Spastyczność
to jedna ze zmor stwardnienia rozsianego. Ciągły ból napiętych mięśni,
sztywność i ciężar rąk oraz nóg, a do tego przykurcze powodujące wykręcanie się
kończyn w najdziwniejsze strony – wręcz nieosiągalne dla zdrowego człowieka
(przykładowo stopa potrafi obrócić się o 180 stopni) znacznie ograniczają
funkcjonowanie. Można żartować, że to jak ciągła praca na siłowni z
obciążeniami; zwłaszcza, gdy nogi przypominają szyny kolejowe lub betonowe
słupy; jednak bólu nie zdoła ukryć nawet najbardziej wypracowany uśmiech. Poza
tym są dni, gdy spastyczność ogarnia również inne partie mięśni powodując
problemy z oddychaniem i mówieniem, a także uczucie opasującego gorsetu
zaciskającego się wokół tułowia. Kiedy już spastyczność powoduje wykręcanie
kończyn (jak na zdjęciu z moją ręką) nie ma żadnego domowego sposobu, żeby ją powstrzymać.
Ja staram się kłaść ręce lub nogi tak, by siła napięcia nie wyginała ich
jeszcze bardziej. Bólu jednak nie życzyłabym nikomu.
Piszę o tym z własnego
doświadczenia, gdyż jest to chyba najciemniejsza strona mojego SMu. Najgorsze,
że dostępne leki nie są skuteczne i muszę żyć z chronicznym bólem i napięciem.
Jedynym plusem spastyczności jest to, że na sztywnych nogach można się jeszcze
poruszać, po prostu przesuwając je jedną za drugą. Czasami zastanawiam się jak
daleko można przesuwać granicę bólu i okazuje się, że… można.
Czym
w ogóle jest spastyczność w stwardnieniu rozsianym? Owszem, nie każdy chory jej
doświadcza, ale jeżeli już kogoś dopadnie, tak łatwo nie daje za wygraną.
Według medycznej definicji opracowanej przez grupę EUSPASM spastyczność to „zaburzenie
ruchowe wynikające z uszkodzenia ośrodkowego neuronu ruchowego, objawiające się
sporadycznym lub ciągłym mimowolnym pobudzeniem mięśni”. Czasami określana jest
powszechnie jako „spastyka”, sztywność, napięcie mięśni lub kurcze. Dotyczy
głównie kończyn dolnych lub górnych, jednak tak naprawdę może dotknąć każdej
partii mięśni, wpływając na wydolność wielu układów i organów wewnętrznych. Ból
i ograniczenia, jakie powoduje prowadzą zawsze do pogorszenia mobilności i
wielu zaburzeń. Najczęściej pojawia się w późniejszych etapach choroby.
Czy
można ją leczyć? Można ją tylko łagodzić. Są leki zmniejszające napięcie
mięśni, ale niestety nie na wszystkich działają tak samo. Jest rehabilitacja,
ale także ona pozostaje ograniczona przez fundusze. Chory skazany jest więc na
nieustającą walkę z bólem, napięciem, sztywnością i kurczami. Ot, jeden z
uroków tej choroby.
O spastyczności na podstawie: Dr
Jaume Sastre Garriga, Spastyczność w przebiegu stwardnienia rozsianego. Reszta
to opis moich doświadczeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz