października 16, 2017

Upadek eSeMki

W zasadzie dzisiejszy post miał być o nieistniejącym już kościele świętej Agnieszki lub o prawdopodobnie pierwszej drukarni w Polsce, ale niestety… Rzeczywistość pokrzyżowała mi szyki. Wiem, upadki u osób ze stwardnieniem rozsianym to niemal chleb powszedni, jednak czasami trudno jest się po nich ogarnąć.

Zamiast spokojnie siedzieć i pisać tekst, chciałam iść do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę. Skutek był taki, że straciłam równowagę i wylądowałam na ziemi. Podłogi mamy betonowe, więc dziury nie zrobiłam, ale obiłam się co niemiara. Wprawdzie mama przybiegła na pomoc, ale w takich przypadkach nasila się u mnie spastyczność tak, iż nie sposób jest mnie podnieść.

Cóż było robić? Posiedziałam na ziemi, pogawędziłam z mamą i poczekałam aż mózgowi przypomniało się jak „obsługiwać” dolne kończyny. Dopiero po jakimś kwadransie zaczęłam kombinować, jak by tu opuścić przyjazną podłogę. W końcu dałam radę, ale z pracy nad tekstem już nic nie wyszło. Kiedy to piszę, jeszcze trzęsą mi się ręce od wysiłku podciągania się na kanapę.

Plusy: mimo osteoporozy nie połamałam się, a zarówno ja jak i podłoga jesteśmy w jednym kawałku (chyba, bo nie da się zajrzeć pod wykładzinę)

Minusy: biodro, bok i prawa noga obolałe jak diabli. Pewnikiem jutro zakwitną kolorowo. Do tego wciąż jeszcze trzęsę się jak galaretka. Z pisania tekstu nic dzisiaj nie będzie.

Przepraszam więc, ale post historyczny napiszę nieco później. 

Wszystkim współtowarzyszom eSeMowej niedoli życzę zaś pewnego pionu i żadnych upadków.

2 komentarze:

  1. Czasem wydaje się, że jesteś mocna i sprawna jak za młodych lat, a tu rzeczywistość skrzeczy... Cmokam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano skrzeczy, skrzeczy. Z to podłoga nawet nie jęknęła. Załóżmy, że była to wina... "Ofelii". ;) Ściskam mocno, Maju.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger