stycznia 31, 2019

Święto Światła, czyli Imbolc

Święto Światła, czyli Imbolc
1 lutego to dzień szczególny. W Irlandii i Szkocji obchodzono niegdyś celtyckie święto Imbolc będące czasem oczyszczenia przez wodę i ogień oraz oczekiwania na wiosnę. Patronowała mu Brygid – bogini wiosny, poezji, uzdrowicieli, rzemiosła i wojowników, opiekunka Świętego Ognia z Kildare.

Po nastaniu chrześcijaństwa święto trochę zmieniło swój charakter. 1 lutego został dniem świętej Brygidy, zaś 2 lutego ustanowiono Święto Matki Boskiej Gromnicznej – święto spotkania i oczyszczenia.

W istocie 1 lutego możemy określić dniem przełomu. Wszyscy tęsknimy już do wiosny, zmęczeni szarymi dniami i chłodem. Jest to więc czas, kiedy ziemia zaczyna powoli budzić się do życia z zimowego snu i przygotowywać na pełne rozbudzenie. Dni są już coraz dłuższe, a w powietrzu można niekiedy wyczuć ledwo uchwytny powiew kolejnej pory roku.
W jaki sposób celebrować ten dzień? To bardzo proste.

stycznia 17, 2019

Chełmno - miasto niezwykłe

Chełmno - miasto niezwykłe
Od jakiegoś czasu zbieram materiały do artykułu na temat magii Chełmna. Trudno zaprzeczyć, że miasto jest wyjątkowo piękne i przypomina jeden z klejnotów w koronie Pomorza. Właśnie: „jeden” z klejnotów. Ja zaś chciałabym pokazać, że może jeden, ale za to naprawdę wyjątkowy.

Nie jest problemem napisanie tekstu o małym miasteczku z dużą ilością zabytków; opisanie jego burzliwej historii i dołożenie do tego kilku ładnych opowieści. To wszystko wydaje mi się jednak tylko fasadą, za którą dopiero kryje się to, co najciekawsze. Ja zaś lubię zaglądać głębiej. Szukać drugiego dna w pozornie oczywistej formie.

stycznia 16, 2019

Szczęśliwe kamienie - tradycja i podziały

Szczęśliwe kamienie - tradycja i podziały
Przekonanie, że odpowiednio dobrane kamienie szlachetne i półszlachetne przynoszą szczęście ma swoje korzenie w starożytności. W Babilonii, Egipcie, Helladzie i Rzymie wykonywano specjalne amulety i talizmany, dobierając do nich odpowiednie kamienie. Z czasem zaczęto je łączyć również ze znakami Zodiaku i miesiącami. Do dziś mówi się, że posiadanie klejnotu odpowiadającego dacie urodzin przynosi szczęście.

Przekonanie o tym, że każdy z miesięcy w roku ma swój specjalny kamień, pojawiło się już w „Starożytnościach żydowskich” Józefa Flawiusza. Przypisał on wówczas 12 kamieni szlachetnych ze zbroi Aarona kolejnym miesiącom w roku.

Najwyższy kapłan Izraelitów nosił na piersiach specjalny pektorał  jako znak godności i potęgi. Znajdowało się w nim 12 kamieni szlachetnych, z których każdy symbolizował jedno z 12 pokoleń izraelskich.

stycznia 16, 2019

Mowa kamieni

Mowa kamieni
Kryształy, minerały, kamienie półszlachetne i szlachetne są darami ziemi. Posiadają świadomość, siłę oraz duszę. Przez wieki ceniono je nie tylko za piękno, ale również za niezwykłe właściwości mistyczne. Do dziś nosi się je więc nie tylko jako biżuterię, ale także amulety i talizmany.

            Kiedyś pisałam już post o mowie kwiatów. Kamienie szlachetne i półszlachetne mają tak szeroką symbolikę, że skutecznie mogą stać się również tajemną mową, która sprawi, że między wręczającym, a obdarowanym pojawi się niewypowiedziana więź.

            Choć oficjalnie nie istnieje, to jednak instynktownie korzystamy z niej jeszcze dziś. Zaręczynowy pierścionek z brylantem jako symbol miłości, perła – choć piękna – przypominająca łzy, rubin jako deklaracja gorących emocji. 
Może warto spojrzeć na kamienie nieco w inny sposób?

stycznia 12, 2019

Prośba o wsparcie

Prośba o wsparcie
Szanowni Państwo,
jeżeli nie macie kogoś, komu oddajecie 1%  lub przekazujecie darowiznę,  ośmielam się prosić o to we własnym imieniu.

Jest mi szalenie trudno pisać o sobie, gdyż wolę być postrzegana przez to, co robię; nie zaś przez to, na co choruję. Niestety, żeby móc funkcjonować w miarę normalnie i dalej działać, jestem zmuszona prosić o pomoc i wsparcie.

 Od lat choruję na stwardnienie rozsiane i były okresy, kiedy siedziałam na wózku inwalidzkim. Za każdym razem, gdy choroba pokazuje swoją siłę, staram się z nią walczyć. Walka wiąże się jednak z kosztownym leczeniem i ciągłą rehabilitacją. 

            Mam niewielką rentę, a dochód z książek starcza na jeden turnus rehabilitacyjny. To jednak zbyt mało, bym mogła dalej walczyć i dzielić się z Wami moją wiedzą. Tymczasem chcę nadal cieszyć Was kolejnymi książkami i rozmawiać podczas kolejnych spotkań.
Stąd też wynika moja prośba.

Jeżeli więc nie macie Państwo już osoby, której pomagacie lub zechcielibyście pomóc mi najdrobniejszą choćby kwotą, bardzo proszę o wsparcie.
Z góry dziękuję za każdy grosik.

Fundacja Avalon- Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym (ul. Domaniewska 50 A, 02-672 Warszawa)

Nr KRS:  0 0 0 0 2 7 0 8 0 9
(Cel szczegółowy: Koprowska-Głowacka, 4580)

Można również przekazać darowiznę na moją rzecz:
Nazwa odbiorcy:  Fundacja Avalon - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym, ul. Domaniewska 50A, 02-672 Warszawa
nr rachunków odbiorcy: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
tytuł wpłaty: Koprowska- Głowacka, 4580
   


Oto mój profil w Fundacji Avalon: Koprowska-Głowacka, 4580

stycznia 12, 2019

Czy francuskie miasto Vienne założyli Kreteńczycy?

Czy francuskie miasto Vienne założyli Kreteńczycy?

Vienne miasto z historią
         Vienne to piękne miasto we Francji, malowniczo położone w dolinie Rodanu i otoczone przez pięć wzgórz. Niekiedy nazywane jest „świętym miastem”. Pamiątkami wspaniałej przeszłości są nie tylko rzymskie ruiny, ale także wspaniała katedra, która do dziś budzi zachwyt. Warto wspomnieć, że w 1311 roku właśnie w Vienne odbył się sobór, podczas którego przesądzono o losach Zakonu Templariuszy.
         Historia miasta sięga starożytności, jednak według niektórych mitów założycielami pierwotnej osady byli… Kreteńczycy.

Piękna Bianna, którą pochłonęła ziemia
         Według mitologii greckiej, francuskie miasto Vienna zostało nazwane na cześć pięknej Kretenki o imieniu Bianna. Skąd kreteńska dziewczyna wzięła się na francuskiej ziemi? O tym wspomina bizantyjski geograf Stefan.
            Działo się to dawno, dawno temu. Bogowie pogniewali się na mieszkańców Krety i zesłali na nich klęskę głodu. Były to straszliwe czasy. Bogaci oddaliby całe złoto za kawałek chleba, a biedni daremnie wyciągali ręce ku niebu. Wycieńczeni ludzie umierali na ulicach i nic nie zapowiadało, że bogowie ulitują się nad śmiertelnymi.
Część mieszkańców postanowiła więc opuścić wyspę i udać się na poszukiwanie krainy, w której mogliby rozpocząć nowe życie. Wśród uciekinierów była piękna, młoda dziewczyna o imieniu Bianna. Ona również nie zamierzała umierać z głodu. Wraz z innymi wsiadła na statek i pełna nadziei czekała na cud.
Kreteńczycy płynęli wiele dni i nocy w poszukiwaniu nowej, żyznej ziemi, gdzie mogliby zamieszkać i cieszyć się obfitością plonów. Tak dotarli do wybrzeży współczesnej Francji. Tereny wyglądały obiecująco, więc postanowili poszukać miejsca, które nadałoby się na założenie osady. Złożyli ofiary z prośbą o znak od bogów i ruszyli przed siebie. Mijały dni, ale bogowie milczeli. Tak dotarli do pięknej okolicy położonej w dolinie srebrzystej rzeki, otoczonej przez pięć wzgórz. Zachwyceni cudownym widokiem Kreteńczycy zdecydowali się  zatrzymać tam na nocleg.
Bianna postanowiła podziękować bogom za to, że statek bezpiecznie przepłynął przez morze i doprowadził ich do tak pięknych  okolic. Zaczęła więc tańczyć na ich cześć. 

stycznia 11, 2019

Sydonia von Borck – czarownica czy ofiara?, część 3

Sydonia von Borck – czarownica czy ofiara?, część 3
E.Burne-Jones,
Sidonia von Bork,1860

Część 3

 Pierwsze zarzuty
            W 1612 roku oskarżono ją po raz pierwszy. Trzy siostry zakonne zeznały, że Sydonia miała kontakty z miejscową zielarką, niejaką Wolde Albrechts, która uczyła ją praktyk magicznych. Nie było innych dowodów, więc nie można było jej aresztować. Był to jednak początek kolejnego koszmaru, z jakim miała zmierzyć się hrabianka von Borck.
            Sześć lat później zrobiło się głośno o klątwie, którą rzuciła na książęcy ród Gryfitów. Tym razem nie były to jednak plotki, lecz poważne zarzuty. Opowiadano, że nie mogła wybaczyć księciu Ernestowi i klątwę zamknęła na kłódkę, zaś klucz wyrzuciła do jeziora w Marianowie. Oskarżenie o śmierć pomorskich książąt niespodziewanie nabrało wymiaru politycznego.
            W lipcu 1619 roku doszło do głośnego sporu między  Sydonią, a niechętną jej Dorotą von Stettin. Eskalacja konfliktu nastąpiła akurat podczas mszy i obie kobiety aresztowano.
Dorota postanowiła wykorzystać sytuację i oskarżyła Sydonię o to, że zmuszała Wolde Albrechts do proszenia diabła o wyjawianie przyszłości oraz używania czarów. Takie oskarżenie wymagało dwóch świadków, więc namówiła inną siostrę – Annę von Apenburg do złożenia drugiego zeznania. Kiedy jednak sędziowie zapytali, czy obie kobiety powtórzą swoje zeznania pod przysięgą, Anna się wycofała.  

Oskarżenie o czary
28 lipca 1619 roku aresztowano Wolde Albrechts. Kobieta utrzymywała się głównie z wróżbiarstwa, ziołolecznictwa i żebractwa. Ze zgrozą mówiono o jej niemoralnym życiu, gdyż miała nieślubne dziecko. Już 18 sierpnia oskarżono Wolde o stosunki z diabłem, a 2 września zastosowano tortury. Nie można się dziwić, że nieszczęsna nie wytrzymała wymyślnych mąk i złożyła takie zeznania, jakich od niej oczekiwano. Potwierdziła, że Sydonia i jeszcze dwie kobiety razem z nią brały udział w rzucaniu czarów i za pośrednictwem diabła doprowadziły nawet do śmierci furtiana i pastora w Marianowie. To wystarczyło. 1 października Wolde Albrechts powtórzyła zeznania przed Trybunałem i w obecności Sydonii. Osiem dni później została spalona na stosie jako czarownica.
Sydonia doskonale zdawała sobie sprawę, że teraz kolej na nią. Wrogowie znaleźli sposób, by zamknąć jej usta na zawsze. Aresztowana w klasztorze, usiłowała odebrać sobie życie, by uniknąć upokorzeń i tortur. Niestety, próbę udaremniono. W listopadzie 1619 roku oficjalnie oskarżono ją o czary i osadzono w więzieniu na zamku Oderburg pod Szczecinem. Nawet nie miesiąc trwało zbieranie oskarżeń. Przedstawiono jej 74 zarzuty, wśród których najważniejsze z nich były:

stycznia 11, 2019

Sydonia von Borck – czarownica czy ofiara?, część 2

Sydonia von Borck – czarownica czy ofiara?, część 2
obraz nieznanego artysty z XVIII w

Część 2

Pierwsze oskarżenia
            W 1592 roku zmarł niespodziewanie książę Ernest Ludwik. Na wspomnienie dawnej miłości, serce Sydonii zabiło silniej, lecz miała zbyt dużo zmartwień, by rozpamiętywać dawne czasy. Jednakże to wydarzenie stało się początkiem pierwszych oskarżeń pod adresem pięknej hrabianki. Przypomniano sobie bowiem o rzekomej klątwie, którą rzuciła odchodząc z dworu Gryfitów.

Kolejne nieszczęścia
            Siostry von Borck mieszkały w Resku z nadzieją, że skończyło się wreszcie pasmo nieszczęść i upokorzeń. Mimo tak wielkich starań rodziców, żadna z nich nie wyszła za mąż i nie posiadała nic, co byłoby więcej warte od ich rodowej dumy. Niestety, w 1593 roku w mieście wybuchł pożar, który doszczętnie strawił dom, w którym mieszkały. Szlachcianki ponownie zostały bez dachu nad głową. Tym razem uznały, że każda powinna iść własną drogą. Dorota zamieszkała u przyjaciół w Krzywnicy, zaś Sydonia zdecydowała się nie opuszczać Reska.

Dumna i niezależna
            Sydonia wynajęła jedną izbę z komorą, by wszystkim pokazać swoje nieszczęście i to, na jaką poniewierkę skazał ją brat. Chciała, by mówiono, że ona – córka bogatego i potężnego rodu; hrabianka, przed którą chyliły się niegdyś głowy szlachciców i wybranka serca księcia Ernesta musiała mieszkać jak żebraczka i prosić innych o chleb; że została wydziedziczona przez własnego brata i nie mogła doprosić się sprawiedliwości u książąt tej ziemi.
Kilkakrotnie myślała, by na złość Ulrykowi wyjść za mąż. W tym wypadku musiałby wypłacić jej wiano i dać pieniądze na wesele. Miała nawet narzeczonych, wszak niejeden szlachcic chętnie poślubiłby tak piękną i wykształconą hrabiankę, ale… Dumna, niezależna i uparta Sydonia wciąż nie potrafiła zapomnieć o przysiędze, jaką przed wieloma laty złożył jej książę Ernest Ludwik. Kiedy patrzyła na tych, którzy jej wyznawali miłość i proponowali śluby, nadal widziała twarz ukochanego. Żal, gorycz i niespełniona miłość nie pozwalały jej oddać się innemu. Wybrała więc życie w poniewierce i nieustannym tułactwie z nadzieją, iż Ulryk wreszcie wywiąże się ze swoich obowiązków.
Kolejna interwencja opiekunów prawnych sióstr Brock sprawiła, że książę nakazał Ulrykowi nie tylko wynajęcie nowego domu, ale i zwrot kosztów jakie siostry poniosły po pożarze. Hrabia pokornie zgodził się z wyrokiem, ale wcale nie kwapił się do jego wykonania.

stycznia 11, 2019

Sydonia von Borck – czarownica czy ofiara?, część 1

Sydonia von Borck – czarownica czy ofiara?, część 1
E.Burne-Jones,
Sidonia von Bork,1860
 Bogactwo, pochodzenie, duma, mądrość, charyzma, walka o należną pozycję i zjawiskowa uroda nie zawsze były przepustką do lepszego życia. Bardzo często mogły zaprowadzić prosto na stos. Tak właśnie było w przypadku pięknej Sydonii von Borck.

Część 1

Pochodzenie i młodość
            Sydonia von Borck pochodziła z jednego z najświetniejszych i najstarszych rodów na Pomorzu. Kiedyś istniało nawet pomorskie przysłowie: „To jest tak stare jak rodzina Borków i diabłów”.
Sydonia przyszła na świat w 1548 roku w „Wilczym Gnieździe”, jak określano zamek w Strzmielach. Była najmłodszym dzieckiem hrabiego Otto von Borcka i Anny von Schwiecheld. Jej rodzeństwem byli: Ulryk urodzony w 1545 oraz Dorota. Od najmłodszych lat była rozpieszczana i przekonywana o swojej wyjątkowości. W istocie wyróżniała się zarówno niepospolitą urodą, jak i intelektem. Szybko nauczyła się czytać i pisać. Lubiła pogłębiać wiedzę, o czym świadczyła jej biblioteczka. Można z całą pewnością stwierdzić, że
posiadała wykształcenie  wyższe od większości szlachcianek.
W roku 1551 zmarł hrabia Otto. Wychowanie trójki dzieci spadło na barki Anny. Radziła sobie doskonale. Sydonia nadal pozostawała ulubienicą rodziny i hrabina chciała, by zyskała jak najwyższą pozycję. Ostatecznie udało jej się umieścić córkę na dworze księcia pomorskiego Filipa I w Wołogoszczy. Została dwórką księżnej Anny Saskiej. Jej uroda i intelekt szybko przyciągnęły uwagę szczególnie męskiej części dworu. Młoda hrabianka nie była jednak „łatwą zdobyczą” dla bywalców dworu. Zbyt inteligentna, by wdać się w romans i zbyt pewna swojej wartości ignorowała wszelkie zaloty.

Narodziny uczucia
            Miłość jednak w końcu poruszyła sercem pięknej Sydonii. Na dwór w Wołogoszczy wrócił ze studiów w Greifswaldzie, Wittenberdze oraz Paryżu czwarty z synów księcia Filipa, Ernest Ludwik. Mawiano, że był nie tylko najbardziej urodziwy z braci, ale także najbardziej romantyczny. Opowieści o młodym księciu zwróciły uwagę hrabianki. Okazało się, że Ernest Ludwik rzeczywiście miał nieco melancholijne usposobienie, grywał na lutni i śpiewał tęskne pieśni.
            Książę szybko zauważył piękną dwórkę. Młodzi zakochali się w sobie. Nie podobało się to księciu Filipowi, który miał nadzieję, że Ernest szybko znudzi się dziewczyną. Tymczasem wśród szeptów i zaklęć o wiecznej miłości, młody książę obiecał Sydonii, iż ją poślubi. Serce hrabianki należało do Ernesta, a obietnica ślubu stała się dla niej tylko pieczęcią prawdziwej miłości, która spotkała ją na dworze.

Układ rodzeństwa
            Nieszczęście spadło niespodziewanie i ugodziło zarówno w Sydonię, jak i jej starszą siostrę Dorotę. Wiosną 1568 roku zmarła ich matka, Anna  von Schwiecheld. Wszystkie plany i marzenia rozprysły się w jednej chwili jak kryształ. W teorii opiekę nad dziewczętami przejmował ich brat, Ulryk, który był również zobowiązany do wykonania testamentu ojca. Hrabia jednak nie zamierzał dzielić się majątkiem z siostrami.
Już 9 czerwca 1568 roku, przy pośrednictwie Krzysztofa von Schwicheld i Messiga von Borcke zawarł z siostrami układ spadkowy. Wymusił na nich zrzeczenie się praw majątkowych po rodzicach. Dorota i Sydonia miały zostać spłacone, on zaś przejmował cały dobytek. Zapisy wskazują na to, że przysługiwało im po 500 talarów reńskich, a w przypadku zamążpójścia po 1000 florenów posagu. Brat obiecywał również zapewnienie dóbr ruchomych typu: kufry, ubrania, pościel, kosztowności i sprzęty domowe, a wśród nich dwa złote puchary (ten z herbem matki miał trafić do rąk Sydonii). Ulryk zapewniał, iż siostry mogą mieszkać dalej w Strzmielu na jego utrzymaniu, a jeśli zechcą odejść zapewni im odpowiednią pozycję społeczną. Okazało się to tylko pustymi obietnicami.

stycznia 03, 2019

Cudowne źródełko

Cudowne źródełko
W związku z publikacją książki „Legendy chełmińskie” przedstawię Wam chyba najbardziej znaną legendę z Chełmna, a mianowicie „Cudowne źródełko”. 
Jest ona związana nie tylko ze źródełkiem, którego woda wciąż ma uzdrowicielskie właściwości, ale również z cudownym obrazem Matki Boskiej Chełmińskiej. Jak wiadomo Jej kult trwa niezmiennie od średniowiecza, a na chełmiński odpust do dziś przybywają rzesze pątników.

CUDOWNE ŹRÓDEŁKO


Bardzo dawno temu na Rybakach mieszkała uboga rodzina Stołowskich. Byli to ludzie bardzo pobożni. Wielką czcią otaczali Matkę Przenajświętszą, która zawsze była dla nich największą pociechą. Jej piękny, malowany na drewnie obraz wisiał na honorowym miejscu w ich domu. Był to największy skarb, jaki posiadali. Żyli skromnie, z gromadką dzieci, które pomagały im we wszystkim. Tylko najmłodszy syn, Stasiek, nie ze wszystkim mógł sobie poradzić. Chłopiec był niewidomy od urodzenia i matka często załamywała ręce, lękając się o jego przyszłość.
            Stołowscy byli też właścicielami szablastorogiej kozy, która dostarczała mleko dla całej rodziny. Otaczali więc zwierzę szczególną opieką. Każdego dnia, jedno z dzieci prowadziło ją na łąkę i pilnowało, by dobrze się pasła. Gdy starsze dzieci przeszły do trudniejszych prac, pastuszkiem został Stasiu. Chłopiec cały czas trzymał się powrozu uwiązanego do szyi kozy, która doskonale znała drogę.
            Pewnego dnia Stasiu obudził się w radosnym nastroju. Jego twarz promieniała. Od razu pobiegł do matki, przygotowującej śniadanie. Wtulił się w jej ramiona.
-Mamo! Mamo! Ja będę widział! – zawołał – A jak będę duży, zostanę księdzem!
            Kobieta zasmuciła się i przytuliła dziecko.   
- Daremne to marzenie, synku. – westchnęła – Zostać księdzem nie jest łatwo, a ty jeszcze nie widzisz.
            Nie zmartwiły go te słowa. Podniósł głowę, uśmiechnął się i dodał z niezachwianą wiarą.
- Ja będę widział kochana matko. Zobaczysz, że będę widział.
- Jakże bym tego chciała. – szepnęła i ucałowała płowe włoski syna.
- Tak też się stanie, bo Matka Przenajświętsza mi to powiedziała. Pokazała też ziemię i powiedziała: Weź tylko tej wody i potrzej oczy, a przejrzysz. I to Ona mówiła też, że zostanę księdzem.
-Bodajbyś już lepiej nie gadał, jeno szedł na pole, do roboty. – odparła krótko zdenerwowana matka. Nie chciała, by usłyszał w jej głosie drżenie, kiedy łzy napłynęły do oczu.
            Wzięła kozę za postronek, a synka za rękę i poszła niedaleko, na niewielkie wzgórze pachnące trawą i polnymi kwiatami.
-Teraz mi tu dobrze paś, chłopcze, żeby się kózka pożywiła. Czcze marzenia porzuć i lepiej pomódl się do Pana Boga. 

stycznia 03, 2019

Legendy chełmińskie

Legendy chełmińskie
Koniec ubiegłego roku był pełen niespodzianek. Niemal w Wigilię otrzymałam wyjątkowy prezent. Było to wyczekane wydanie „Legend chełmińskich”, które ukazały się nakładem gdyńskiego Wydawnictwa Region.

            Niech nie myli Was tytuł. „Legendy chełmińskie” obejmują bowiem nie tylko podania i legendy Chełmna i okolic. W książce zawarłam bowiem opowieści związane z szeroko pojętą Ziemią Chełmińską, w skład której w XIV wieku wchodziły również: Ziemia Michałowska i Ziemia Lubawska. Ostatecznie tereny te obejmowały dzisiejsze powiaty: chełmiński, golubsko – dobrzyński, grudziądzki, toruński i wąbrzeski oraz znaczną część powiatów: brodnickiego, działdowskiego, iławskiego i nowomiejskiego. Ten właśnie obszar stał się dla mnie granicą zainteresowań. Wiele motywów, które występują w podaniach i legendach jest wspólnych, więc musiałam dokonać selekcji. Mam nadzieję, że wybrałam najciekawsze i najbardziej charakterystyczne opowieści, gdyż burzliwe dzieje tego regionu aż prosiły się o wydobycie na światło dzienne wielu już zapomnianych legend.

Książkę napisałam z myślą o tych, którym bliskie jest dziedzictwo kulturowe regionu. Podania i legendy są nadal aktualne i budzą żywe emocje. Niemal każda miejscowość ma swoje opowieści, przechowywane i pieczołowicie pielęgnowane w pamięci i świadomości mieszkańców. Stanowiły i stanowią ich integralną część. Choć obrosły ludową wyobraźnią, zawsze zawierają w sobie przysłowiowe ziarno prawdy.

stycznia 03, 2019

Nimfa Klytia przemieniona w słonecznik

Nimfa Klytia przemieniona w słonecznik

Nie bez powodu słoneczniki kojarzą nam się ze słońcem i pełnią lata. Ich grecka nazwa Helianthus łączy w sobie dwa oczywiste skojarzenia: Helios – słońce i Athos – kwiat. Poza tym, nawet z wyglądu przypominają słońce na niebie: okrągłe, żółte i… zawsze podążające ze wschodu na zachód. Tymczasem ten piękny kwiat skrywa wielka tajemnicę. Ażeby ją poznać, musimy sięgnąć do mitologii greckiej.

            Bóg Słońca, Helios był niezwykle przystojnym mężczyzną. Korona z promieni słonecznych, która opasywała jego czoło jaśniała tak bardzo, że nie każdy mógł spojrzeć w oblicze bóstwa. Każdego dnia o świcie wyjeżdżał złotym rydwanem zaprzężonym w czwórkę koni z kraju Indów i przemierzał niebo, by wieczorem dotrzeć do Oceanu. Tam jego zmęczone rumaki korzystały z kąpieli, zaś on wypoczywał w złotym pałacu o srebrnych bramach, pełnym klejnotów i ozdób z kości słoniowej. Był żonaty z Okeanidką Perseis i miał z nią kilkoro dzieci, jednak często wchodził w związki z innymi boginiami, nimfami, a także kobietami śmiertelnymi.

            Jedną z takich kobiet była córka króla Babilonii Orchamosa i Eurynome o imieniu Leukotoe. Jej nieziemska uroda znana była aż po granice świata i wielu młodzieńców przybywało do ojcowskiego pałacu, by starać się o rękę pięknej królewny. Ona jednak nie chciała słyszeć o małżeństwie. Wywoływało to coraz większe zniecierpliwienie Orchamosa i budziło smutek Eurynome. Tymczasem Leukotoe wolała wypatrywać ukochanego na niebie, niż wiązać się z jakimś śmiertelnikiem. Helios zaś spotykał się z nią w tajemnicy i za każdym razem zapewniał o swej miłości. Dziewczyna wierzyła w każde jego słowo i była z nim szczęśliwa. Podobno urodziła mu nawet syna, Tersanora, którego można odnaleźć w spisach Argonautów.

Copyright © Anna Koprowska-Głowacka , Blogger