Wczoraj,
to jest 25 października, był Dzień Kundelka.
To
nieformalne polskie święto jest obchodzone w dzień po wejściu w życie Ustawy o
Ochronie Zwierząt ( Dz. U. z 1997 r. Nr 111, poz. 724
– Ustawa z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt).
Pewnie niewielu o tym pamięta, ale październik jest również miesiącem dobroci
dla naszych braci mniejszych. Cóż, niewiele ma to wspólnego z tym, co słyszymy
niemal każdego dnia o okrucieństwach wobec zwierząt. Osobiście uważam jednak,
że swoją życzliwość powinniśmy okazywać przez cały rok. Niemiecki filozof Immanuel
Kant stwierdził: „Możemy człowieka ocenić po tym, jak traktuje zwierzęta.” To chyba
najcelniejsze podsumowanie i nie wymaga już zbędnych komentarzy.
Sama przez wiele lat byłam właścicielką chyba największego spryciarza wśród wszystkich kundelków, który wabił się Miluś. O jego wyczynach mogłabym pisać całe historie. Niestety, mój kochany psotnik już dawno biega po zielonych łąkach w krainie za tęczowym mostem, choć wciąż za nim tęsknię. Do dziś, na jednej z półek stoi jego zdjęcie, opatrzone naklejonym na ramkę serduszkiem. Cóż, na zawsze pozostał w sercach naszej rodziny.
Powrócę jednak do Dnia Kundelka.
Tego dnia właściciele psów wielorasowych (tak z dumą w głosie określiła swego
pupila pewna dziewczynka, którą wiele lat temu spotkałam u weterynarza)
organizują wystawy kundelków, przemarsze ulicami miast, a schroniska często
otwierają drzwi na oścież, by pokazać swoich podopiecznych, zachęcić do ich
adopcji lub choćby do wspomożenia „bezdomniaków”.
Ja zaś postanowiłam zaprezentować
Wam przy tej okazji swoją opowieść o kundelku, który długo nie mógł znaleźć szczęścia w życiu.
Opowieść powstała kilka lat temu, w ramach projektu na rzecz zwierząt. Powstała
cała seria opowiadań napisanych przez różnych autorów, zaangażowało się w to
duże wydawnictwo, jednak jak to z projektami czasem bywa, nic z niego nie
wyszło. Pozostała jednak opowieść, której nie chciałam kasować, ani wrzucać do
jakiejś antologii. Szczęśliwie mogłam ją opublikować w ramach projektu na ridero.pl.
Jeżeli
ktoś będzie chciał zapoznać się z dalszymi losami Agisa, może kupić książeczkę (cena
1 egzemplarza to 6,30 zł) w księgarni Alimero albo skontaktować się ze mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz