tag:blogger.com,1999:blog-5883782672066773762.post8324662414399498417..comments2023-11-13T20:00:07.143+01:00Comments on Anna Koprowska-Głowacka: Stwardnienie rozsiane na co dzieńAnnahttp://www.blogger.com/profile/03960326697913471439noreply@blogger.comBlogger8125tag:blogger.com,1999:blog-5883782672066773762.post-83376323822172879542019-11-02T14:29:22.833+01:002019-11-02T14:29:22.833+01:00Dziękuję za ten wpis. :) Mam podobne odczucia, gdy...Dziękuję za ten wpis. :) Mam podobne odczucia, gdy czytam o tym "jak pięknie żyje się z SM". To tak, jakby nie było żadnych utrudniających życie objawów; dni kiedy ma się dość wszystkiego, bo cierpienie jest ponad skalę wytrzymałości i postępującej niesprawności. Dziękuję, że poruszyłaś/ eś temat skutków ubocznych leczenia. Te wszystkie piękne opowieści prowadzą do wielu przekłamań i są ludzie którzy traktują naszą chorobę z lekceważeniem. A rzeczywistość jest zupełnie inna. <br />Mimo to, wbrew wszystkiemu staram się cieszyć każdym dniem, który jest względnie znośny i po to opracowuję projekt motywacyjny dla eSeMków. Bo wbrew wszystkim i wszystkiemu też mamy prawo do życia i korzystania z tego, co jeszcze jesteśmy w stanie zrobić. Jak zwykle powtarzam dla jednego będzie to podróż życia, a dla innego choćby samodzielne zjedzenie posiłku. Tylko my wiemy, co ta choroba potrafi zrobić. Dziękuję raz jeszcze i bardzo serdecznie pozdrawiam. :)Annahttps://www.blogger.com/profile/03960326697913471439noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5883782672066773762.post-16336097547207637422019-11-02T13:58:49.110+01:002019-11-02T13:58:49.110+01:00Dziękuję Aniu za Twój wpis. Podoba mi się to, że p...Dziękuję Aniu za Twój wpis. Podoba mi się to, że piszesz o naszych prawdziwych, codziennych zmaganiach z chorobą. Dodam jeszcze, że warto wspomniec o skutkach ubocznych leków-mdłościach, gorączce, pieczeniu całego ciała itd. Te wszystkie artykuły w stylu "mam sm i żyję normalnie" to wg.mnie fikcja. Pozdrawiam Cie serdecznie i zycze pogody ducha:)Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5883782672066773762.post-13402713058892199462019-09-19T17:31:05.300+02:002019-09-19T17:31:05.300+02:00Dziękuję za przeczytanie. Pozdrawiam :)Dziękuję za przeczytanie. Pozdrawiam :)Annahttps://www.blogger.com/profile/03960326697913471439noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5883782672066773762.post-71149575237080230162019-09-19T17:30:31.534+02:002019-09-19T17:30:31.534+02:00Dziękuję, Pani Kasiu. Poruszam się właśnie dzięki ...Dziękuję, Pani Kasiu. Poruszam się właśnie dzięki kuli (przy pogorszeniu w ruch idzie chodzik albo wózek). Bez uchwytów też nie wyobrażam sobie życia. Niestety, choroba zmusza do szukania i stosowania rozwiązań, które chociaż trochę ułatwiają funkcjonowanie. PozdrawiamAnnahttps://www.blogger.com/profile/03960326697913471439noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5883782672066773762.post-9048448877297340482019-09-15T19:48:55.014+02:002019-09-15T19:48:55.014+02:00Życie z taką chorobą musi być trudne. Życzę dużo w...Życie z taką chorobą musi być trudne. Życzę dużo wytrwałości i siły każdego dnia!<br />Problemy z poruszaniem może na pewno troszkę zniwelować laska lub kule, które posiadają też uchwyty <a href="https://www.pomocedlaseniora.pl/akcesoria-do-kul-i-lasek/6122-uchwyt-na-laski-lub-kule-montowany-do-sciany-1-szt.html" rel="nofollow">do montowania na ścianie</a>, dzięki czemu nie zawadzają i nie osuwają się na podłogę przez co łatwo po nie sięgnąć. Na szczęście dzisiaj mamy coraz więcej możliwości na poprawę komfortu życia.Kasia_1988https://www.blogger.com/profile/06315799063181270099noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5883782672066773762.post-60564340815373598722019-08-26T12:47:16.854+02:002019-08-26T12:47:16.854+02:00Dziękuję za wpis. Dziękuję za wpis. Anonymoushttps://www.blogger.com/profile/12678836175713430222noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5883782672066773762.post-37426537456333061652016-06-16T15:30:26.600+02:002016-06-16T15:30:26.600+02:00Jukkasarasti- dziękuję za ten komentarz. Sama nie ...Jukkasarasti- dziękuję za ten komentarz. Sama nie lubię pisać o chorobie i o tym, co potrafi zrobić z człowiekiem. Tutaj też napisałam tylko o tych objawach, które najbardziej uprzykrzają życie. W sumie... Ten post powstał właśnie po to, by inni "współtowarzysze niedoli" wiedzieli, że nie są osamotnieni w tych zmaganiach, a zdrowi, by nie patrzyli na nas tylko przez pryzmat "uśmiechniętej buzi". <br />Jeżeli chodzi o te bóle to powiem tak: warto powiedzieć! Naprawdę warto. Ja sama myślałam przez kilka lat, że te bóle nie mają nic wspólnego z SM. Dowiedziałam się o tym dopiero w ubiegłym roku i byłam zaskoczona. Też zrzucałam na układ pokarmowy albo stres. A tu niespodzianka. SM potrafi zaskoczyć. No i w jeszcze jednej kwestii się zgodzę. Mam to samo: gdy idę do neurologa połowy objawów i tak nie pamiętam, bo przecież w danej chwili akurat mi nie dokuczają. Mam specjalny kwestionariusz, który staram się wypisać przed wizytą, uwzględniając właśnie takie dziwne rzeczy, ale i tak o części zapominam. Skleroza, nie da się ukryć. ;)<br />Co się zaś tyczy "Everestów"... Niektóre mają wysokość małego pagórka, ale dla nas to i tak szczyt do zdobycia. Mawia się, że najważniejsze jest to, by się nie cofać. Każdy krok,nawet ten najmniejszy sprawia, że pokonujemy własne słabości i mimo wszystko idziemy naprzód. Nie ma znaczenia w jakim tempie. W końcu na sprinterów się nie nadajemy. <br />Pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę zdrowia. :)Annahttps://www.blogger.com/profile/03960326697913471439noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5883782672066773762.post-4957769615946703832016-06-16T14:48:18.720+02:002016-06-16T14:48:18.720+02:00Dobrze, że o tym piszesz. Ja niby zdrowa jestem, t...Dobrze, że o tym piszesz. Ja niby zdrowa jestem, tzn. mojego SM po mnie nie widać, ale o tych bólach pojawiających się w dziwnych miejscach raczej nie wspominam neurologowi, bo część z nich utożsamiam z układem pokarmowym. A może warto by przy najbliższej okazji? Ale właśnie - co ja powinnam powiedzieć lekarzowi to wiem przed wizytą i po niej. W trakcie... zapominam. I właśnie przez zaburzenia pamięci wychodzi, że w sumie jestem zdrowa.<br />I to, co piszesz na końcu też jest bardzo ważne. Powinnam wracać do tego wpisu, by nie zniechęcać się do swoich Everestów... choćby były wielkości Gór Świętokrzyskich :-) Anonymousnoreply@blogger.com