stycznia 27, 2018

Biruta i Kiejstut

Biruta i Kiejstut
Na górze, u której stóp leży obecnie miasteczko Połąga, znajdowała się niegdyś świątynia najpotężniejszego boga niebios. Otoczona zielonym lasem, skrywała święty ogień płonący zarówno dniem jak i nocą, by przypominał bóstwu o wiernych mieszkańcach okolicznych ziem. Wierzono, że gdyby zgasł spadłyby na nich najsroższe nieszczęścia i katastrofy. Tego wiecznego płomienia strzegły więc kapłanki – dziewice, odziane w białe suknie i przyozdobione wieńcami na głowach. Wśród nich była także Biruta. Wyróżniała się spośród innych nie tylko powagą i skupieniem, z jakimi wypełniała obowiązki, ale również niezwykłą urodą. Wzrok licznych pielgrzymów przybywających, by pokłonić się bóstwu przyciągały jej gładkie lica, piękne niebieskie oczy przypominające niebo w pogodny dzień i złociste włosy otaczające twarz świetlistą aureolą. Niejeden zastanawiał się skrycie, czy to istota ludzka, czy raczej rusałka, która postanowiła żyć między ludźmi.
            Pewnego razu przejeżdżał tamtędy książę Kiejstut ze swoją drużyną. Dostrzegł święty gaj i postanowił odwiedzić świątynię, by pokłonić się bóstwu i prosić o przychylność podczas najbliższych wypraw. Nie chciał iść sam, przywołał więc do siebie trzech towarzyszy. Wspólnie wspięli się na górę. Już mieli wyłonić się z gęstwiny, gdy książę wyciągnął rękę, powstrzymując towarzyszy. Zamarli, gotowi sięgnąć po miecze i uderzyć na wroga.
- Patrzcie… - wyszeptał zachwycony.
            Wszyscy spojrzeli w kierunku ogniska, przy którym klęczała przepiękna dziewczyna. Właśnie dorzucała suche gałęzie, by święty płomień nie przygasał. Usłyszała niespodziewany szelest w pobliskich zaroślach. Obejrzała się, ale nikogo tam nie dostrzegła.  
- To pewnie zwierzę. – uśmiechnęła się do siebie, wstała i wróciła do obowiązków.
            Kiejstut nie mógł jednak oderwać oczu od pięknej kapłanki. Zdawać by się na pozór mogło, że to twardy wojownik zaprawiony w bojach, nieczuły na niewieście wdzięki, a jednak na jej widok serce zabiło mu silniej. Kamraci, którzy widzieli z jakim zachwytem patrzył na kapłankę, zaczęli się śmiać. Uciszył ich gestem ręki.
- Będzie moja. – szepnął.
- Książę, to wajdelotka[1]. Ślubowała bogom.
- Bogom? – wzruszył ramionami Kiejstut, który był przyzwyczajony, że spełniano każdą jego wolę – Tutaj to ja jestem bogiem.

stycznia 25, 2018

Spastyczność, moja zmora

Spastyczność, moja zmora


Spastyczność to jedna ze zmor stwardnienia rozsianego. Ciągły ból napiętych mięśni, sztywność i ciężar rąk oraz nóg, a do tego przykurcze powodujące wykręcanie się kończyn w najdziwniejsze strony – wręcz nieosiągalne dla zdrowego człowieka (przykładowo stopa potrafi obrócić się o 180 stopni) znacznie ograniczają funkcjonowanie. Można żartować, że to jak ciągła praca na siłowni z obciążeniami; zwłaszcza, gdy nogi przypominają szyny kolejowe lub betonowe słupy; jednak bólu nie zdoła ukryć nawet najbardziej wypracowany uśmiech. Poza tym są dni, gdy spastyczność ogarnia również inne partie mięśni powodując problemy z oddychaniem i mówieniem, a także uczucie opasującego gorsetu zaciskającego się wokół tułowia. Kiedy już spastyczność powoduje wykręcanie kończyn (jak na zdjęciu z moją ręką) nie ma żadnego domowego sposobu, żeby ją powstrzymać. Ja staram się kłaść ręce lub nogi tak, by siła napięcia nie wyginała ich jeszcze bardziej. Bólu jednak nie życzyłabym nikomu.

            Piszę o tym z własnego doświadczenia, gdyż jest to chyba najciemniejsza strona mojego SMu. Najgorsze, że dostępne leki nie są skuteczne i muszę żyć z chronicznym bólem i napięciem. Jedynym plusem spastyczności jest to, że na sztywnych nogach można się jeszcze poruszać, po prostu przesuwając je jedną za drugą. Czasami zastanawiam się jak daleko można przesuwać granicę bólu i okazuje się, że… można. 

stycznia 06, 2018

Plany na 2018 rok

Plany na 2018 rok
Mamy już rok 2018. O postanowieniach noworocznych nie będę pisała, gdyż mają one to do siebie, że ich realizacja lubi przeciągać się na kolejne lata. Mogę jednak napisać kilka słów na temat moich planów związanych z literaturą. 

Otóż najwyższy czas, żeby nadrobić zaległości. Poprzedni rok był dla mnie trudny. Choroba znacznie wówczas ograniczyła moje siły i możliwości. Musiałam nawet zrezygnować ze spotkania z przemiłą młodzieżą szkolną. Na bok poszły również plany związane z pisaniem. Na szczęście pozbierałam się i wchodzę w nowy rok nie tylko z nowymi planami, ale również z zamiarem dokończenia starych.
O ile nic nie skomplikuje zamierzeń, w tym roku ukażą się następujące książki:

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger