cóż, najwyraźniej taki nasz los…

         Stenka pobladła. Kędrzyn ich oszukał, a oni tak szybko uwierzyli, gdy pomachał tym pergaminem.

– A książę? – zapytała nieśmiało.

– Książę? Kędrzyn to możny pan, a książę mu ufa. Nie będzie zajmował się sprawą jakiejś służącej, która wpadła w oko jego dworzaninowi.

         Dziewczyna o wszystkim dowiedziała się zbyt późno. Kędrzyn uwiódł ją wcześniej, a ona naiwnie dała się mu oczarować. Nie minął kolejny miesiąc od tej rozmowy, a znudzony kazał jej wracać do domu. Sam zaś zaczął rozglądać się za kolejną ofiarą.

         Stenka była zrozpaczona. Jak miała teraz wracać do ojca? Co miała mu powiedzieć? Pełna wątpliwości ruszyła jednak do domu. To było jedyne miejsce, gdzie mogła znaleźć spokój. Za bardzo kochała ojca, by cokolwiek przed nim ukrywać. Rozżalony Boguchwał postanowił złożyć skargę do księcia kamieńskiego i przedstawić mu niegodne postępowanie Kędrzyna. Niestety, służba nie dopuściła go do władcy, a zamiast tego wyśmiała i wyrzuciła za dworskie wrota. Wrócił więc rybak do chaty, obszedł kąty, a później wypłynął z sieciami w morze. Nigdy już nie wrócił. Na próżno czekała Stenka. Mijały dni, a po ojcu nie został nawet ślad. Nawet łzy nie przynosiły ulgi w cierpieniu. Kiedy przestała płakać, postanowiła zemścić się za ojca, za siebie i innych pokrzywdzonych. Uniosła dumnie głowę. Nie zamierzała do końca życia rozpaczać.

         Przypomniała sobie o giermku, który zakochał się w niej, gdy przebywała na książęcym dworze, i zaczęła się z nim spotykać. Wspólnie uknuli spisek, by pozbyć się butnego Kędrzyna. Pewnej nocy zakradli się do jego komnat i zabili go, by już nigdy więcej nikogo nie skrzywdził. Później oboje uciekli na drugą stronę Dziwny, w bory wolińskie. Doskonale wiedzieli, że będą ścigani za morderstwo. Idealną kryjówkę znaleźli na bezludnej wyspie na jeziorze Gardno. Ludzie omijali to miejsce, gdyż niegdyś czczono tam Światowida i opowiadali, że straszy tam biały koń dawnego bóstwa.

         Jakiś czas później w nadmorskich miejscowościach od Rugii aż po Kołobrzeg rozniosły się wieści o bandzie około dwustu piratów, którzy na szybkich i zwinnych łodziach napadali na kupieckie statki. Nie miało znaczenia, czy były pomorskie, duńskie, szwedzkie, czy hanzeatyckie. Atakowali każdy, rabując go i zabijając całe załogi. O ich brawurze i zuchwalstwie opowiadano z przejęciem i strachem. Największe zdumienie budził jednak fakt, że przywódcą piratów była jasnowłosa dziewczyna, którą nazywali Stenką. Co dziwne, piraci część łupów rozdawali ubogim mieszkańcom rybackich wiosek i pokrzywdzonym przez innych ludzi.

         Książę kamieński próbował pozbyć się morskich rozbójników, ale daremnie wysyłał przeciwko nim zbrojne straże i ogłosił wysoką nagrodę za głowę herszta. Nikt nie znał ich kryjówki, pozostawali więc nieuchwytni.

         Pewnego letniego wieczoru nad Bałtykiem rozszalała się burza. Fale wściekle biły o brzeg, a ich łoskot mieszał się z hukiem porywistego wiatru. Jeden z piratów wypatrzył wówczas na horyzoncie jakiś statek, zmagający się z żywiołem. Szybko powiadomił o tym przywódcę.

         Stenka wysłuchała go uważnie i natychmiast wydała rozkaz:

– Rozpalcie ognisko na cyplu, gdzie są podwodne skały i uważajcie, dokąd popłynie.

– Tak jest! – Młody człowiek pobiegł do kompanów.

         Jakiś czas później na nadbrzeżnym cyplu zapłonęło ognisko. Płomienie strzelały tak wysoko, by mogli je zobaczyć żeglarze na statku. Stenka obserwowała to z urwiska. Nie była to już skromna i uśmiechnięta dziewczyna, która niegdyś naprawiała z ojcem sieci, tylko dorosła, doświadczona kobieta. Odziana w męski strój, stała pewnie na dużym kamieniu i spoglądała na morze, a wiatr rozwiewał jej długie, złociste włosy.

– Okręt płynie prosto w kierunku ogniska – poinformował ją po chwili goniec.

         Uśmiechnęła się. Właśnie na to liczyła. Kapitan, nie mogąc poradzić sobie ze sztormem, uznał płonące ognisko za znak, że może bezpiecznie przybić do lądu.

– Czekajcie, aż statek wpadnie na skały! Miejcie łodzie w pogotowiu! Sygnałem do ataku będzie płonąca pochodnia zrzucona z urwiska!

         Każda chwila dłużyła się przyczajonym piratom niczym wieczność. Duży, hanzeatycki dwumasztowiec pędził pod pełnymi żaglami prosto na cypel, gdzie płonęło ognisko. Nagle rozległ się trzask i statek przechylił się na jedną burtę. Załoga zrozumiała, że wpadła w pułapkę. Kapitan wykrzykiwał rozkazy. Zrzucano szalupy na wzburzone morze, wołano o pomoc. W tym samym momencie na urwistym brzegu zapłonęła pochodnia i – zatoczywszy łuk – spadła do morza.

