Na
górze, u której stóp leży obecnie miasteczko Połąga, znajdowała się niegdyś
świątynia najpotężniejszego boga niebios. Otoczona zielonym lasem, skrywała
święty ogień płonący zarówno dniem jak i nocą, by przypominał bóstwu o wiernych
mieszkańcach okolicznych ziem. Wierzono, że gdyby zgasł spadłyby na nich
najsroższe nieszczęścia i katastrofy. Tego wiecznego płomienia strzegły więc
kapłanki – dziewice, odziane w białe suknie i przyozdobione wieńcami na
głowach. Wśród nich była także Biruta. Wyróżniała się spośród innych nie tylko
powagą i skupieniem, z jakimi wypełniała obowiązki, ale również niezwykłą
urodą. Wzrok licznych pielgrzymów przybywających, by pokłonić się bóstwu przyciągały
jej gładkie lica, piękne niebieskie oczy przypominające niebo w pogodny dzień i
złociste włosy otaczające twarz świetlistą aureolą. Niejeden zastanawiał się
skrycie, czy to istota ludzka, czy raczej rusałka, która postanowiła żyć między
ludźmi.
Pewnego razu przejeżdżał tamtędy
książę Kiejstut ze swoją drużyną. Dostrzegł święty gaj i postanowił odwiedzić
świątynię, by pokłonić się bóstwu i prosić o przychylność podczas najbliższych
wypraw. Nie chciał iść sam, przywołał więc do siebie trzech towarzyszy. Wspólnie
wspięli się na górę. Już mieli wyłonić się z gęstwiny, gdy książę wyciągnął
rękę, powstrzymując towarzyszy. Zamarli, gotowi sięgnąć po miecze i uderzyć na
wroga.
-
Patrzcie… - wyszeptał zachwycony.
Wszyscy spojrzeli w kierunku
ogniska, przy którym klęczała przepiękna dziewczyna. Właśnie dorzucała suche
gałęzie, by święty płomień nie przygasał. Usłyszała niespodziewany szelest w
pobliskich zaroślach. Obejrzała się, ale nikogo tam nie dostrzegła.
-
To pewnie zwierzę. – uśmiechnęła się do siebie, wstała i wróciła do obowiązków.
Kiejstut nie mógł jednak oderwać
oczu od pięknej kapłanki. Zdawać by się na pozór mogło, że to twardy wojownik
zaprawiony w bojach, nieczuły na niewieście wdzięki, a jednak na jej widok
serce zabiło mu silniej. Kamraci, którzy widzieli z jakim zachwytem patrzył na
kapłankę, zaczęli się śmiać. Uciszył ich gestem ręki.
-
Będzie moja. – szepnął.
-
Książę, to wajdelotka[1].
Ślubowała bogom.
-
Bogom? – wzruszył ramionami Kiejstut, który był przyzwyczajony, że spełniano
każdą jego wolę – Tutaj to ja jestem bogiem.