         Rozległ się straszliwy wrzask i pirackie łodzie pomknęły do rozbitego statku. Walka nie trwała długo. W świetle błyskawic widać było tylko zręczne postaci morskich rozbójników, rozprawiających się z załogą. Nie oszczędzano nikogo. Po niespełna godzinie było po wszystkim. Pokład żaglowca spływał krwią, zmywaną przez morskie fale. Mimo sztormu, do samego rana piraci rabowali statek i przewozili cenne towary na wyspę, na jeziorze Gardno. Padający deszcz zmywał wszelkie ślady napastników i rankiem na skalistym wybrzeżu wolińskim widać było tylko rozbity wrak żaglowca.

Tymczasem piraci wrócili do swej kryjówki. Zadowoleni dzielili się łupami. Część, która należała do dowódcy, Stenka nakazała rozdać po kryjomu okolicznym chłopom i rybakom. Nikt nie wiedział, że podczas nocnego ataku przeżył jeden człowiek. Był to kuchcik, który korzystając z ogólnego, bitewnego zamętu skoczył do wody i zdołał dopłynąć do brzegu. Przemoczony i drżący dotarł później na dwór książęcy.

Minęło kilka dni, które piraci spędzili na ucztowaniu i radowaniu się z kolejnego zwycięstwa. Późnym wieczorem jeden z obserwatorów doniósł, że na horyzoncie pojawił się kupiecki statek. Nie można było przepuścić takiej okazji. Ponownie rozpalono ognisko, by wciągnąć załogę w pułapkę. Niestety, morze było wówczas spokojne, a kapitan najwyraźniej doskonale wiedział, co robi. Wprawdzie płynął w kierunku ognia, ale zręcznie ominął podwodne skały i wpłynął do małej zatoki. Stenka zmarszczyła brwi. Wiedziała, że tym razem walka będzie trudniejsza. Mimo to rzuciła pochodnię, dając znak do rozpoczęcia ofensywy. Pirackie łodzie ruszyły do ataku, lecz – ku zaskoczeniu wszystkich – na pokładzie statku pojawili się zbrojni łucznicy i oszczepnicy. Grad strzał spadł na rozbójników. Stenka zrozumiała, że tym razem to oni stali się ofiarami intrygi. Ktoś musiał donieść o ich kryjówce. Bez zastanowienia dała sygnał do odwrotu. Tylko niewielka część piratów zdołała w ciemnościach przedrzeć się do łodzi na brzegu jeziora i dotrzeć na wyspę. Pozostali zginęli w walce lub wpadli w ręce ludzi księcia, co było równoznaczne z szubienicą.

Stenka zebrała wszystkich ocalałych. Popatrzyła na ich zmęczone, zakrwawione twarze, obdarte stroje. Doskonale wiedzieli, że to już koniec.

– Dziękuję wam wszystkim za wierną i oddaną służbę! – oświadczyła Stenka. – Nie znaleźliśmy sprawiedliwości w naszej ojczyźnie, więc musieliśmy bronić się sami i pomścić wszelkie krzywdy! Wielokrotnie zwyciężaliśmy! Jutro musimy pokazać, że potrafimy również zginąć!

         Piraci poparli jej słowa.

– Pokażemy im, jak giną prawdziwi wojownicy!

– Nie wezmą nas żywcem!

– Za tobą pójdziemy choćby do piekła!

         Uśmiechnęła się lekko. Poleciła zatopić w jeziorze wszystkie skarby i przygotować się do nieuchronnej walki. Kiedy zapadła cisza, usiadła i zamyśliła się. Czuwając, wsłuchiwała się w szum morza, który docierał aż na wyspę. Wraz z nim przyszły wspomnienia. Kobiecie przypomniały się dawna chata w Kamieniu i ojciec, z którym naprawiała sieci; podstępny Kędrzyn i pobyt na książęcym dworze; krwawa zemsta; aż wreszcie siłą narzucone przywództwo nad ludźmi takimi jak ona, wyrzuconymi poza prawo.

– A przecież mogło być inaczej – westchnęła, podniosła pełne łez oczy i spojrzała na toń jeziora. Przez chwilę miała wrażenie, że widzi Boguchwała, który płynie na swej małej łodzi. Szepnęła: – Wkrótce znowu będziemy razem, ojcze.

         O świcie zbrojni przypuścili atak na wyspę. Piraci bronili się dzielnie, lecz ulegli przeważającym siłom. Ginęli jeden po drugim, walcząc do samego końca. Po tej rzezi zwycięzcy daremnie szukali przywódcy. Nie wiedzieli, że gdy pierwsze łodzie dobiły do brzegu wyspy, Stenka skoczyła w głęboką toń jeziora.

         Jak głoszą opowieści, zatopione skarby piratów wciąż znajdują się gdzieś na dnie jeziora Gardno. Jeżeli ktoś je kiedyś odnajdzie, będzie musiał połowę przekazać ubogim i pokrzywdzonym. Dopilnuje tego sama Stenka, której widmowa postać również pojawia się niekiedy na srebrzystej toni.

 

Z książki: Anna Koprowska- Głowacka, Rybak i diabeł. Legendy znad Morza Bałtyckiego, Gdańsk 20202

Rybak i diabeł

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger